Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Warszawa »

Kara dla burmistrza: Pani prezydent, tak się nie robi

Kara dla burmistrza: Pani prezydent, tak się nie robi

Nikt w stołecznym ratuszu nie kryje, że nagana dla burmistrza Ursynowa to tylko pretekst.
Burmistrz Ursynowa Piotr Guział dostał w czwartek naganę za umowę-zlecenie podpisaną przez jego urząd z Justyną Najgrodzką. Była ona przez lata cenioną i chwaloną ursynowską urzędniczką. Pod koniec ub.r. wygasła jej umowa o pracę. Ale sprawy, które dotąd wykonywała, ktoś musiał robić, powierzono je więc znowu jej, tym razem jako pracownikowi zewnętrznemu.

"To rozrzutność" - usłyszał burmistrz Guział w stołecznym wydziale kadr, odbierając naganę.

Nikt w stołecznym ratuszu nie kryje jednak, że był to tylko pretekst. Justyna Najgrodzka to córka Wiktora Czechowskiego, byłego wiceburmistrza Mokotowa, mocno dziś skłóconego z warszawską Platformą Obywatelską - Chodzi jednak nie tyle o przeszłość Czechowskiego, ile o jego obecne zajęcie. Pracuje dziś jako dyrektor ds. infrastruktury w Polnordzie, firmie budującej Miasteczko Wilanów, która domaga się od nas wysokich odszkodowań za tereny zajęte pod budowę dróg - wyjawił nam w czwartek bez żenady jeden z bliskich współpracowników Hanny Gronkiewicz-Waltz.

Miejscy urzędnicy sugerują analogię z niedawną sprawą wiceburmistrza Wilanowa, który złożył dymisję, gdy wyszło na jaw, że jego żona dostała pracę w Polnordzie. Fałszywy trop. Tam mógł zaistnieć konflikt interesów, w przypadku ursynowskiej urzędniczki - nie. Działa przecież w innej dzielnicy niż Polnord, nie zajmuje stanowiska kierowniczego i nie bierze udziału w decyzjach o wykupie gruntów pod drogi na Wilanowie.

Nagana dla burmistrza i presja na rozwiązanie umowy z Najgrodzką to posunięcie ekipy Hanny Gronkiewicz-Waltz dotąd niespotykane. Może teraz nadchodzi czas na zlustrowanie wszystkich urzędników! Kto ma ojca w firmie deweloperskiej, która nie chce budować miejskiej drogi? Czyja matka pracuje w Ministerstwie Finansów, duszącym Warszawę podatkiem janosikowym? A co, jeśli ktoś na przykład miał dziadka - a i owszem - w Wehrmachcie, który burzył stolicę dom po domu? Może zresztą nie wszystkich trzeba wyrzucać z pracy. Może wystarczy, jeśli złożą samokrytykę, potępiając działalność swoich bliskich?

Żarty na bok. W tej sprawie ironicznego uśmiechu nie da się długo utrzymać na ustach. Dzielnicowi urzędnicy nie ponoszą odpowiedzialności za grzechy swoich ojców.

Ekipie Hanny Gronkiewicz-Waltz dedykuję słowa Donalda Tuska sprzed niespełna pięciu lat: "Ludziom, którzy pracują dla mojego oponenta, grzebiąc w życiorysach moich przodków, odpowiem: odczuwam wielkie rozgoryczenie, że tego typu metody mają rozstrzygać, kto będzie prezydentem RP". A etycznym - pożal się Boże - autorytetom z tej ekipy radzę, by raczej przyjrzeli się swoim samorządowcom z Bemowa, którzy potrafią bez kolejki dać mieszkanie komunalne matce przyjaciółki.

Przeczytaj także: Bezprecedensowa kara dla burmistrza dzielnicy
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95190,9022720,Kara_dla_burmistrza__Pani_prezydent__tak_sie_nie_robi.html
Dodano: 29-01-2011 10:00
Odsłon: 323

Skomentuj: