Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Gorzów Wielkopolski »

Jaka była lubuska kampania wyborcza? Palikot, Aniołki i naboje

Jaka była lubuska kampania wyborcza? Palikot, Aniołki i naboje

Niewiele zapamiętam z kampanii wyborczej w Lubuskiem? Ale przecież była, nie toczyła się na Madagaskarze. Kilka momentów mogło zelektryzować. W rankingu umieszczam m.in. Wontorpartię, plecaki i kandydata Mrowca - pisze Artur Łukasiewicz, Gazeta Wyborcza.
Lubuska kampania, mimo narzekania na nudę i dożynkowy styl, jednym akcentem zapisze się w dziejach polskich kampanii parlamentarnych. Oto dzięki miejscowym politykom PO dowiedzieliśmy się, że słowo "lider" niekoniecznie oznacza lidera, czyli przywódcę.

W Gorzowie liderzy PO, poseł Witold Pahl i senator Henryk M. Woźniak, wylądowali na 17. i 22. miejscu na liście do Sejmu! Są to pozycje przynależne, jak to się mówi w żargonie sztabowców, "naganiaczom", a nie lokomotywom. Ich zadaniem jest wspomóc liderów z pierwszych miejsc, zbierając lokalnie potrzebne głosy. To coś takiego jak w kolarskim peletonie. Lider finiszuje skutecznie, dzięki pomocy wyrobników, kolarzy od czarnej roboty. W polityce ten podział ma też wymiar finansowy. "Naganiacze" dostają minimalne limity. Nie mogą sobie pozwolić np. na billboardy. Liderzy z Gorzowa zacięli zęby. Obaj, zdegradowani przez swą macierzystą partię, chwytali się wszystkiego, by nie przepaść w otchłani anonimowego peletonu. Np. zapraszali w prasie na różnego rodzaju konferencje, nie zapominając o koniecznej swojej fotografii. Wzmocnili aktywność na Facebooku. Senator odkrył np. skrywaną od lat miłość do żużla. Poseł Pahl zapraszał na "debaty liderów", nie zważając, że z kolejności na liście wynika, że nim być przestał. Jego sztab przedstawiał go w komiksie jako Supermana, niezwyciężonego amerykańskiego herosa filmowego.

Wontorpartia

Twardy lewicowy elektorat zamarł. Oto Andrzej Brachmański, niegdyś poseł i prominentny polityk SLD, zaapelował, żeby nie głosować na Bogusława Wontora, posła i szefa Sojuszu w regionie. Uczynił to dobitnie: - Wontor to zły człowiek jest. Nie zmieniam moich lewicowych poglądów, ale nie mam ochoty być dalej w Wontorpartii.

Ktoś mógłby uznać, że z Brachmańskiego wylała się żółć i frustracja. Bo nie znalazł się na liście, bo musi dalej być radnym w Zielonej Górze, co jest poniżej jego ambicji. Tyle że SLD jest zbyt doświadczoną formacją, tu nie ma miejsca na przypadek. Idzie o przywództwo w partii. Ewentualna porażka Wontora wzmocni frakcję prezydenta Zielonej Góry Janusza Kubickiego, który wokół siebie skupił część działaczy. Prezydent nie ukrywa specjalnie, że chciałby Wontora zastąpić. Potrzebował straceńca. Brachmański wziął na siebie rolę zderzaka. Historia z SLD niesie jeszcze jedną lekcję. Przyjaźnie w polityce nie są na dobre i na złe. Brachmański wiele zawdzięcza Wontorowi i jego ZSMP. W 1997 r. młodzieżówka kleiła mu plakaty w kampanii do Sejmu, biegała w koszulkach z jego twarzą. Po zwycięstwie, Brachmański zrewanżował się pieczonym dzikiem na pikniku w Łagowie. Byli z Wontorem jak bracia. Zafascynowani Fidelem Castro (choć Wontor bardziej kubańskimi plażami), spychali w cień stary beton. Dziś po miłości nie ma śladu. Jest rywalizacja.

Mrowiec i Komarnicki

Najciekawszy kandydat tej kampanii uwierzył, że żadne partyjne ograniczenia go nie dotyczą. Zbigniew Mrowiec, dwójka na liście PJN. W życiorysie pierwsza Solidarność, internowanie, 20 lat na emigracji, przedsiębiorca. Po powrocie z Zachodu chłodnym okiem spojrzał na woj. lubuskie i orzekł, że ta dwustołeczność to bubel, hamulec rozwoju regionu, prowadzi do zaścianka. - Stolica powinna być jedna - wypalił Mrowiec i wskazał Zieloną Górę, wywracając do góry nogami umowę paradyską. - 12 lat istnienia województwa pokazało, że zafundowaliśmy sobie walkę, który urząd ma być gdzie - diagnozował. Wymyślił nawet wierszyk. - Dziś po latach już dwunastu mamy jeden wielki zastój, wypłowiała suknia ślubna, dla obojga miłość zgubna, albo jedno pójdzie przodem, albo skończy się rozwodem - rymował.

Konkurencja z dużych partii uznała go za niegroźnego wariata i element kampanijnego folkloru. Regionalny PJN już taki pobłażliwy nie był. Mrowca partia uznała za szkodnika i objęła ostracyzmem. Tak się płaci za szczerość.

Bohaterem w krajowej kampanii jest Janusz Palikot. Czekałem, który z lubuskich polityków pójdzie jego śladem. Ludzie z listy Palikota nie okazali się nawet jego dziesiątą kopią. Nieoczekiwanie po pomysły Palikota sięgnął Władysław Komarnicki, prezes żużlowej Stali Gorzów i kandydat solista na senatora. Komarnicki, na co dzień także biznesmen, uznał, że administrację trzeba redukować, Urząd Wojewódzki likwidować. Momentalnie nadział się na kontrę rywalki wojewody Heleny Hatki (PO), która jest pewna, że Gorzów bez Urzędu Wojewódzkiego stanie się zaściankiem, a bezkonkurencyjną stolicą ogłosi się Zielona Góra. Komarnicki lekko się przestraszył, zaczął kluczyć, że nie to miał na myśli, a niespełnione reformy Tuska. Tak to bywa, jak powie się za dużo.

Plecaki, aniołki i naboje

Taką kampanię nazywa się "plecaczkową" (copyright mecenas Kazimierz Pańtak). Kandydat podpiera się w ulotkach i spotach znanymi ludźmi. Na ich plecach chce wjechać do parlamentu. I obnosi ten cenny plecak jak trofeum myśliwskie. Najcięższy niósł w kampanii Bogusław Wontor. Zebrał poparcie Aleksandra Kwaśniewskiego, Ryszarda Kalisza, europosłów Bogusława Liberadzkiego i Wojciecha Olejniczaka. Ciężar podniósł także zagraniczny zaciąg w osobie Martina Schulza z SPD, przyszłego szefa Parlamentu Europejskiego.

Kandydaci PO najchętniej wspomagali się Donaldem Tuskiem. Premier jest obecny na większości ulotek PO. Robert Dowhan (kandydat na senatora) dołożył jeszcze Lecha Wałęsę, a Waldemar Sługocki, kandydat do Sejmu, rektora Uniwersytetu Zielonogórskiego.

Na polu plecakowym błysnął poseł PiS Jerzy Materna. Chwali się "aniołkami" prezesa Kaczyńskiego. - Jurek to najlepszy kandydat. Powinien mieć na imię Uczciwość - polecają zielonogórskiego parlamentarzystę urodziwe kandydatki PiS. Zbigniew Ziobro, też obecny w plecaku Materny, zupełnie przyblakł. Specjaliści od PR twierdzą, że kampania z komitetami honorowymi i legionem wspierających autorytetów i celebrytów za bardzo nie pomaga. Wyborcy niezbyt chętnie ufają tym, którzy chowają się za plecami powszechnie znanych.

Z pewnością tę kampanię zapamięta posłanka PO Bożenna Bukiewicz. Były żołnierz zawodowy z Czerwieńska przysłał do jej biura list z pogróżkami i dołączył trzy pociski. Nadawcy nie podobały się plany budowy kolejowej obwodnicy Czerwieńska. Nabojami zainteresowała się prokuratura. Sprawa rozeszła się po kościach. Żołnierz wykupił w prasie ogłoszenia z przeprosinami. Wychodzi na to, że praca posła może nie jest tak niebezpieczna jak strażaka, ale to też nie sielanka.

Hity kampanii

Co było hitem lubuskiej kampanii wyborczej? Spory w SLD i PO? Akcje Mrowca, dziwne przesyłki czy duch Palikota? A może coś jeszcze? Podyskutuj na forum


Źródło: Gazeta Wyborcza Gorzów
http://gorzow.gazeta.pl/gorzow/1,35211,10425939,Jaka_byla_lubuska_kampania_wyborcza__Palikot__Aniolki.html
Dodano: 07-10-2011 13:00
Odsłon: 278

Skomentuj: