Wiadomości » Gospodarka »
Co ty wiesz o prawie autorskim?
Co ty wiesz o prawie autorskim?
Dyskusja wokół ACTA i wolności internetu u wielu osób wywołała nerwowość. - Czy to prawda, że YouTube będzie nielegalny? Nie będę mógł już ściągać gier przez ACTA? Wielu rzeczy już dziś nie możesz- Skasowałem wszystkie pliki z dysku. Tato, też wyczyść to, co ściągnąłeś - z taką informacją do jednego z redaktorów "Gazety" zadzwonił kilkunastoletni syn. Powód? Zamieszanie wokół ACTA, międzynarodowej umowy dotyczącej walki z piractwem, ale i handlem podróbkami.
Na forach internetowych pojawiło się wiele pytań: co będzie z YouTube'em, a czy będę mógł ściągać pliki z Chomikuj, czy będę mógł ściągnąć nową wersję "Wiedźmina", nie płacąc.
Sęk w tym, że nie można dziś powiedzieć wprost, co tu zmienia ACTA. Organizacje pozarządowe walczące o prawa obywateli, wolność i swobodę internetu podkreślają, że to dokument idący w kierunku zaostrzania i egzekucji praw autorskich. Ale czy i jak zaostrzy odpowiedzialność karną, dziś nie da się wskazać.
Najważniejszy fakt jest jednak taki - ACTA nie zmienia z punktu widzenia aktualnego prawa tego, że obecnie rozpowszechnianie/udostępnianie też jest ścigane i w praktyce zdarza się, że np. policja robi naloty na użytkowników.
Ściągam z sieci książkę Paula Coelho, album Madonny, serial „Sons of Anarchy”. Czy to dziś legalne? I tak, i nie. Po pierwsze, mamy w polskim prawie tzw. dozwolony użytek prywatny, który obejmuje korzystanie nieodpłatne z już rozpowszechnionego utworu. W przypadku ściągania z sieci plików ten dozwolony użytek podzielił prawników na dwa obozy. Ten bardziej liberalny uważa, że ściąganie na własny użytek - jeśli za to nie płacimy - nie jest nielegalne.
A jeśli płacimy? Serwisy zaliczane do pirackich kuszą - np. można im zapłacić za szybsze pobieranie, brak ograniczenia co do liczby ściąganych plików albo co do wielkości pliku.
Oczywiście ani twórcy, ani właściciele praw tych pieniędzy nie dostają. W momencie kiedy pojawia się odpłatność za ściąganie, wykraczamy poza strefę dozwolonego użytku.
I naruszamy wtedy prawa twórców?
Powstaje pytanie, czy ściągając, naruszamy - jak to określa ustawa - słuszne interesy twórcy. Twórcy twierdzą, że pobieranie narusza ich interesy, bo pozbawia ich zysków. Wytwórcy bardzo dużo mówią na temat swoich strat - to działa na wyobraźnię - ale rzadko popierają swoje tezy kontrowersyjnymi obliczeniami. Są też badania, które dowodzą, że ci, którzy ściągają pliki, wcale nie kupują mniej płyt niż nieściągający. A wręcz że to oni są najlepszymi "klientami" kultury.
Tak czy inaczej organizacje reprezentujące np. przemysł nagraniowy (jak choćby ZPAV) są zdania, że darmowe ściąganie z sieci (o ile nie jest to serwis działający legalnie, płacący licencje) łamie prawo.
Ale - uwaga - w praktyce ściągających nie ścigają. Ścigają tych, którzy pliki rozpowszechniają. Bo tu dyskusji nie ma. Dzielisz się z innymi plikami w sieci (o ile nie są to osoby bliskie, pozostające w możliwym do udowodnienia kręgu towarzyskim), musisz mieć zgodę właściciela praw.
A gra komputerowa „Wiedźmin”, „Call of Duty”, system Windows czy pakiet Microsoft Office?
Tu jest znacznie prościej. Gry i programy komputerowe nie podlegają dozwolonemu użytkowi osobistemu. Kto ściąga lub ściąga i udostępnia programy komputerowe i gry, łamie prawo.
Co grozi za nielegalne rozpowszechnianie? Zgodnie z art. 116 prawa autorskiego grzywna i pozbawienie wolności do lat dwóch (do trzech, jeśli rozpowszechnianie ma na celu uzyskanie korzyści majątkowej). A jeśli to stałe źródło dochodu - np. sprzedaż pirackich płyt na bazarze lub plików w sieci - maksymalna kara wynosi pięć lat. Jeśli udowodnisz, że działałeś nieumyślnie - grzywna i pozbawienie wolności do roku.
W praktyce najpierw organizacje typu ZPAV zaproponują ugodę: 1,9 zł odszkodowania za każdy rozpowszechniany utwór, za pełny album (to się już rzadziej zdarza - stawka dziesięciokrotna). W zeszłym roku ZPAV miał około tysiąca spraw, co trzecia kończyła się ugodą jeszcze przed wszczęciem procesu. Ugody wynoszą od kilkuset złotych do kilkunastu tysięcy złotych, najczęściej internauci płacą 4-6 tys. zł.
Jeśli zapadają wyroki pozbawienia wolności, najczęściej w zawieszeniu. Zdarza się, że sądy odmawiały wszczęcia postępowania z uwagi na niewykrycie sprawcy (np. nie udało się ustalić, kto pliki faktycznie ściągał), zdarza się też, że ZPAV czy inna organizacja odpuszcza.
Mój 14-letni syn dzielił się z innymi filmami w internecie. Nic o tym nie wiedziałem.
Może odpowiadać karnie przed sądem dla nieletnich. Może być też pociągnięty do odpowiedzialności cywilnej, bo za szkodę, którą wyrządza, nie jest odpowiedzialna tylko osoba poniżej lat 13. Oczywiście to znów teoria.
Kto może mnie ścigać?
Zgodnie z prawem następuje to na wniosek pokrzywdzonego (a także organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi). Tu właśnie - według niektórych interpretacji - ACTA mogłaby wprowadzić pewne zmiany, doprowadzając do tego, że naruszanie prawa autorskiego byłoby ścigane z urzędu.
Nagrywam na kamerze, jak gram piosenkę Pink Floyd, i wrzucam na YouTube.
Formalnie powinno się dbać o zgodę właściciela, bo jest to forma opracowania cudzego utworu. W praktyce: nikt raczej za to ścigać nie będzie, najwyżej klip zostanie usunięty. Warto podkreślić, że - mimo wszystko - właściciele praw starają się iść z duchem rozwoju i ścigać te ewidentne naruszenia ich praw. Niektórzy artyści czasem zaś proszą - w przypadku gdy ktoś wrzucił ich teledysk w słabej jakości - o podmianę na plik w lepszej jakości.
Tworzę parodię na bazie fragmentów filmów.
By równoważyć obie strony - właścicieli praw i korzystających z utworów - można korzystać z cudzego utworu na zasadach cytatu. To pojemna kategoria, podlegająca oczywiście interpretacji. Co do parodii wątpliwości zwykle nie ma. Inaczej gdy na przykład nagrywasz swój głos do fragmentu filmu albo dokładasz pokaz zdjęć do piosenki Pearl Jam. Jeśli taki "teledysk" wrzucisz na YouTube, zespół może zażądać jego usunięcia.
A co z właścicielami serwisów? Czy taki serwis jak YouTube.com albo Chomikuj.pl, na którym użytkownik umieści plik z filmem czy utworem muzycznym, też odpowiada za łamanie prawa?
To zależy. Tarczą takich serwisów jest dziś art. 14 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Zakłada on, że odpowiedzialność za udostępnianie plików co do zasady ponosi użytkownik, a nie administrator serwisu. Jednak właściciele YouTube czy Chomikuj mogą zostać pociągnięci do odpowiedzialności. Ale tylko wtedy, gdy właściciel praw lub ktoś działający z jego pełnomocnictwa zgłosi, że konkretny plik narusza jego prawa, a serwis mimo wezwania nie usunie go. W podobny sposób tę kwestię reguluje choćby amerykańska ustawa Digital Millenium Copyright Act (DMCA). Jednym z zarzutów, które Departament Sprawiedliwości wytoczył serwisowi Megaupload, był właśnie brak reakcji na zgłoszenia.
Organizacje jak ZPAV wolałyby, by można było np. jednorazowo wskazać właścicielowi serwisu Chomikuj: "Macie usunąć plik z piosenką Heya i pilnować, by w przyszłości ta piosenka się nie pojawiała". Ale prawo nie daje im skutecznego mechanizmu, by coś takiego na serwisie wymóc.
Tu teoretycznie ACTA też może mieć zastosowanie - bo mówi o pomocnictwie i podżeganiu w odniesieniu do firm trzecich (np. operatorów internetowych i serwisów). Powstała więc obawa, że będą one chętniej i częściej, być może z pominięciem drogi sądowej, przekazywać właścicielom praw dane użytkowników podejrzanych o naruszenia.
Pospolite ruszenie przeciw ACTA, cała Polska protestuje [WIDEO]>>
Źródło:
http://gospodarka.gazeta.pl/IT/1,69805,11034222,Co_ty_wiesz_o_prawie_autorskim_.htmlDodano: 26-01-2012 12:00Odsłon: 319
Dodano: 26-01-2012 12:00
Odsłon: 319