Wiadomości » Wrocław »
Klaustrofobia: Kosmiczna historia pewnego plagiatu
Klaustrofobia: Kosmiczna historia pewnego plagiatu
Każdy powinien kiedyś odpocząć. Wielu Europejczyków - Polacy, Holendrzy, Niemcy - teraz odpoczywa w górach. Wrocławianie, którzy zostali w domu, niech więc odpoczną od moich typowych, felietonowych tematów. Dlatego ten poświęcę tematowi, który nie ma absolutnie nic wspólnego ani z Polską, ani z Wrocławiem, ani z Uniwersytetem Wrocławskim.Kosmiczna historia pewnego plagiatu
Każdy powinien kiedyś odpocząć. Wielu Europejczyków - Polacy, Holendrzy, Niemcy - teraz odpoczywa w górach. Wrocławianie, którzy zostali w domu, niech więc odpoczną od moich typowych, felietonowych tematów. Dlatego ten poświęcę tematowi, który nie ma absolutnie nic wspólnego ani z Polską, ani z Wrocławiem, ani z Uniwersytetem Wrocławskim.
Zamiast tego opowiem bajeczkę o prawym, uczciwym i nieugiętym polityku, konkretnie o niemieckim ministrze obrony, który pierwszy miał odwagę podać w wątpliwość dotacje państwa dla upadających koncernów, pierwszy odważył się nazwać wojnę w Afganistanie wojną. Od tego czasu niemal regularnie jeździ do Afganistanu, aby tam duchowo wspierać niemieckich żołnierzy, co też wymaga sporej odwagi. Nic dziwnego, że media go lubią.
Ostatnio jednak przestały go lubić, bo okazało się, że znaczna cześć jego niedawno obronionej pracy doktorskiej zawiera fragmenty tekstów innych autorów, których daremnie szukać w przypisach. Sęk jednak nie tylko w tym, że cześć pracy to plagiat, lecz i w tym, że w ten sposób "zapożyczał" teksty, które w doktoracie prawniczym nie mają w ogóle racji bytu: przemówienia, artykuły prasowe, kawałki stron internetowych, teksty publicystyczne... Afera stała się dla mediów szczególnie smaczna i przez to, że teraz o ewentualnym odebraniu ministrowi doktoratu ma decydować Uniwersytet w Bayreuth, który tę publicystyczną kompilację ocenił na "summa cum laude". Jeśli nie odbierze mu doktoratu, może się skompromitować, bo na ministra czeka już kilka doniesień w prokuraturze, między innymi o naruszenie praw autorskich. A jak Uniwersytet w Bayreuth będzie wyglądać, jeśli ministra uniewinni, a potem sądy uznają go za winnego? Jeśli zaś odbierze mu doktorat, to kanclerz Angela Merkel straci swojego najpopularniejszego ministra. Czy Uniwersytet może ingerować w skład rządu?
Ktoś mógłby w tym momencie zapytać, po co ministrowi, który jest posłem i ma tytuł szlachecki, jeszcze doktorat? Wystarczy spojrzeć na nekrologi w niemieckich gazetach. W Niemczech rzadko umiera zwykły śmiertelnik, umierają za to doktorzy prawdziwi, doktorzy honoris causa, profesorowie doktorzy i doktorzy honoris causa mult. (wielokrotnie uhonorowani), inżynierowie dyplomowani. Minister przyszył sobie "dr" nawet na mundur, jaki nosi w Afganistanie. Niedawno temu w Niemczech ujawniono, że "spółdzielnia" profesorów za sowite honoraria pieniądze produkowała doktoraty dla bogatych biznesmenów, którzy koniecznie dla prestiżu chcieli mieć tytuł akademicki, ale nie mieli czasu, by doktorat napisać. Zdaje się, że to właśnie zgubiło też ministra obrony.
Z polskiej perspektywy to historia niemal kosmiczna. Nie ma absolutnie nic wspólnego ani z Polską, ani z naszymi uczelniami, ani z Wrocławiem. Właśnie dlatego postanowiłem ją opowiedzieć...
Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9136613,Klaustrofobia__Kosmiczna_historia_pewnego_plagiatu.htmlDodano: 20-02-2011 00:45Odsłon: 256
Dodano: 20-02-2011 00:45
Odsłon: 256