Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Katowice »

Jak nie popłynąć na aquaparku?

Jak nie popłynąć na aquaparku?

Park wodny w Dąbrowie Górniczej do końca września ma oddać miastu 30 mln zł kredytu, który gmina trzy lata temu spłaciła dla ratowania spółki. Czy aquaparki to dla gmin bezpieczny interes? Samorządy uważają, że tak, i ochoczo planują budowę kolejnych basenów.
Swojską gigantomanię gmin widzi w tym Antoni Marcinkiewicz, prezes Nemo Wodnego Świata. - W Polsce każdej gminie marzy się stadion narodowy i wielki basen z fontannami, a muszą sobie zdać sprawę, że nie sztuka wybudować taki aquapark, tylko go potem utrzymać - mówi prezes. Dodaje, że Nemo (gdzie oprócz basenów są sauny, kręgielnia, kino i puby) nawet byłoby dziś dochodowe, gdyby nie garb wleczonego długu.

W 2004 roku Dąbrowa Górnicza skusiła się na spółkę z prywatnymi firmami, które zbudowały za ponad 50 mln zł największy park wodny w województwie. Miasto wniosło grunt i poręczyło kredyty, ale nie zapewniło sobie kontroli nad spółką i do dziś ma w niej tylko 41 proc. udziałów. Wartość wszystkich ustalono na zaledwie 18 mln zł, ale gdy wkrótce spółka przestała płacić kredyt, bank wyciągnął weksle podpisane przez władze miasta i Dąbrowa zapłaciła 30 mln zł, ratując aquapark przed bankructwem. Choć Nemo prawie nic nie oddało, miasto nie chce stawiać spółki w stan upadłości, tłumacząc, że Dąbrowa straciłaby na wizerunku, a mieszkańcy - swój aquapark.

- Najlepszym rozwiązaniem byłoby przejęcie przez gminę wszystkich udziałów. Moim zdaniem są dziś warte mniej niż cena nominalna - uważa prezes Marcinkiewicz. Rok temu miasto chciało je nabyć po symbolicznej złotówce za udział, ale wspólnicy zażądali 500 razy więcej.

Grzegorz Jaszczura, były radny, który wytykał władzom Dąbrowy karygodne błędy przy parku wodnym, nie ma wątpliwości, że miasto powinno zażądać upadłości Wodnego Świata. - Tylko wtedy rozmowy ze wspólnikami staną na zdrowym fundamencie. Na razie oni nie stracili na przedsięwzięciu ani grosza, a miasto, czyli mieszkańcy, ciągle dopłacają, choćby do zniżek i darmowych biletów dla dzieci. To nienormalne, a najgorsze, że końca nie widać - ocenia Jaszczura.

W miastach, które mają własne baseny lub właśnie przymierzają się do podobnej inwestycji, uważnie podglądają się dąbrowskim perypetiom, by uniknąć pułapek i błędów. W Katowicach przyjęto, że aquapark między parkiem Kościuszki a Trzema Stawami powstanie w nowatorskiej formule partnerstwa publiczno-prywatnego, ale poszukiwania inwestora trwają już prawie pięć lat.

- Wyraźnie stawiamy swoje warunki brzegowe. Po pierwsze - nie ma mowy o poręczaniu kredytu lub obciążaniu hipotek przez gminę; po drugie - nigdy nie przekażemy partnerowi gruntu na własność - mówi Michał Patalong, szef projektu aquaparku w Katowicach. Dodaje, że znalezienie wiarygodnego partnera graniczyło z cudem, lecz niedawno znana w Europie austriacka firma wpłaciła wadium i wszystko wskazuje na to, że miasto podpisze umowę, a budowa kompleksu rozpocznie się być może w przyszłym roku.

W Tarnowskich Górach (gdzie największe problemy finansowe pierwszy park wodny w regionie ma za sobą) receptą na sukces były: zaciskanie pasa, niskie wynagrodzenia załogi i podnoszenie cen biletów. - Miasto ma prawie 100 proc. udziałów w Agencji Inicjatyw Gospodarczych SA, do której należy aquapark, i było wiele nacisków, żeby działać za półdarmo, na rzecz mieszkańców. Niestety, spółka ma bilans, nie może pozwolić sobie na charytatywne gesty - tłumaczy Sylwia Kusz-Byszewska z AIG, które dwoi się i troi, żeby zaskoczyć konkurencję i klientów, np. dopiero co zmieniono kolorystykę i wystrój basenów, bo oryginalne już się przejadły i były zbyt surowe.

Konkurencji i długów nie obawia się Ruda Śląska, która stawia na formułę "więcej niż aquapark". Zamierza przebić wszystkich i za 119 mln zł przy autostradzie w Halembie buduje gigantyczny park wodny. W pierwszym kwartale 2012 roku ma przyciągnąć klientów z całego regionu takimi niespodziankami jak: jedyny w kraju basen dla płetwonurków, basen do nauki pływania z ruchomym dnem, siłownia wodna, kompleks saun oraz studia urody. Sławomir Kamiński, wiceprezes rudzkiego Parku Wodnego, nie ukrywa, że miasto liczy na efekt skali i nowości.

- Bardzo długo pracowaliśmy nad tym, by optymalnie skonstruować ofertę. Zagrożeniem są nie tyle inne parki wodne, co wszystkie miejsca, które ludzie wybierają, by spędzić wolny czas - mówi Kamiński. Zdradza, że na razie bałby się wchodzenia w partnerstwo z prywatnym biznesem. - To jest jak małżeństwo. Wymaga dojrzałości i lojalności na dobre i złe. Inaczej zaczyna się gra na przechytrzenie drugiej strony, a to źle się kończy - twierdzi.




Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019,10367580,Jak_nie_poplynac_na_aquaparku_.html
Dodano: 28-09-2011 13:00
Odsłon: 329

Skomentuj: