Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Gorzów Wielkopolski »

Znikają zwierzęta w Obrzycach. Ktoś zrobił "porządek" z kotami

Znikają zwierzęta w Obrzycach. Ktoś zrobił "porządek" z kotami

We wsi pod Międzyrzeczem (Lubuskie) mieszkańcy dokarmiali bezpańskie koty, opiekowali się nimi także pacjenci miejscowego szpitala. Na początku września zwierzęta nagle zniknęły. Niektóre znaleziono martwe.
W Obrzycach koty mieszkały od zawsze. Wylegujące się w słońcu zwierzaki można było spotkać na trawnikach, podwórkach, czy na terenie miejscowego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych. - Było ich pełno. Witały wszystkich już na samym wjeździe do Obrzyc - opowiada Katarzyna Mucha, mieszkanka wsi pod Międzyrzeczem. Z kotami zaprzyjaźnili się pacjenci szpitala. Dokarmiali je też mieszkańcy osiedla, które przylega do terenu placówki.

Szpital to specyficzne miejsce

Na początku września zauważyli, że zwierząt jest we wsi mniej. Mówią jednym głosem: zniknęły w jednym czasie. - Naliczyliśmy, że ubyło blisko 50 kociaków - mówi Lidia Oszmiańczuk, mieszkanka Obrzyc, do niedawna lekarz psychiatra w szpitalu. - Zwierzęta były zżyte z ludźmi, a ludzie z nimi. Dla pacjentów, zwłaszcza tych z oddziałów opiekuńczo-leczniczych, pełniły funkcję terapeutyczną - tłumaczy.

Gdzie się podziały obrzyckie kociaki? Mieszkańcy nie mają wątpliwości, że na terenie szpitala ktoś rozsypał truciznę. Na śmiertelną substancję trafił pies jednej z mieszkanek Obrzyc. - Konał kilka dni w męczarniach - potwierdza Oszmiańczuk. Dwa martwe młode koty znalazła Katarzyna Mucha. Sprawę mieszkańcy przekazali policji, która prowadzi dochodzenie pod nadzorem międzyrzeckiej prokuratury. - Niech organy ścigania rozstrzygną, co tak naprawdę stało się z kotami - mówi Lidia Oszmiańczuk.

Pogłoski krążą różne. Wiadomo tyle, że zwierzaki w szpitalu nie są mile widziane. Walkę z nimi, a konkretniej, ich nieformalnymi właścicielami, rozpoczął dyrektor placówki Tadeusz Grabski. Na zebraniu Społecznej Rady Szpitala miał powiedzieć: "Muszę zrobić z kotami porządek". Dlaczego? - Szpital to specyficzne miejsce. Tu nie powinno być zwierząt. Roznoszą różne choróbska, załatwiają się, sieją zarazki. Na ich odchody natykają się wszędzie pracownicy szpitala. Po oddziałach grasują niezliczone ilości pcheł. Nie mówiąc już o tym, że zagrożone jest zdrowie naszych pacjentów - tłumaczy Grabski. Jak mówi, na razie pod pojęciem "porządek z kotami" rozumie pouczenia mieszkańców, by pilnowali swoich zwierząt. Niedługo, jak tylko zobaczy błąkające się psy, zacznie dzwonić na policję. Wyklucza eliminowanie zwierząt poprzez trucie. - Nie ma mowy o takich praktykach. Martwe koty zdechły same z siebie - mówi. Powołuje się na uchwałę, podjętą niedawno przez radnych gminy Międzyrzecz. - Mówi wyraźnie, że psy nie powinny snuć się bez smyczy i kagańców. A koty trzeba sterylizować. I najważniejsze: po swoich pupilach trzeba sprzątać. Chodzi mi tylko o to, żeby mieszkańcy dostosowali się do tych przepisów i opiekowali się swoimi zwierzętami - mówi Grabski.

Mimo zapewnień, że chodzi tylko o przestrzeganie norm sanitarnych, mieszkańcy są przekonani, że działania dyrektora w kwestii zwierzaków są zbyt rygorystyczne. Lidia Oszmiańczuk pracowała w szpitalu jako lekarz psychiatra - do incydentu z kotami. Kiedy zaczęły znikać, rzuciła wypowiedzeniem. Już wcześniej myślała o odejściu z pracy, ale koty przelały czarę goryczy. - Nie podoba mi się to, że dyrektor wydał wojnę zwierzętom - mówi.

Sprawę zbadają prokuratorzy

Sprawę obrzyckich kotów nadzoruje gorzowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. - Nie wiem, kto podrzuca zwierzętom truciznę. Wiem jedno. "Porządek z kotami" można zrobić w prostszy sposób. Wystarczy wystawić kosze na ich odchody - mówi Anna Dryglas, szefowa TOZ.

Dochodzenie w sprawie kotów z Obrzyc pod nadzorem prokuratury rejonowej prowadzi policja. Jak dotąd udało się ustalić jedynie tyle, że na polecenie dyrektora część kotów została wywieziona przez specjalną firmę zajmującą się usuwaniem czworonogów. - Dostaliśmy też zgłoszenie o dwóch martwych kotach. Wyniki sekcji zwłok, przeprowadzonej w zielonogórskim Zakładzie Higieny Weterynaryjnej, nie wykazały udziału osób trzecich. Ale sprawa jeszcze nie jest zakończona, będziemy jeszcze przesłuchiwać świadków - mówi Justyna Łętowska, rzecznik policji w Międzyrzeczu.

Anna Dryglas: - Nawet, jeśli ktoś je wywiózł, złamał prawo. Według ustawy o ochronie zwierząt, kotów nie wolno przenosić z ich terytorium w inne miejsce. Obawiam się, że wyniki badań ZHW w Zielonej Górze mogą nie być zbyt dokładne. Badania toksykologiczne, bo takie są tu konieczne, najbliżej robi tylko Akademia Rolnicza we Wrocławiu. Młode koty z poderżniętym gardłem na pewno nie zdechły same.

Małgorzata Przybysz, prokurator z Międzyrzeckiej Prokuratury Rejonowej, informuje, że dochodzenie dotyczy znęcania się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem. - To artykuł 35, paragraf 2 ustawy o ochronie zwierząt. Za jego naruszenie grozi do dwóch lat więzienia. Policja ma dwa miesiące na zgromadzenie wszelkich informacji - mówi.


Źródło: Gazeta Wyborcza Gorzów
http://gorzow.gazeta.pl/gorzow/1,35211,10382193,Znikaja_zwierzeta_w_Obrzycach__Ktos_zrobil__porzadek_.html
Dodano: 30-09-2011 13:00
Odsłon: 321

Skomentuj: