Wiadomości » Rzeszów »
Czy szafki dla uczniów odchudziły tornistry? Nie, bo...
Czy szafki dla uczniów odchudziły tornistry? Nie, bo...
Czy uczniowskie tornistry stały się lżejsze dzięki szafkom, które już od trzech lat sukcesywnie pojawiają się w szkołach? Rodzice: - Nie, bo dzieci nadal nie zostawiają w nich podręczników. Nauczyciele: - W tornistrach ciągle jest wiele niepotrzebnych rzeczy.Klasa Ia w Szkole Podstawowej nr 15 w Rzeszowie. Wychowawczyni Krystyna Borkowska otwiera kolejne drzwi szafek w regale stojącym za ławkami uczniów: w jednej są bloki, w drugiej teczki z wyprawką, osobna jest na sprawdziany i zeszyty do kaligrafii.
Uczniowie mają też indywidualne szuflady. Co w nich jest? - pytamy. - Kredki, pędzle, nożyczki, kleje...
- W mojej jest grecka plastelina - dodaje jedna z dziewczynek.
A co nosicie w plecakach oprócz zeszytów? - Kanapki, słodycze, chusteczki, coś do picia - wyliczają pierwszaki.
- Ja mam dwa radyjka.
- Kucyka.
- Dwa resoraki.
Krystyna Borkowska wyjaśnia: - Pierwszaki do półrocza mogą jeszcze przynosić po jednym resoraku. Drugi dla kolegi? - dopytuje ucznia, który przekroczył ustalony limit.
W 2009 r. Ministerstwo Edukacji wprowadziło przepis zobowiązujący podstawówki i gimnazja do zapewniania uczniom możliwości pozostawiania w szkołach części podręczników i przyborów.
Rzeszowskie Gimnazjum nr 8 podeszło do tego niezwykle poważnie. - Mieliśmy bardzo małą szatnię i szukaliśmy jak najlepszego rozwiązania - wyjaśnia Stanisława Bajorska, dyrektorka Gimnazjum nr 8.
Szkoła wybrała pomarańczowe, czerwone i beżowo-złote dwupoziomowe szafki zamykane na szyfr. - Ustawiliśmy je w holu i korytarzu. Są świetnie rozplanowane: są w nich wieszaki, miejsce na dużą teczkę, buty, książki - informuje dyrektorka, ale nie chce zdradzać ceny. - Przedstawiciele firmy przyjechali do nas, a rada rodziców podjęła z nimi bardzo skuteczne negocjacje i udało się obniżyć cenę o 10 tys. zł. Zapłaciliśmy kilkadziesiąt tysięcy, a koszty pokryło miasto - mówi Bajorska. - Szafki sprawdzają się świetnie, nie psują się.
Dla wielu szkół finanse są barierą nie do pokonania. - Jeden moduł szafki z certyfikatami bezpieczeństwa, a tylko takie możemy kupować do szkoły, to koszt 700 zł. Kto ma za to zapłacić? Szkoła czy rodzice? Nie mamy pieniędzy na indywidualne szafki, więc trzy lata temu nauczyciele wygospodarowali miejsce w szafkach stojących w klasach. Dzieci nie chciały tam zostawiać swoich rzeczy, więc wszystko umarło śmiercią naturalną - mówi jeden z dyrektorów podstawówki.
Tego, czy wszystkie szkoły mają już szafki dla uczniów, nie sprawdzało dotychczas ani kuratorium, ani wydział edukacji rzeszowskiego urzędu miasta. - Sądzę, że szkoły sukcesywnie przez ostatnie trzy lata zrealizowały ten przepis, ale czy wszystkie? Nie sprawdzaliśmy, bo to jest obowiązek nałożony na szkoły. Zawsze zapewniamy środki potrzebne dyrektorom - zapewnia Zbigniew Bury, dyrektor wydziału edukacji UM i podkreśla: - Ułatwiamy realizację tego zobowiązania poprzez zakup podręczników do matematyki i języka polskiego. Te książki są kupowane do bibliotek w gimnazjach i pozostawiane do dyspozycji nauczycieli tych przedmiotów.
Czy w każdej szkole tornistry są lżejsze? - Może odrobinę, bo dziś każdy ma świadomość, że trzeba je odciążać. Ja na przykład ustalam z uczniami jeden dzień w tygodniu bez dużego podręcznika. Przynoszę wtedy kserówki, ale uczniowie i tak przynoszą książki. Na wszelki wypadek - opowiada Renata Kędzierska, polonistka i dyrektorka SP nr 15. - Każda szkoła wypracowuje swoje metody. Bywa np., że ćwiczenia uczniowie zostawiają w szkole, bo korzystają z nich tylko na lekcjach.
Zgodnie z zapisami rozporządzenia szkoły miały obowiązek ulżyć uczniom, których objęła reforma programowa. Dziś pierwszy rocznik jest już w trzecich klasach szkoły podstawowej i gimnazjum.
Pozostali uczniowie jak dźwigali, tak dźwigają. - Tornister mojej córki w dni, kiedy ma więcej lekcji, waży nawet 10 kilogramów. Po dwie duże książki do każdego z sześciu przedmiotów, które ma w danym dniu, do tego buty zamienne, rzeczy na basen. Nie widzę żadnych zmian od czterech lat. Co najwyżej na gorsze - skarży się rodzic 10-latki.
Nauczyciele też nie mają złudzeń. - Dopóki mamy system kształcenia oparty na pracy domowej, dopóty uczniowie będą dźwigać ciężkie tornistry. Przy takich cenach książek nikogo nie stać na kupowanie podwójnych kompletów: jednego do domu, drugiego do szkoły - mówią.
- Do tego nie jest potrzebne rozporządzenie o szafkach, a zmiana mentalności ludzi. Marzę, by moje wnuki już nie musiały odrabiać lekcji w domu, by rodzice zabierali je do domu już "wyuczone", z odrobionymi lekcjami. Pamiętam, że i dla mnie, i dla mojego dziecka, był to koszmar - mówi jedna z dyrektorek.
Jacek Wojtas, kurator oświaty w Rzeszowie: - Prawda leży gdzieś pośrodku. Rodzice często nie mają pojęcia, co ich dzieci noszą w tornistrach, a są tam gry, maskotki albo podręcznik do przedmiotu, który jest tylko raz w tygodniu, a uczeń nosi go codziennie - żeby nie zapomnieć. Z drugiej strony nauczyciele tradycjonaliści nie wyobrażają sobie pracy na lekcji bez podręcznika. Po fali artykułów na ten temat wielu nauczycieli wzięło sobie to do serca i widać tego skutki. Na pewno każda szkoła powinna znaleźć złoty środek.
* Co dzieci noszą w plecakach?
* Czy korzystają ze szkolnych szafek?
* Czy dzięki nim tornistry stały się lżejsze?
Czekamy na opinie: listy@rzeszow.agora.pl, tel. 17 780 30 29.
Źródło: Gazeta Wyborcza Rzeszów
http://rzeszow.gazeta.pl/rzeszow/1,34962,10453636,Czy_szafki_dla_uczniow_odchudzily_tornistry__Nie_.htmlDodano: 12-10-2011 12:00Odsłon: 178
Dodano: 12-10-2011 12:00
Odsłon: 178