Wiadomości » Gorzów Wielkopolski »
Jerzy Synowiec: A byliście najlepsi...
Jerzy Synowiec: A byliście najlepsi...
Nie mam ani siły ani ochoty pisać o nocnych zamieszkach w Zielonej Górze. Te wydarzenia całkowicie przyćmiły i zepsuły prawdziwe święto po zdobyciu mistrzowskiego tytułu, z którego i miasto i region mogą być słusznie dumne.Można oczywiście dywagować, ile winy jest po stronie kierowcy busa, a ile po stronie kibica. Tyle tylko, że nie może to mieć żadnego znaczenia w kontekście późniejszej rozróby, gdzie pastwiono się nad kobietami w policyjnych mundurach i demolowano sklepy. Nie pamiętam takiego przypadku, kiedy radość i święto skrzyżowały się tak szybko ze wstydem i hańbą. Zawsze chwaliłem zielonogórskich kibiców jako najlepszych w kraju i nie mogę wprost pojąć jak sami zniszczyli swój mit. Nie wierzę, że da się to szybko odbudować. W tej sytuacji wolałbym już choćby brązowy medal, ale bez tak haniebnego zakończenia.
Dawno tak nie było, aby oba lubuskie kluby jednocześnie zdobyły medale mistrzostw Polski. Jednak w latach 1979-1984 i Stal i Falubaz czterokrotnie stawały razem na podium. I tak w 1979 r. Stal miała srebro, a Falubaz brąz, za to w 1981 r. zielonogórzanie byli mistrzem, a gorzowianie wicemistrzem. Rok później ponownie zwyciężył Falubaz, a Stal zdobyła brąz. Jeszcze w 1984 r. stalowcy wywalczyli srebrny medal, spychając o miejsce niżej Zieloną Górę. W 1991 r. oba zespoły dzielnie walczyły o podium, ale złoto zdobył Morawski, bo tak się wtedy nazywał zielonogórski klub, wygrywając w Gorzowie ze Stalą, która na skutek tej porażki zajęła tylko czwartą pozycję. Potem przez wiele lat oba nasze zespoły miały wzloty i upadki (spadki z ligi), ale mijały się z sukcesami i porażkami. Aż do dzisiaj.
Właściwie takiego sukcesu można się było spodziewać od początku sezonu, gdyż oba zespoły mierzyły - mając do tego pełne podstawy - w medale, a najlepiej w finał. Poza Toruniem i Lesznem nikt nie ośmielił się włączyć do tej walki gigantów, gdyż pozostała czwórka skupiła się raczej na odjechaniu sezonu, w trakcie którego nikt i tak spaść do niższej ligi nie mógł. W niczym to jednak nie umniejsza sukcesu Falubazu, który to klub, stając po raz czwarty z rzędu na podium (dwa razy złoto, po razie srebro i brąz), został fenomenem ostatnich lat. Piotr Protasiewicz jako kapitan drużyny (jedyny taki w lidze), Marek Cieślak jako trener - cudotwórca, człek niewielkiego wzrostu, ale wielkiego ducha i Robert Dowhan jako najbardziej charyzmatyczny prezes ekstraligi, choć nie mający dotychczas ze strony miasta odpowiedniego wsparcia, stanowią ekipę, jakiej w naszym żużlu nie było od dawna. Prezes nie tyle osiągnął sukces sportowy, ile zbudował markę, której mogłoby pozazdrościć Zielonej Górze wiele klubów piłkarskiej ekstraklasy. Nie byłoby zaś tego wszystkiego bez pomocy fanatycznych, bez reszty oddanych klubowi, znakomicie zorganizowanych i pełnych inwencji kibiców. Noc po sukcesie, jak wspomniałem wyżej, usuwam z moich myśli.
Obaj prezesi lubuskich klubów, co będzie wydarzeniem bez precedensu, już za kilka dni zostaną senatorami i mam nadzieję, że i lubuski i polski sport na tym zyskają, a żużel w szczególności. Jeśli chodzi o Stal to brąz zdobyty po masakrze Unibaksu stanowi pewną osłodę na koniec sezonu, choć ja osobiście nie uważam tego za sukces. W historii gorzowskiego klubu brąz ma niewielkie znaczenie. Nawet jeśli został zdobyty po dziesięciu latach starań. Te starania to zbyt mało i zbyt długo, aby mieć powody do radości. Zwłaszcza, że styl jazdy gorzowian na wyjazdach to jedno wielkie pasmo upokorzeń. Swój stosunek do medalu kibice wyrazili dość dobitnie - frekwencja na meczu z Toruniem po raz pierwszy w sezonie była bardziej niż mizerna. Moja ocena zespołu jest zbieżna z tą, wyrażoną po pojedynku z Falubazem przez prezesa Władysława Komarnickiego - to spasione, leniwe koty, który ożywają nieco tylko w obrębie własnego podwórka, zaś na obcym podkulają pod siebie ogon. Wierzę, że to towarzystwo, jeśli nie zostanie rozgonione na cztery wiatry, to przynamniej mocno przetrzebione. Duńska armada niech idzie do innej ligi. Inna sprawa, że na skutek irracjonalnego regulaminu, również zielonogórzanie będą musieli mocno przewietrzyć skład drużyny. Ale to już temat na zupełnie inne opowiadanie pod tytułem "Jak prezesi ekstraligi strzelają sobie w obie stopy".
Jerzy Synowiec - znany gorzowski adwokat, niegdyś prezes Stali, obecnie radny
Źródło:
http://gorzow.gazeta.pl/gorzow/1,35211,10418318,Jerzy_Synowiec__A_byliscie_najlepsi___.htmlDodano: 06-10-2011 13:00Odsłon: 242
Dodano: 06-10-2011 13:00
Odsłon: 242