Wiadomości » Warszawa »
Msza za radnych na Pradze. "Kierujmy się miłością"
Msza za radnych na Pradze. "Kierujmy się miłością"
- Kierujmy się prawem miłości - apelował do dzielnicowych radnych Wojciech Lipka, kanclerz kurii warszawsko-praskiej, podczas piątkowej mszy w katedrze św. Floriana. Zrozumieli go opacznie: chcą nadal kochać, ale po swojemu.Na pomysł odprawienia mszy św. "w intencji przedstawicieli władz samorządowych naszej dzielnicy, aby w swoich działaniach kierowali się prawdą i dobrem mieszkańców Pragi", wpadł oddział Akcji Katolickiej przy katedrze św. Floriana. A dokładnie - udzielająca się w nim radna PiS Katarzyna Jasińska. Dlatego radni PO i SLD zbojkotowali nabożeństwo.
Karnie stawili się za to radni PiS i Praskiej Wspólnoty Samorządowej (PWS). Lider PWS Jacek Wachowicz zajął miejsce w pierwszej ławie. Z tyłu samotnie siedział Łukasz Muszyński, 24-letni debiutant, który dał się poznać jako skandalista. Pod koniec ub.r. ten świeżo upieczony radny uchodzący za złote dziecko Platformy (skończone trzy fakultety, doskonały wynik wyborczy) niespodziewanie przeszedł na stronę PiS i PWS. Tym samym rozbił rządzącą Pragą-Północ koalicję PO-SLD, która miała tylko jeden głos przewagi nad opozycją. Kolejna afera związana z Muszyńskim wybuchła w styczniu, gdy ujawniliśmy, że zajmuje się nim prokuratora. Śledczy zarzucają mu szantaż 16-latka. Miał go uwodzić, grożąc ujawnieniem intymnych zdjęć. Kolejny zarzut prokuratury to posiadanie dużej liczny plików z pornografią dziecięcą. - Kiedyś na sądzie bożym za wszystkie nasze decyzje odpowiemy - przypomniał w kazaniu kanclerz Wojciech Lipka. - Złość, zemsta prowadzą do grzechów śmiertelnych, rozlewu krwi. Wracajmy do Chrystusa, kierujmy się prawem miłości.
Apel kapłana radni zrozumieli opacznie. Łukasz Muszyński wciąż prezentuje się jako ofiara politycznej zemsty Platformy. Wprawdzie w prokuraturze przyznał się do stawianych mu zarzutów, ale od czasu, gdy karnie głosuje z PiS i PWS, mówi, że jest niewinnym wychowankiem domu dziecka. - Szkoda, że na mszę przyszło tak mało radnych - ubolewał. Widać zwyciężyła w nim miłość do własnej osoby, władzy i diety, której miał się zrzec po ujawnieniu prokuratorskich zarzutów, ale słowa nie dotrzymał.
Radni PiS cały piątek psioczyli na Platformę: że należy do niej spora grupa urzędników, że jest nepotyzm, bo syn wpływowej działaczki PO został radnym i pracuje w Zarządzie Gospodarowania Nieruchomościami. Z kolei PO wskazuje radnych PiS i PWS, którzy mimo wysokich dochodów zajmują mieszkania i lokale komunalne lub mają rodziny w urzędach. Przesadzają, ale dużo w tym prawdy - samorząd Pragi-Północ jak chyba żaden inny jest od lat miejscem rozdawania mieszkań i posad po znajomości lub z partyjnego klucza. To też dowody na miłość - do prywatnych korzyści i władz.
I chyba nic się nie zmieni, bo przed drzwiami katedry Jacek Wachowicz mówił, że jest prawowicie wybranym szefem rady dzielnicy. Działacze PiS przypominali, że mają większość w radzie, a więc należy się im przywilej wyboru burmistrza. Tę większość zawdzięczają człowiekowi, który nie ma moralnego prawa do zasiadania w radzie. I tu mamy do czynienia z miłością - namiętnym rozkochiwaniem się we władzy, nawet tej tylko wyobrażonej.
- A wie pan, że oni włożyli mi po mszy za wycieraczkę samochodu kartkę z napisem: "Na szczęście psie i Pisie głosy nie idą pod niebiosy" - mówił w piątek wieczorem oburzony Jacek Wachowicz.
- Oni, czyli kto? - zapytałem.
- Platforma oczywiście - odpowiedział Wachowicz.
Ale nikogo za rękę nie złapał.
Przeczytaj także: Chaos na Pradze-Północ: pucz czy triumf demokracji?
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95190,9058044,Msza_za_radnych_na_Pradze___Kierujmy_sie_miloscia_.htmlDodano: 05-02-2011 11:00Odsłon: 343
Dodano: 05-02-2011 11:00
Odsłon: 343