Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Gospodarka »

150 mln zł strat. Piraci psują polską muzykę?

150 mln zł strat. Piraci psują polską muzykę?

Piraci psują muzykę, jest coraz mniej debiutantów - ubolewają wytwórnie. - Zeszły rok był najlepszy - kontrują dziennikarze


Szaty nad kondycją polskiej muzyki rozdziera Związek Producentów Audio Video (ZPAV), organizacja zrzeszająca branżę fonograficzną. "Prawie 150 mln zł strat w ciągu ostatnich 10 lat, w tym 18 mln zł w roku 2010" - pisze w ostatnim raporcie.

Straty ZPAV liczył na podstawie nielegalnych nośników z muzyką. Przez ostatnią dekadę policja zarekwirowała u piratów 6,5 mln fizycznych nośników (płyt, kaset) i aż 9 mln plików z muzyką.

"I nie jest to tylko strata finansowa, to strata jakościowa. Ile muzyki można wyprodukować za takie pieniądze, ile wydać płyt, ilu artystów wypromować?" - pyta ZPAV. I sam sobie odpowiada: - Dużo. To wszystko jednak przepada bezpowrotnie razem z pieniędzmi, które znikają z rynku - mówi Jacek Jagłowski, członek zarządu ZPAV.

Organizacja wylicza, że piraci uderzają nie tylko w finanse wytwórni, ale też w muzyków, głównie młode talenty. Międzynarodowe IFPI (członkiem jest ZPAV) podaje np., że w Hiszpanii w ub.r. rynek nagrań skurczył się o 22 proc., a żaden lokalny artysta nie wskoczył na listę 50 najlepiej sprzedających się albumów. ZPAV podobne dane przytacza o Polsce. Według raportu od 2003 r. liczba debiutów na liście stu najlepiej sprzedających się w Polsce albumów spadła o 50 proc. (z ośmiu do czterech). Przy czym w zeszłym roku na tej liście nie było ani jednego muzyka z Polski.

Tyle że sprawa nie jest oczywista. - Raport zakrawa na ironię, bo zeszły rok był dla polskiej muzyki chyba najlepszy. Dogoniliśmy Zachód. W praktycznie każdym gatunku można było znaleźć dobrą polską płytę - ocenia Mariusz Herma, dziennikarz muzyczny "Przekroju". - To, co najciekawsze, odbywa się poza dużymi wytwórniami. Te utrzymują się albo z reedycji, albo składanek. Dla kształtowania kultury jest to bezużyteczne - dodaje.

Wtóruje mu Maciej Cieślak, założyciel alternatywnego zespołu Cieślak i Księżniczki, który zadebiutował w 2010 r. - Piractwo ma znaczenie tylko dla komercyjnych zespołów. Dla nas żadnego, bo nie opłaca się nas kopiować - mówi. I dodaje, że ze sprzedaży płyt czy z koncertów utrzymać się nie da. Dlatego jedna z wokalistek wyjechała do USA śpiewać w operze.

Ale płyty nie utrzymują też znanych muzyków. "Nie żyjemy ze sprzedaży płyt (...). Gdyby do kryzysu fonograficznego doszedł marazm koncertowy, to byłaby groza" - wyznawał w ostatnim "Przekroju" Wojciech Waglewski, lider Voo Voo.

Co więcej, argumenty ZPAV o debiutach są naciągane - gdyby liczbę debiutantów na liście Top 100 porównać do 2009 r., mielibyśmy wzrost o 100 proc.! Bo debiutantów było dwóch, tyle co w 2008 r. i 2007 r. Wyliczenia dotyczące strat są krytykowane - nie ma pewności, że ściągnięty z sieci plik, internauta by kupił.


Źródło:
http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,9022634,150_mln_zl_strat__Piraci_psuja_polska_muzyke_.html
Dodano: 28-01-2011 20:32
Odsłon: 272

Skomentuj: