Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Gorzów Wielkopolski »

Lubuszanie głosowali. Mała bomba, duży Sejm

Lubuszanie głosowali. Mała bomba, duży Sejm

Niedzielny poranny fałszywy alarm bombowy w Gorzowie mógł sprawić, że miliony Polaków poczekają parę godzin dłużej na ogłoszenie w telewizji nieoficjalnych wyborów. Skończyło się na niepewności.
Wyborcza niedziela w Gorzowie zaczęła się od alarmu bombowego. Policjanci patrolujący nad ranem teren na os. Słonecznym znaleźli przed szkołą przy ul. Gwiaździstej tajemniczy pakunek. Na drzwiach przypięto kartkę, że to bomba.

W szkole mieści się jeden z lokali wyborczych, w których zarejestrowano 2 tys. wyborców. Niewielka grupka czekała przed szkołą. Otwarcie opóźniono o 2,5 godziny, a mieszkańców sąsiednich bloków ewakuowano. Przyjechali pirotechnicy. - Lokal sprawdził policjant z psem. Wszystko było w porządku - mówi Bogumiła Hałas, dyrektorka Zespołu Szkół nr 6. Po 8 Pirotechnicy wywieźli paczkę i mieszkańcy mogli wrócić do domów. Komisja zaczęła pracę o godz. 9.30.

- Nie było bomby. Na szczęście dysponujemy odpowiednim sprzętem i wszystko trwało relatywnie krótko - mówi Sławomir Konieczny, rzecznik lubuskiej policji. Policja szuka sprawcy. Zabezpieczyła m.in. odciski palców na drzwiach szkoły.

Kobiety na kobiety

Pechowy lokal w Gorzowie był otwarty do godz. 21, jak w całym kraju. Okręgowa Komisja Wyborcza w Zielonej Górze zdecydowała, że głosowanie nie będzie przedłużone.

Inni gorzowianie głosowali bez kłopotów. Sebastian i Agnieszka Klim przyszli zagłosować rodzinnie, wraz z synkiem Piotrem. Wybór dla nich nie był trudny. Deklarują się jako stały elektorat PiS. - Przekonuje nas Jarosław Kaczyński. Polska powinna być bardziej sprawiedliwa dla pracowników, a nie tylko dla pracodawców. My nie sięgamy tak daleko jak inni. Nasza polityka to rodzina - mówią młodzi rodzice.

Rodzinnie głosowali również Wanda, Karina i Edward Mareccy. Spotkaliśmy ich w lokalu przy ul. Czereśniowej. - Kobiety głosują na kobiety. Razem z córką głosowałyśmy na Helenę Hatkę do Senatu i na Katarzynę Osos do Sejmu. Czyli PO. Mąż na SLD. Chciałam go przekabacić, ale się nie udało - śmieje się pani Wanda.

Władysław Staśkiewicz z ul. 30 Stycznia ma już 73 lata. Jak sam mówi, jest "dzieckiem wojny". Swoje w życiu przeżył. A w kapitalizm nie wierzy. Boi się tego, że upadają firmy, że Polska się zadłuża. - Na senatora wybrałem Jana Świrepo. Kończył technikum mechanizacji rolnictwa w Strzelcach. Tak samo jak ja. Do Sejmu wybrałem Elżbietę Rafalską. Można się dziwić, że tu PSL, a tu PiS, ale Rafalska to szlachetna kobieta. Spokojna, nie wywrotowa. Mogła być prezydentem miasta, ale niestety, nie udało się.

Sebastian Konieczny z ul. Sikorskiego obstawił Ruch Palikota. - Kontrowersyjny człowiek, ale moim zdaniem może wprowadzić wiele zmian. Ma wizję. A przy tym cięty język, co zresztą według mnie pomaga. Do tego ma też atrakcyjny, radykalny program - opowiada.

W Zielonej Górze wybory przybiegały bez zakłóceń. Nie oznacza to jednak, że skarg nie było. - Ludzie bez przerwy dzwonią, z różnymi sprawami. Najczęściej nie podoba im się wystrój lokali wyborczych. To nie żart. Chcą np. aby przesunąć stolik o 20 cm. Z tym wszystkim kierują się do Państwowej Komisji Wyborczej, a my musimy to na bieżąco wyjaśniać - mówi Stanisław Blonkowski, dyrektor Krajowego Biura Wyborczego w Zielonej Górze. O godz. 14 odnotowano w Zielonej Górze i Gorzowie najwyższą frekwencję w regionie - 22,7 proc. Najniższa była w gminach Maszewo (10,4 proc.), Bytnica (12,1 proc.) i Trzebiechów (12,35 proc.).

Latarnik podpowiada

W Zielonej Górze przy ul. Urszuli głosowali Tomasz z żoną. Skreślili kandydatów PO. Karty do urny wrzucił ich syn Kubuś. - Żyje się w miarę dobrze i oby nie było gorzej - tłumaczą wybór.

Agata, ma 31 lat i wyższe wykształcenie. Pracuje w dużej zielonogórskiej firmie. - Głosowałam na Jacka Kurzępę z PiS. Znam go jako harcerza i społecznika. Pisze w tygodniku "Niedziela". Głosowałam na człowieka, nie na partię. Wybrałabym go, nawet gdyby startował z innego ugrupowania - mówi. Dzień przed wyborami zrobiła w test "Latarnik wyborczy 2011". - Okazało się, że powinnam wybrać PSL. No to na senatora skreśliłam Czesława Fiedorowicza. To mądry człowiek - tłumaczy.

Twardy elektorat lewicy w tych wyborach wydawał się rozczarowany. - Zawsze głosuję na SLD. A ja nie zmieniam poglądów i nigdy żadnego głosowania nie opuściłem. Żeby było śmieszniej, do Senatu nie było kogo wybrać. Byłem zmuszony oddać głos na Radkiewicza. No trudno, przynajmniej raz zagłosowałem na kogoś bezpartyjnego - przyznaje pan Kazimierz, 55-letni ekonomista. Nie ma wielkich, powyborczych oczekiwań. - Myślę, że nic się nie zmieni. Oby tylko gorzej nie było.


Źródło: Gazeta Wyborcza Gorzów
http://gorzow.gazeta.pl/gorzow/1,35211,10439919,Lubuszanie_glosowali__Mala_bomba__duzy_Sejm.html
Dodano: 10-10-2011 13:02
Odsłon: 385

Skomentuj: