Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Gorzów Wielkopolski »

Gorzowscy koszykarze liczą na nagrodę: halę pękającą w szwach

Gorzowscy koszykarze liczą na nagrodę: halę pękającą w szwach

- Nie mamy złudzeń, że dopiero zaczynamy pracować na szacunek i większe, wierne grono fanów - mówił prezes GKK 1 LO Robert Pawłowski. Pięknie, że początek mieliśmy z przytupem. Kolejny mecz w Gorzowie już w najbliższą sobotę.
Najpierw była niepewność i pytania, jaką tak naprawdę siłę prezentuje męska druga liga, czyli w hierarchii rozgrywek centralnych - trzecia. Po pierwszym meczu beniaminka na słowo cisnęło się jedno słowo: szok. Pozytywny. 101:69 z KK Świecie. Od razu pojawiły się porównania do ubiegłorocznych występów Zastalu Zielona Góra w elicie, który nieznanym zespołem na początku bił wszystkich. Ale przecież ekipa GKK 1 LO niby dla Świecia nie była niewiadomą, bo przeciwnicy widzieli na wideo jak gramy. Za to na żywo oglądało gorzowian jeszcze niewielu kibiców z naszego miasta, trzeba to natychmiast zmienić. Tym bardziej, że po zmianach w terminarzu, zagramy trzy razy z rzędu w swojej hali przy ul. Puszkina. W najbliższą sobotę o godz. 16 podejmiemy Trefl II Sopot, a tydzień później Żyrardowiankę. - Nasi zawodnicy mają w ten weekend uroczystości rodzinne. Powodzeniem zakończyły się nasze starania, aby z Sopotem zagrać u siebie już teraz - opowiadał prezes klubu Robert Pawłowski. - Chciałoby się zawsze przeżywać tak piękne momenty, ale zdajemy sobie sprawę, że i nas dopadną schody. Wydaje się jednak, że z mozołem budowany zespół powinien sobie w tych rozgrywkach poradzić. Nie bez znaczenia jest to, że trzy lata z rzędu, praktycznie tym samym składem, a szkielet pozostał na drugą ligę, biliśmy się o awans. To zgranie na pewno procentuje.

Mamy okazję, aby "nauczyć się" naszej drużyny. Na inaugurację trener Janusz Wierzbicki wpuścił na boisko całą dwunastkę graczy. Nie były to krótkie epizody, a czas na wykazanie się. Długa ławka mogących coś wnieść rezerwowych, rywalizacja na każdej pozycji, to mają być jedne z głównych atutów GKK 1 LO. Szczególnie widocznych na koniec rozbudowanych rozgrywek, gdzie zaczną się liczyć ci, którzy zachowali najwięcej zdrowia.

Marek Mańkowski oraz sprowadzeni z Częstochowy Marcin Pławucki i z Tarnowa Podgórnego Mateusz Mysior - trzech graczy na rozegraniu. Poszukiwanie? - Absolutnie nie, taki świadomy wybór - wyjaśnił Wierzbicki. - Liczę na każdego z tych chłopaków. To daje nam spore urozmaicenie na tej pozycji.

Na skrzydłach zaczęli pojedynek z KK nasz lider Tomasz Ejsmont oraz sprowadzony z Politechniki Opolskiej Łukasz Wojciechowski. Za to w drugiej części dłużej oglądaliśmy ich zmienników - Kubę Borowskiego, Szymona Lateckiego i Zbigniewa Owczarka (poprzednio Jelenia Góra). I zawodnicy z ławki na pozycjach 2-3 też dołożyli 16 pkt, na pewno nie zawiedli. - Na pierwszy rzut oka widać w tej drużynie młodość, a więc i zarazem pasję - stwierdził Pawłowski. - Oni z dnia na dzień przekonują się, że w zespołowości jest wielka siła. W tym gronie mogą też zrobić coś dobrego dla samych siebie. Otworzyć sobie drzwi do poważnej koszykówki. Są bardzo głodni zwyciężania, a to zawsze niesie pozytywy. Byle tylko tak samo dobrze radzili sobie z trudnościami, które przecież doświadczają wszystkich drużyn. Na przykład Świecie musi się podnosić już po meczu w Gorzowie.

Potwierdzeniem słów prezesa jest Karol Cierzniewski, ostatnio występujący w Jeleniej Górze, który z Wojciechem Rogacewiczem, Rafałem Pęczakiem i Krzysztofem Czelustą, tak dobrze zabezpieczał w pierwszym meczu strefę podkoszową. Próbował zaistnieć w wyższej lidze, nie dostał prawdziwej szansy. W Gorzowie zaczął mecz z ławki, ale potem, od pierwszej akcji udowadniał, ile może nam dać dobrego. To właśnie silni skrzydłowi i środkowi GKK 1 LO wybili rywalom z głowy marzenia o sukcesie. - Żeby nie było tak wspaniale, wspomnę też o błędach - stwierdził gorzowski szkoleniowiec. - Każdy z nowych zawodników potwierdzał, że dokonaliśmy dobrych wyborów. Na porządne zgranie trzeba jednak jeszcze chwilę poczekać. Nie wypaliła też kontra, a liczyłem, że to właśnie będzie nasza najgroźniejsza broń. Z drugiej strony rezerwy w grze dają nadzieję, że jeszcze mocno pójdziemy do przodu. A to akurat jest pozytyw. Wiem jak ci koszykarze ciężko pracowali, aby tak zacząć sezon. Kibice mogą też sprawdzić im fajną nagrodę i podczas kolejnych spotkań tłumnie pojawić się na trybunach. Tym bardziej, że nic to nie kosztuje.

Po jednym zwycięstwie dalekosiężne plany snują tylko szaleńcy. - Dlatego nas też na pewno nie poniesie fantazja - powiedział Pawłowski. - Beniaminek ma wpisaną grę o utrzymanie o to musimy wywalczyć, bo inaczej będziemy rozczarowani. Wiem, że jeszcze trafimy na mocarzy, którzy szukali wzmocnień nawet w ekstraklasie, aby skutecznie bić się o pierwszą ligę. My znamy swoje miejsce w szyku i będziemy dumni z każdej małej radości. A jeśli przytrafi się ósemka, play-off, czyli pewne utrzymanie, to przecież nie zaczniemy rozpaczać. Znam tych chłopaków, bo grałem z nimi i też biłem się o awans. Ich minimalizm nie zadowoli, bo koszykówka to ważna część życia. Tak jak mojego - zakończył prezes GKK 1 LO.


Źródło:
http://gorzow.gazeta.pl/gorzow/1,35211,10369358,Gorzowscy_koszykarze_licza_na_nagrode__hale_pekajaca.html
Dodano: 28-09-2011 13:00
Odsłon: 212

Skomentuj: