Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Rzeszów »

Tusk strasząc kryzysem, osiągnął efekt bumerangowy

Tusk strasząc kryzysem, osiągnął efekt bumerangowy

Inwestycje na Podkarpaciu? Tu idą ochłapy, pikuś w porównaniu z tym, co dzieje się w innych częściach kraju. Autostrada? Jeśli ktoś nie jeździ autem w stronę jej budowy, nie widzi tego. Jak Ferenc pobudował kawałek chodnika, to każdy widział - przyczyn przegranej PO na Podkarpaciu szuka dr Leszek Gajos
Patrząc na wyniki wyborów do parlamentu na Podkarpaciu, dr Leszek Gajos z Wyższej Szkoły Prawa i Administracji jest w stanie zaryzykować tezę, że ewidentna przegrana Platformy może zostać uznana za wygraną.

- Bo po raz pierwszy w nowej historii Polski partii, która jest "upaprana" władzą, tak mało spadło - mówi ze śmiechem dr Gajos.

A już na poważnie - przyglądamy się wynikom PO w Rzeszowie. Tu, przypomnijmy, PO straciła ponad 6 tys. głosów w porównaniu z wynikami sprzed czterech lat. Co się mogło stać?

- Rzeszów jest szczególnym przypadkiem. Te wielkie budowy, czyli autostrada, inwestycje na lotnisku, obwodnica, one dyskontowały się na konto Tadeusza Ferenca i PO. Prosty wyborca nie wnika w szczegóły. Dlatego za te osiągnięcia nie przypina się medali tylko Platformie, odbierać je może także Ferenc - mówi dr Gajos.

Po wtóre, socjolog radzi spojrzeć na skutki kryzysu. Mimo że Rzeszów nie cierpi na duże bezrobocie, kryzys może zbierać tu polityczne żniwo:

- Premier Tusk strasząc PiS-em i widmem dużego kryzysu, osiągnął efekt bumerangowy. Ludzie zaczęli się bać, czy on temu podoła. A ludzie na Podkarpaciu wierzą w to, że jak ktoś więcej obieca, tym więcej zrealizuje. Bo PiS w swojej ideologii jest partią konserwatywną, prawicową, a jeśli chodzi o gospodarkę, widzenie ekonomii i społeczeństwa to partia socjalna. Ludzie biedniejsi wierzą tym, którzy więcej obiecują - tłumaczy dr Gajos.

Upatruje też sukcesu PiS w Rzeszowie w słabnącej popularności prezydenta Tadeusza Ferenca.

- Rzeszów przeżywa potężny kryzys tożsamości. Cały wynik Rzeszowa był opierany wcześniej na jednej osobie - prezydencie Ferencu. To on ciągnął lewicę, był jej idolem. Część jego zwolenników przeszła teraz na PiS - uważa dr Gajos.

Kolejnym powodem spadku poparcia Platformy i przewagi PiS w Rzeszowie mogą być utracone nadzieje:

- Ci, którym się wydawało, że PO przeprowadzi reformy, zawiedli się. To spora grupa osób, z których część zagłosowała teraz na PiS, inni na Palikota. A jeszcze inni zostali w domu. Stąd brakujące ponad 6 tys. głosów PO w Rzeszowie. Poprzednie wybory to była typowa mobilizacja antypisowska, to byli jednokrotni wyborcy. Po czterech latach zostali w domu. Najprawdopodobniej to ludzie średniego pokolenia, którzy przez wiele lat nie głosowali, poszli do wyborów po histerii antypisowskiej - ocenia dr Gajos.

I wreszcie inwestycje. To, na czym PO także na Podkarpaciu i w Rzeszowie postanowiła oprzeć swoją kampanię.

- Mimo wielkiej propagandy jednak więcej beneficjentów "Polski w budowie" jest na ścianie zachodniej. Tu idą ochłapy, to pikuś w porównaniu z tym, co dzieje się w innych częściach kraju. Bo co u nas się dzieje? Autostrada? Jeśli ktoś nie jeździ autem w stronę jej budowy, to nawet tego nie widzi. Inwestycje na lotnisku? Nie są widoczne dla codziennego zjadacza chleba. Bo jak Ferenc pobudował kawałek chodnika, to każdy widział. A strefa? Kto widzi strefę pod lotniskiem? Pracownicy zatrudnieni w kilku firmach tam działających i tyle - mówi dr Gajos.

Naukowiec przygląda się też wynikom Ruchu Palikota i nie widzi w nich sensacji. - Palikot wygrał w odruchu sprzeciwu przeciw establiszmentowi. Medialnie dobrze się sprzedał, mówił głośno o sprawach, o których wielu myśli. Według mnie nie można mówić o fenomenie Palikota, głosy oddane na niego to normalny odruch. I nie ma znaczenia, że na Podkarpaciu czy gdziekolwiek indziej jego kandydaci byli nieznani. To nazwisko lidera przyciągało - ocenia dr Gajos.

SLD? - Nie był dostatecznie widoczny w czasie całej kadencji. Ujawnił się tak naprawdę pół roku przed wyborami, to za późno. Na niekorzyść tej formacji zadziałało też przypominanie, że podczas rządów lewicy nie zostały podjęte działania na rzecz świeckości państwa. Ci więc, którym zależy na takich działaniach, zagłosowali na Palikota. Ci, dla których ważne są względy socjalne, wolą zagłosować na PiS, bo ta partia bardziej się stara - ocenia dr Gajos.


Źródło: Gazeta Wyborcza Rzeszów
http://rzeszow.gazeta.pl/rzeszow/1,34962,10447339,Tusk_straszac_kryzysem__osiagnal_efekt_bumerangowy.html
Dodano: 11-10-2011 12:00
Odsłon: 171

Skomentuj: