Wiadomości » Wrocław »
Nie chcą energii z biomasy, bo boją się smrodu
Nie chcą energii z biomasy, bo boją się smrodu
W Warcie Bolesławieckiej zrezygnowano z budowy biogazowni, bo mieszkańcy i wójt obawiają się, że wydzielany przez nią zapach będzie nie do zniesienia. Tymczasem, zdaniem ekspertów, to właśnie w kierunku wykorzystania biomasy powinna zmierzać polska energetykaBiogazownię wytwarzającą energię z naturalnych nawozów rolniczych chciał postawić na terenie swojego gospodarstwa rolnik Stanisław Kuduka. - Początkowo zaplanowałem lokalizację bliżej bloków mieszkalnych, żeby podzielić się produkowaną energią. Niestety, pomysł nie znalazł poparcia. Zdecydowałem więc, że będę wytwarzał energię tylko na własne potrzeby - opowiada.
Aby poznać zdanie mieszkańców na temat nowej inwestycji, wójt zorganizował konsultacje społeczne w Warcie Bolesławieckiej i pobliskich Wartowicach. Większość uczestników głosowała za projektem, ale frekwencja była bardzo niska.
- Problemy pojawiły się później. Z inicjatywy jednego z mieszkańców zaczęto zbierać podpisy przeciwników inwestycji. Uzbierali 300 - mówi Mirosław Haniszewski, wójt gminy.
Sam, choć początkowo przychylny inwestycji, teraz wylicza jej słabe strony, a w oficjalnym oświadczeniu zamieszczonym na stronie internetowej gminy biogazownię nazywa potencjalną "ekologiczną bombą". Tłumaczy: - Biogazownia miałaby być zasilana pomiotem kurzym, przy czym najbliższy kurnik znajduje się 60 km stąd. Proszę sobie wyobrazić, jaki zapach wydzielany byłby podczas transportu.
Odoru obawiają się też mieszkańcy. - Dużo czytałam z mężem na temat biogazowni w internecie i znalazłam tam mnóstwo minusów i przykładów nieudanych inwestycji. Chcę żyć komfortowo, dlatego podpisałam się pod petycją - mówi jedna z mieszkanek, która woli pozostać anonimowa.
Przykładem sztandarowym, przytaczanym również przez wójta, jest największa w Polsce biogazownia rolnicza w Liszkowie w województwie kujawsko-pomorskim. Tam mieszkańcy, jak mówią, od ponad roku nie mogą otworzyć okna, żeby przewietrzyć mieszkanie, bo tak śmierdzi.
- Jak zgniłe jajka. Żałujemy, że zgodziliśmy się na tę inwestycję, bo nic z niej nie mamy, tylko kłopoty - mówi Anna Markiewka, mieszkanka wsi.
Rafał Żurowski, wójt gminy Rojewo, do której należy sołectwo, tłumaczy jednak, że tutaj nie zawiniła sama instalacja, ale również ludzkie błędy i niedociągnięcia: - Zdarzały się przypadki nielegalnego wylewania na pobliskie pola odpadów w ilościach znacznie przekraczających dopuszczalne normy, co było jednym z powodów wydzielania się nieprzyjemnych zapachów. Innym powodem jest niedokładne oszacowanie ilości potrzebnego wsadu, który przetrzymywany przez kilka dni pod wpływem fermentacji zaczął wydzielać bardzo intensywny zapach. Dyrekcja zakładu planuje modernizację części instalacji, która ma znacznie zmniejszyć uciążliwość produkcji.
Jednak w Warcie Bolesławieckiej decyzja już zapadła. - Zrezygnowałem już nawet ze współpracy z kurnikiem i chciałem produkować energię z własnej kiszonki kukurydzianej, jednak to nikogo nie przekonało. Nie miało znaczenia, że w przygranicznym niemieckim Bautzen taka instalacja działa i nikomu nie przeszkadza - żali się Stanisław Kuduka.
Zdaniem prof. Stanisława Czai, specjalisty od ekonomii ekologicznej, biogazownia poprawnie zbudowana i obsługiwana nikomu nie powinna przeszkadzać: - Zwłaszcza że technologię sprowadzamy z Zachodu. Mniejsze instalacje są nawet pewniejsze. Jeżeli budowla jest szczelna, nie powinien się wydzielać żaden zapach, a już na pewno nie bardziej intensywny od tego dochodzącego z obornika.
Zdaniem profesora pozyskiwanie energii z biomasy jest jedną z najdynamiczniej rozwijających się dziedzin energetyki.
Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9080358,Nie_chca_energii_z_biomasy__bo_boja_sie_smrodu.htmlDodano: 12-02-2011 00:00Odsłon: 172
Dodano: 12-02-2011 00:00
Odsłon: 172