Wiadomości » Rzeszów »
Rzeszów wykłada kasę na kładkę. Kto ją potem utrzyma?
Rzeszów wykłada kasę na kładkę. Kto ją potem utrzyma?
Rzeszowski ratusz zdecydował - pokryje koszty remontu kładki dla pieszych nad Wisłokiem łączącej miasto z gminą Boguchwała. Ale Boguchwała kręci nosem. - Rzeszów chce nam sprzedać problem - ocenia wiceburmistrz Piotr Klimczak.Kładka została wybudowana 1949 roku przez mieszkańców Budziwoja (niedawno przyłączonego do Rzeszowa), którzy tędy skracali sobie drogę do Boguchwały. Do sklepów i przystanków autobusowych. Kładka przez lata służyła lokalnej społeczności, ale się zużyła. Wejście na nią od strony Boguchwały zostało zamknięte przez straż miejską. - Bo jest niebezpieczna - mówi wiceburmistrz Boguchwały Piotr Klimczak.
Zgodnie z wyrokiem sądu przeprawa jest własnością Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej z Krakowa. Jednak RZGW z tym się nie zgadza, twierdząc, że jest właścicielem rzeki, a nie urządzeń nad nią. Pat trwa, a kładka niszczeje i jest już niebezpieczna dla korzystających z niej.
- Zależy nam jednak na jej dobrym stanie, bo przecież służy naszym mieszkańcom - mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
Miasto postanowiło wydać na remont kładki połowę szacunkowych kosztów. Z dotacji celowej przeznaczyło pierwotnie na remont 175 tys. zł. Drugą połowę miała pokryć Boguchwała. Propozycja nie została jednak zaakceptowana przez samorząd Boguchwały.
- Teraz postanowiliśmy więc pokryć cały koszt remontu kładki, to około 350 tys. zł, i we własnym zakresie ją wyremontować - tłumaczy Chłodnicki. Dodaje jednak, że miasto oczekuje, iż utrzymaniem kładki zajmie się później Urząd Miasta i Gminy w Boguchwale.
Pismo z propozycją zostało już wysłane z ratusza do urzędu w Boguchwale.
- Na razie jednak do nas nie dotarło - twierdzi wiceburmistrz Klimczak. Propozycję ocenia jednak niezbyt pochlebnie. - Tu chodzi nie tyle o koszty remontu, bo te nie są duże. Bardziej idzie o późniejsze jej utrzymywanie i odpowiedzialność cywilną, która się z tym wiąże. Rzeszów chce nam sprzedać problem, wyłożyć pieniądze na remont, a nas obarczyć wykonywaniem prawa własności, którego przecież, podobnie jak Rzeszów, nie mamy - mówi Piotr Klimczak.
Zapewnia jednak, że gmina usiądzie do rozmów z urzędnikami z Rzeszowa. Spotkanie ma się odbyć 26 października w siedzibie zarządu zieleni miejskiej. - Mamy nadzieję, że wtedy znajdziemy jakieś rozwiązanie, ale na zasadach partnerskich - dodaje wiceburmistrz Klimczak i podkreśla także, że klimat do partnerskich rozmów się psuje. A to dlatego, że w kampanii wyborczej i po niej prezydent Rzeszowa zadeklarował kolejne poszerzanie Rzeszowa. W tym o sołectwa Kielanówka i Racławówka należące do gminy Boguchwała.
- To nie jest dobry kierunek. I dopóki Rzeszów będzie miał takie zapędy, a nie będzie słuchał racjonalnych argumentów przeciwko, to nie będzie dobrej atmosfery do rozmów. Odebranie naszej gminie Kielanówki oznaczałoby bankructwo gminy. A co z pozostałymi sołectwami? Mówił już o tym wicepremier Rostowski, ale do rzeszowskich urzędników argumenty nie trafiają - kończy Klimczak.
Źródło: Gazeta Wyborcza Rzeszów
http://rzeszow.gazeta.pl/rzeszow/1,34962,10487099,Rzeszow_wyklada_kase_na_kladke__Kto_ja_potem_utrzyma_.htmlDodano: 18-10-2011 12:00Odsłon: 375
Dodano: 18-10-2011 12:00
Odsłon: 375