Wiadomości » Wrocław »
Mają dobry sposób na śmieci. Bierzmy z nich przykład
Mają dobry sposób na śmieci. Bierzmy z nich przykład
Polska jest na szarym końcu w unijnych statystykach porównujących efektywność gospodarowania odpadami. Mamy jednak od kogo się uczyć - kilka krajów Europy Zachodniej opanowało ten system niemal do perfekcjiRozmowa z dr. Ryszardem Szpadtem, naukowcem z Instytutu Inżynierii Ochrony Środowiska Politechniki Wrocławskiej, specjalistą od gospodarki odpadami
Karolina Drogowska: Z 27 krajów należących do Unii Europejskiej tylko w Polsce i na Węgrzech to nie gminy, lecz mieszkańcy są właścicielami produkowanych przez siebie odpadów. Dlaczego?
Ryszard Szpadt: Ten system ma swoje korzenie jeszcze w czasach komunizmu, kiedy ochrona środowiska była zapomnianą dziedziną gospodarki. Firmy zajmujące się zbiórką odpadów i tak należały do państwa, więc nie miało znaczenia, do kogo należały śmieci.
Kiedy po transformacji do Polski przyjechały zagraniczne, początkowo głównie niemieckie firmy chcące zagospodarować rynek odpadów, nie potrafiły zrozumieć, dlaczego - jak to ma miejsce u nich - systemem nie zarządza gmina. Jednak przedsiębiorcy bardzo szybko zorientowali się, że mogą na takim rozwiązaniu zyskać. W końcu to oni pobierają pieniądze od mieszkańców, a gmina nie ma nad nimi pełnej kontroli. Zaczęły więc pozbywać się odpadów w najtańszy możliwy sposób, czyli usuwając je na tanie składowiska.
I tak przeżyliśmy ponad 20 lat. Dopiero teraz, pod naciskiem Komisji Europejskiej, szykujemy się do zmiany prawa i wprowadzenia takiego rozwiązania, które od lat funkcjonuje w 25 krajach Unii. Tam to gmina jest właścicielem odpadów, to ona pobiera pieniądze od mieszkańców i w przetargach wyłania firmy, które są odpowiedzialne za wywóz, odzysk i unieszkodliwianie odpadów. Dla samorządów to nie zysk jest najważniejszy, ale troska o środowisko.
Czy to oznacza, że za granicą nie ma wysypisk?
- Docelowo wszystkie kraje minimalizują ilość składowanych odpadów. Niektóre za cel postawiły sobie całkowitą likwidację składowisk. Osiągnęli to już Szwajcarzy, bliskie zera są też Holandia i Dania. Częściowe znaczenie ma tutaj niewielki rozmiar tych krajów. Rządzącym szkoda oddawać nawet kawałka cennego terenu pod składowiska odpadów. Podobną zasadę przyjęły jednak również większe kraje, jak Szwecja czy Niemcy. Nasi zachodni sąsiedzi do 2020 r. zamierzają zamknąć wszystkie składowiska.
Unia wymaga też od nas, żeby do 2013 r. ograniczyć do 50 proc., a do 2020 roku do 35 proc. ilość składowanych odpadów ulegających biodegradacji w porównaniu do roku 1995. Nie jest to możliwe bez gruntownych reform. Te same zalecenia stare kraje Europy, przodujące w gospodarce odpadami, wypełniły już dawno. Teraz postulują, aby wprowadzić jeszcze bardziej rygorystyczne ograniczenia.
Czy na tle tych krajów wypadamy bardzo niekorzystnie?
- Dane zgromadzone przez unijne instytucje statystyczne pokazują, że Polacy w porównaniu do mieszkańców pozostałych 26 krajów produkują niewiele odpadów - ok. 320 kg na osobę. Tylko Czesi i Słowacy mają ich mniej. Duńczyk za to rocznie wytwarza ponad 800 kg. Średnia unijna wynosi 500 kg.
- Jednak to, że mamy tak stosunkowo niewielką ilość odpadów, nie zmienia faktu, że zupełnie nie potrafimy nimi gospodarować. Jedyne, w czym przodujemy, to w niechlubnym rankingu ilości składowanych odpadów. Ponad 90 proc. śmieci zwozimy na składowiska, jedynie kilka procent odzyskujemy, a nawet jednego nie spalamy, bo niby gdzie, jeżeli w Polsce działa tylko jedna, niewielka spalarnia w Warszawie. Dla porównania - w Holandii składuje się ok. 2 proc. odpadów, prawie 70 proc. odzyskuje i przetwarza biologicznie, a pozostałą część spala.
Czy szacunkowa produkcja śmieci w naszym kraju może być zaniżona ze względu na odpady pozostawione na tzw. dzikich wysypiskach w lesie czy w rowach?
- Te dane mogą się różnić o mniej więcej 20 proc. Dowodem jest fakt, że kiedy w 2001 r. wprowadzono opłaty za składowanie odpadów komunalnych, ich ilość wykazywana w statystykach drastycznie zmalała. Dlaczego? Częściowo zaniżano statystyki przyjęcia odpadów na składowiska, a także część obywateli, chcąc zaoszczędzić, pozbywała się śmieci na własną rękę. Część odpadów w okresie od jesieni do wiosny mieszkańcy spalają w piecach domowych, co przyczynia się do znacznego wzrostu zanieczyszczenia powietrza w tym okresie. Jednak nawet biorąc pod uwagę te możliwe różnice, nadal w porównaniu do innych kraju wytwarzamy mniej śmieci. W dalszym ciągu tylko ok. 90 proc. mieszkańców kraju korzysta ze zorganizowanego wywozu odpadów, pomimo że prawo zobowiązuje ich do tego.
Czy w rowach i lasach krajów starej Unii też znajdziemy śmieci?
- Zależy gdzie będziemy szukać. Całą Unię możemy bowiem podzielić na trzy grupy, w zależności od tego, kto najwięcej śmieci poddaje recyklingowi bądź spala. Najlepsze są kraje Beneluksu, Francja, Niemcy, Austria oraz Skandynawia, w tym głównie Dania i Szwecja. Gorzej radzą sobie Finlandia, Łotwa, Estonia i południe Europy. Do trzeciej grupy natomiast zaliczamy Europę Wschodnią i południowo-wschodnią, w tym Polskę.
Przejeżdżając przez kraje z pierwszej grupy, na terenach zielonych na pewno nie znajdziemy worków śmieci. Świadomość ludzi jest już na tak wysokim poziomie, że nikt nie pozwala sobie na tego typu zachowania. M.in. dzięki temu, że część kwoty, którą pobiera gmina za wywóz odpadów, przeznaczona jest na edukację ekologiczną. W Polsce natomiast, jeżeli któraś gmina decyduje się na szkolenie mieszkańców, koszty musi pokryć w dużej części z własnego budżetu. Nie wszystkie samorządy na to stać. Część środków na edukację ekologiczną można uzyskać w postaci dotacji z funduszy ekologicznych.
Częścią edukacji ekologicznej jest też system kar i nagród. Jakiego typu rozwiązania stosują wymienione kraje?
- Dania i Szwecja nałożyła opłaty na plastikowe i szklane butelki oraz puszki. Kupując w sklepie napój, płacimy kaucję, którą można odzyskać, oddając opakowanie do jednego ze znajdujących się w każdym supermarkecie automatów. W większości krajów, także w Polsce, nie płaci się za sortowane odpady wrzucane do wspólnych, kolorowych kontenerów. W Niemczech czasami umieszczane są w nich czujniki, które sprawdzają, czy aby na pewno wrzuciliśmy tam odpowiedni odpad. Pojemniki na sortowane odpady są też lokowane jak najbliżej domu. Ludzie nie lubią za daleko chodzić. Mieszkaniec ma też szansę uniknąć opłaty za wywóz nietypowych odpadów, jak np. gruz z remontu domu, odpady z ogrodu, odpady niebezpieczne z gospodarstwa domowego, jeżeli zawiezie je sam do punktu zbierania.
Także we Wrocławiu wprowadzono taką możliwość. Mieszkaniec miasta może zawieźć gruz budowlany do zakładu recyklingu przy ul. Jerzmanowskiej. Nie wolno go bowiem umieszczać w pojemniku na odpady komunalne, a zamówienie kontenera kosztuje kilkaset złotych. Niestety, część osób z lenistwa lub znów z chęci zaoszczędzenia wywozi gruz do lasu lub na pole.
W Niemczech wprowadzono też w niektórych gminach system "płać za tyle, ile wyrzucasz". Ważony jest pojemnik, w którym mieszkaniec zbiera niesortowane zmieszane odpady komunalne, i na tej podstawie oblicza się opłatę.
Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9044222,Maja_dobry_sposob_na_smieci__Bierzmy_z_nich_przyklad.htmlDodano: 03-02-2011 13:00Odsłon: 244
Dodano: 03-02-2011 13:00
Odsłon: 244