Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Gorzów Wielkopolski »

Wielki przegrany, czyli martwe dusze zadusiły Woźniaka

Wielki przegrany, czyli martwe dusze zadusiły Woźniaka

Henryk M. Woźniak startował do Sejmu z 22. miejsca. PO nie chciała go wystawić w ogóle, a na listę trafił dzięki interwencji Donalda Tuska. Zdobył niespełna 5,5 tys. głosów. Za mało, żeby wejść do parlamentu.
Dariusz Barański: Duże zaskoczenie. Można się było spodziewać, że tak znany polityk zbierze jednak więcej głosów. Miejsce na liście jednak ma znaczenie?

Henryk Maciej Woźniak: Ma duże znaczenie. Ale sposób prowadzenia kampanii przez konkurencję też nie pozostał bez wpływu. Było zdzieranie, zamalowywanie, niszczenie. Apelowałem do policji o dopełnienie ochrony i podjęcie czynności prawnych. Zaskoczyła mnie bierność policji i straży miejskiej. Brakowało, żeby na grobowcu biskupa Pluty wisiały plakaty, bo wisiały już metr od drzwi katedry. Zniknęły plakaty w przeddzień wyborów w piątek na całej trasie na Grand Prix i pojawiły się plakaty tylko dwóch kandydatów. W Zielonej Górze kampania była wyważona i spokojna, a tutaj był małpi gaj. Zdziczenie, a nie uprawianie polityki. Poza tym można prześledzić moją obecność w mediach. W telewizji publicznej byłem ostatni raz gościem 9 sierpnia, przypominałem tym, którzy o tym decydują, i uważano, że wszystko jest OK. Byli i tacy, którzy występowali co tydzień. A ktoś stolik w autobusie postawił i to była informacja dnia. Moje działania mające walor inicjatyw publicznych pozostawały bez echa.

Przeżywał pan samotność outsidera we własnej partii podczas kampanii?

- Ja nie byłem samotny, bo przecież nie robiłem tej kampanii własnymi rękoma czy przez wynajętą firmę.

Ale wieczór wyborczy spędził pan we własnym biurze. Nie świętował pan z innymi.

- Ja tam nie poszedłem, żeby nie siedzieć w towarzystwie tych ludzi i w atmosferze "martwych dusz". Widzę w tym rękę pana Szadnego, że środowisko PO w Gorzowie tak się zachowywało. On był na tym spotkaniu. PO jest moją formacją, jestem jednym z założycieli. Ale nie z takimi ludźmi. Dlatego PO nie potrafi się oczyścić. Wierzę jednak, że przyjdzie taki moment. Proszę zauważyć, że PO ma w Gorzowie o 8 tys. gorszy wynik niż w poprzednich wyborach. I tak jest z wyborów na wybory. Proszę spojrzeć na wynik w wyborach na prezydenta w zeszłym roku i cztery lata temu. To jest wielki zjazd w dół. Mnie ludzie się pytali dziesiątki razy o "martwe dusze" i ja musiałem się krztusić, bronić dobrego imienia. I być może do mnie to przylgnęło.

Pozostaje pan w polityce?

- Na ten moment mam dość. Chcę podziękować ludziom, którzy byli ze mną, okazywali serdeczność, nie tracąc wiary, że polityka to jednak godna rzecz. Jestem urlopowany w banku i tam wrócę. Tam jest moje miejsce. A co dalej, zobaczymy.

Nie będzie pan uzdrawiał gorzowskiej PO?

- To środowisko musi przejść katharsis. Jak to jest, że formalnie pana Szadnego i jego syna nie ma w PO, a na wieczorze wyborczym bryluje? Ktoś to toleruje, ktoś wstawia na listę protegowanych z tego środowiska.

A może spróbuje pan wrócić do gorzowskiego ratusza? Kto wie, może wybory prezydenckie będą wcześniej.

- Kolejka Sobolewskich i innych będzie pewnie długa. Nie chcę o tym mówić. Chcąc myśleć o mieście, trzeba mieć z kim to robić.


Źródło: Gazeta Wyborcza Gorzów
http://gorzow.gazeta.pl/gorzow/1,35211,10447205,Wielki_przegrany__czyli_martwe_dusze_zadusily_Wozniaka.html
Dodano: 11-10-2011 13:00
Odsłon: 298

Skomentuj: