Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Wrocław »

Sawka: Totalna rozprawa z Uniwersytetem Wrocławskim

Sawka: Totalna rozprawa z Uniwersytetem Wrocławskim

To bardzo nieprzyjemny tekst. Oto dr Andrzej Dybczyński, przedstawiciel kadry naukowej Uniwersytetu Wrocławskiego, zastępca dyrektora instytutu, oskarża ją o kolesiostwo, tchórzostwo i wszelkie marności. Takiej krytyki Uniwersytet Wrocławski jeszcze nie doświadczył
Dr Dybczyński nie używa tak ostrych słów jak kolesiostwo i tchórzostwo. Ale czy nie o panoszącym się na wrocławskiej uczelni kolesiostwie świadczy taki fragment jego tekstu: "A to trzeba popchnąć sprawę przyjęcia do pracy córki kuzynki sąsiadki z parteru, a to syn brata sekretarki troszkę boi się przed egzaminem, trzeba chłopcu pomóc, bo zdolny, choć trochę nieśmiały"? Dybczyński nie oszczędza także siebie: "Prosiłem i spełniałem takie prośby. Częściej niż inni. Podlej niż inni. Zresztą dalej tak robię".

Cały artykuł jest jednym wielkim oskarżeniem Uniwersytetu o mizerotę moralną.

Zdaje się, czarę goryczy przelała dyskusja wokół portretu prof. Leszka Pacholskiego [były rektor kazał się namalować jak zwykły człowiek, a nie hetman wielki koronny polskiej nauki - przyp. red.]. Dybczyński irytuje się nie tylko tym, że trzeciorzędny jego zdaniem problem stał się najważniejszym tematem na wrocławskiej Alma Mater, ale tchórzostwem kadry naukowej, która krytyczne opinie o portrecie wyraża wyłącznie anonimowo. "Cóż, cywilna odwaga oraz swoboda wypowiedzi mają swoje granice, zwłaszcza na Uniwersytecie" - konstatuje Dybczyński.

Oskarża profesorów o to, że uważają uczelnię za swoją profesorską wspólnotę, ale uchylają się od jakiejkolwiek odpowiedzialności za nią. Pisze, że Uniwersytet definiowany jest jako mieszanka najgorszych cech feudalizmu, kapitalizmu i socjalizmu. Nie ma litości nawet dla reformatorskich poczynań byłego rektora prof. Leszka Pacholskiego. Uważa, że próbował on "z polityczną ślepotą godną informatyka i menedżerską nieudolnością godną profesora zmienić elementy tego do gruntu chorego systemu" i poległ nie dlatego, że jego pomysły były złe, lecz dlatego, iż chciał dokonać zamachu na złotą uczelnianą wolność.

Dokonując tej bolesnej wiwisekcji, Dybczyński oskarża kadrę uniwersytecką o to, że pasożytuje na pieniądzach podatników i zwyczajnie je marnotrawi, że nie ma nic do przekazania studentom, uprawia fikcję naukową, toleruje udawanie pracy przez uczelnianą administrację. Dodaje przy tym, iż kadra nie ma żadnego tytułu, żeby umoralniać administrację, bo zachowuje się tak samo jak ona, czyli pozoruje robotę.

Tekst Dybczyńskiego jest ciosem dla Uniwersytetu o tyle boleśniejszym, że został wyprowadzony z wnętrza uczelni. Dr Dybczyński jest pierwszym, który publicznie, pod nazwiskiem, sformułował tak ostre oskarżenia pod adresem własnego środowiska.

Dla nas, dziennikarzy, jego zarzuty nie są zaskoczeniem. Słyszeliśmy je nieraz od pracowników różnego szczebla tej uczelni. Ale co ciekawe, oprócz Klausa Bachmana, naszego felietonisty i zarazem pracownika Uniwersytetu, nikt dotychczas nie chciał firmować swojej krytyki nazwiskiem. Wiemy więc, że Uniwersytet podobnie jak inne polskie uczelnie (co jest marnym usprawiedliwieniem) oparł się wszelkim reformom zainicjowanym przez 1989 rok. Wiemy, że nie ma propozycji naukowych dla Europy, wiemy, jak bardzo jest zbiurokratyzowany. Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie zwolnił 400 pracowników administracji i nie upadł. U nas nikt na jakiekolwiek potrząśnięcie stołkami się nie zdecydował. Uczelnia jest więc pełna ciepłych posadek. Tekst dr. Dybczyńskiego pokazuje, że w obecnej kondycji Uniwersytet Wrocławski nie ma żadnych szans na rywalizację z nowoczesnymi uczelniami. A jeśli nic się nie zmieni, będzie tylko gorzej.

"Nie chcę dłużej żyć w średniowieczu - cały tekst dr. Andrzeja Dybczyńskiego


Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9022323,Sawka__Totalna_rozprawa_z_Uniwersytetem_Wroclawskim.html
Dodano: 28-01-2011 19:34
Odsłon: 145

Skomentuj: