Wiadomości » Wrocław »
Tramwaje nie mogły hamować - motorniczy oskarża władze
Tramwaje nie mogły hamować - motorniczy oskarża władze
Wrocławski motorniczy złożył do prokuratury doniesienie o popełnieniu przestępstwa przez prezesa MPK i prezydenta Wrocławia. Twierdzi, że z ich winy w czerwcu ubiegłego roku tylko cudem nikt nie zginął pod kołami tramwajów, które nie były w stanie hamowaćW czerwcu zeszłego roku, gdy zrobiło się ciepło, na wielu torowiskach w mieście pojawiła się lepka czarna maź. Była to tzw. masa uszczelniająca, która wypłynęła ze szczelin między szynami a brukiem. Najpierw oblepiła świeżo wyremontowane odcinki, np. na ul. Szewskiej i przy mostach Warszawskich. Szybko jednak tramwaje rozniosły ją po całym mieście.
- Na szynach zrobiło się bardzo ślisko - mówi motorniczy Adam Zalewski, 15 lat w MPK. - Praktycznie nie mogliśmy hamować. Najbardziej przeraziłem się, gdy zbliżałem się do przystanku u zbiegu ul. Lotniczej i Metalowców. Uruchomiłem wszystkie możliwe hamulce, koła się zablokowały, a i tak na czerwonym świetlne przejechałem całe skrzyżowanie i zatrzymałem się 30 metrów za przystankiem. Dzwoniłem i machałem do kobiety z dzieckiem, która akurat szła po przejściu dla pieszych, by uciekała, bo ją rozjadę.
- Jest takie powiedzenie, że coś idzie jak po maśle. My jeździliśmy jak po maśle. Ale dosłownie: zero hamowania - mówi inny motorniczy Ryszard Ogiński, 36 lat w MPK. - To był jeden wielki poślizg. Zastanawiałem się, czy nie wziąć urlopu, bo bałem się, że kogoś zabiję. Fatalna przyczepność była co najmniej na jednej trzeciej torowisk w mieście, m.in. na odcinku od ronda Reagana do mostu Zwierzynieckiego i ul. Legnickiej. Na Grodzkiej, gdy skręcałem na most Uniwersytecki, prawie uderzyłem w samochód. Włosy mi się zjeżyły na głowie, bo nie mogłem zahamować.
Adam Zalewski zdecydował się zawiadomić o tym prokuraturę. - Prowadziłem tramwaj i co chwilę słyszałem, jak motorniczy zgłaszają przez radio centrali ruchu MPK, że nie mogą hamować, mijają przystanki, zatrzymują się na środku skrzyżowań. To były dziesiątki zgłoszeń. Reakcji nie było jednak żadnej - mówi motorniczy. - Ruch na Legnickiej został wstrzymany dopiero, gdy jeden z motorniczych wysiadł z tramwaju i powiedział, że dalej nie pojedzie.
MPK uruchomiło tam zastępczą komunikację autobusową. Jednak, według Zalewskiego, przez dwa kolejne dni problem z masą uszczelniającą nadal występował, a mimo to kierownictwo spółki wznowiło kursy tramwajów.
- Torowcy czyścili szyny rozpuszczalnikami. Jednak wystarczyło, że tramwaj przejechał i torowisko znów było pokryte mazią - potwierdza inny motorniczy, który prosi o anonimowość.
Rozmawialiśmy z wieloma pracownikami MPK. Każdy przyznał, że sytuacja była niebezpieczna. Zalewski tłumaczy, że tylko on zdecydował się oficjalnie zgłosić problem, bo inni boją się utraty pracy: - W MPK powszechny jest nepotyzm. To jedna wielka rodzina i przyjaciele spod grilla. Kompetencja się nie liczy. W czerwcu mogło dojść do tragedii, bo w centrali ruchu nie było osoby, która miałaby odwagę podjąć decyzję o wstrzymaniu ruchu. Prezes MPK tego nie zrobił, bo miasto nie zapłaciłoby za niezrealizowane kursy, przez co spółka poniosłaby duże straty. Dla pieniędzy ryzykował więc życie ludzkie.
Według Zalewskiego przestępstwa dopuścił się również prezydent Rafał Dutkiewicz, którego dwukrotnie informował o zagrożeniu dla pasażerów, a mimo to prezydent nie wyciągnął konsekwencji wobec odpowiedzialnych za te uchybienia. - Masę usunięto z szyn, ale nie wiadomo, czy problem nie powróci np. podczas mistrzostw Euro 2012, które też są w czerwcu - mówi motorniczy.
Maź nie tylko utrudniała hamowanie. Mogła też spowodować, że pasażerowie zostaną porażeni prądem. W normalnych warunkach szyna stanowi uziemienie dla energii, którą tramwaj czerpie z trakcji elektrycznej. Obklejona masą gorzej przewodziła prąd. Mogło dość do przebicia.
Prezes MPK Witold Turzański przyznaje, że sytuacja była niebezpieczna dla pasażerów: - Zagrożenie rzeczywiście było. Jednak to nieprawda, że na nie nie reagowaliśmy. Wszędzie, gdzie była taka konieczność, wstrzymywaliśmy ruch i zawiadamialiśmy Zarząd Dróg i Utrzymania Miasta, który zlecał czyszczenie szyn. Informowaliśmy też o sprawie prezydenta. W miejscach, gdzie masy było niedużo, uznaliśmy, że można jeździć. W tamtym dniu żaden tramwaj nie miał z tego powodu wypadku.
Paweł Czuma, szef biura pasowego w urzędzie miasta, bagatelizuje sprawę: - Każdy ma prawo złożyć dowolne doniesienie dowolnej treści, nawet najbardziej absurdalne.
Prokuratura jeszcze nie zdecydowała, czy wszcząć dochodzenie w tej sprawie. - Na pewno przeanalizujemy te zawiadomienia.
Mamy na to miesiąc. Jeśli uznamy, że jest uzasadnione prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa, zajmiemy się sprawą - mówi Małgorzata Klaus, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9162947,Tramwaje_nie_mogly_hamowac___motorniczy_oskarza_wladze.htmlDodano: 25-02-2011 07:00Odsłon: 191
Dodano: 25-02-2011 07:00
Odsłon: 191