Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Wrocław »

Coś Ty uczynił Uniwersytetowi, doktorze Dybczyński?

Coś Ty uczynił Uniwersytetowi, doktorze Dybczyński?

Władze Uniwersytetu Wrocławskiego nie chcą debaty na temat kondycji uczelni, ale ich wola nie ma tu żadnego znaczenia. Ta dyskusja została rozpoczęta i będzie się toczyć
Roli uniwersyteckiego rewolucjonisty podjął się dr Andrzej Dybczyński, 39-letni zastępca dyrektora Instytutu Politologii na Wydziale Nauk Społecznych. Dybczyński na naszych łamach opublikował słynny tekst "Nie chcę żyć w średniowieczu". Pokazał w nim, co toczy jego uczelnię: załatwiactwo, kolesiostwo, brak cywilnej odwagi kadry naukowej. Oskarżył profesorów o to, że zagarnęli uniwersytet, ale uchylają się od odpowiedzialności za niego. Zdefiniował uczelnię jako konglomerat najgorszych cech trzech systemów: feudalizmu, kapitalizmu i socjalizmu. Zarzucił kadrze uniwersyteckiej, że marnotrawi pieniądze podatników i uprawia fikcję naukową, że toleruje udawanie pracy przez uczelnianą administrację. Dybczyński nie oszczędzał także siebie. Przedstawił się jako ten reprezentant uniwersyteckiego establishmentu, który także czynił zło i postępował podlej niż inni.

Takiej krytyki wrocławska Alma Mater nie doznała jeszcze nigdy. Po upublicznieniu jego tekstu na naszych stronach internetowych zagotowało się. Czytelnicy w tysiącach postów komentowali to wydarzenie.

We wstępie do publikacji dr. Dybczyńskiego napisałem, że "miał odwagę przedstawić swoją prawdę. Po jego oskarżycielskiej, pełnej emocji i samokrytyki spowiedzi środowisko uniwersytetu nie może udawać, że nic się nie stało, i próbować ją przemilczeć. Musi się z nią zmierzyć".

Czy moje oczekiwania się spełniły?

Trzej muszkieterowie

Tylko trzech przedstawicieli Uniwersytetu Wrocławskiego miało dla uczelni program pozytywny: były rektor prof. Leszek Pacholski, Klaus Bachmann z Wydziału Nauk Społecznych i znowu dr Andrzej Dybczyński, który po trzech tygodniach od tekstu rozliczeniowego zaproponował konkretny program naprawczy. Nie miejsce tu na rozważanie, na ile ich projekty są realne i sensowne w szczegółach. Nie ulega jednak wątpliwości, że jeśli idzie o pryncypia, to wszyscy oni potrafili zdefiniować główne problemy, postawić pytania o ich rozwiązanie i przedstawić swoje pomysły. W tekście prof. Pacholskiego zasadnicza, moim zdaniem, myśl była następująca: uczelnia będzie kręcić się w kółko, jeśli nie wyznaczy sobie celu. Dziś takiego celu nie ma. To konstatacja dosyć porażająca. Każda firma wie, że musi mieć jasno sformułowaną misję, bo inaczej nie ma żadnych szans, by przetrwać na rynku. A uczelnie są przecież firmami.

U Bachmanna z kolei interesujący wydał mi się pomysł, żeby obsługę grantów uczelnia oddawała w ręce prywatnych firm. Teraz - jak pisze Bachmann - jednym z największych problemów Uniwersytetu Wrocławskiego są właśnie badania naukowe. Uniwersytecki dział badań jest od ich utrudniania, a kwestura od utrudniania ich rozliczenia. Dlatego niektórzy naukowcy przenoszą je gdzie indziej. Bachmann nie odkrywa Ameryki, opisuje rozwiązania, które widział na zachodnich uczelniach.

Dr Andrzej Dybczyński rozpisuje swój projekt na trzy etapy. Mnie wart szybkiego rozpatrzenia wydał się pomysł uchwalenia przez Senat systemu oceny pracowników. Zdaniem Dybczyńskiego po takiej uchwale trzeba by wprowadzić trzyletnie moratorium na dokonywanie ocen, ale po tym okresie vacatio legis oceny powinny być obligatoryjne.

Rektor i jego sojusznicy

Specjalnego omówienia wymagają odpowiedzi ze strony Uniwersytetu Wrocławskiego. Głos rektora uczelni prof. Marka Bojarskiego głównie z tej racji, że nie było w nim żadnych konkretów oprócz wyraźnie wyeksponowanej uwagi, iż dyskusja o uniwersytecie powinna toczyć się w jego murach i pośród uczelnianej kadry, a nie publicznie, szczególnie zaś na łamach "Gazety Wyborczej". Swój materiał rektor Bojarski zatytułował "Rozmawiajmy!" i umieścił w uniwersyteckim portalu. Jednak cała ta akademicka rozmowa przybrała kształt kuriozalny, bo żadnych głosów zewnętrznych w niej nie było.

Oprócz tekstów, czy to zamówionych, czy publikowanych przez naszą redakcję, samoistne stanowisko zajęli tam dziekan Wydziału Nauk Społecznych prof. Jerzy Juchnowski i wicedyrektor Instytutu Stosunków Międzynarodowych dr Grzegorz Rdzanek. Teksty obu niemerytoryczne, koncentrujące się na atakowaniu "Gazety Wyborczej" i dr. Dybczyńskiego wystawiają - piszę to z przykrością - złe świadectwo Uniwersytetowi. Tym samym potwierdzają tezy dr. Dybczyńskiego. Sprawa jest o tyle istotna, że ich głosy to nie filipiki jakichś anonimowych harcowników błądzących w przestrzeni internetu, lecz oficjalne stanowiska ważnych przedstawicieli kadry uniwersyteckiej, umieszczone na głównym portalu uczelni tuż pod stanowiskiem rektora.

Rozważania dr. Rdzanka o Jamesie Bondzie i licznie przywoływane słowa piosenek przekraczają moje umiejętności egzegezy tekstów, więc zadanie rozszyfrowania, o co mu naprawdę chodzi, zostawiam zdolniejszym i bardziej zainteresowanym ode mnie.

Natomiast wywód prof. Juchnowskiego jest jak najbardziej jasny: otóż, cała ta historia z atakiem Dybczyńskiego na uniwersytet to spisek, za którym stoi prof. Jerzy Marcinkowski [matematyk z UWr, autor jednej z polemik z tekstem dr. Dybczyńskiego - przyp. red.], Klaus Bachmann i ja. Prof. Jerzy Juchnowski oddaje się rozważaniom, w jakim porządku powinny być publikowane teksty w gazecie, bo jeśli są w kolejności innej niż uznawanej przez niego za kanon, to coś to musi znaczyć. A w tym przypadku znaczy, że jest spisek i to z udziałem Niemca.

Ten jego narodowościowy wytyk w stronę Klausa Bachmanna uważam za skandaliczny. Uczony polskiego uniwersytetu odsyła naukowca z innego kraju z wyraźną wskazówką: niech Niemiec wymądrza się w Niemczech, wara mu od polskich spraw. W standardach europejskich za takie słowa traci się posadę. Tuż za takim stwierdzeniem stoi lansowane przez zagorzałych narodowców hasło o "Polsce dla Polaków".

W odpowiedzi na krytykę Dybczyńskiego uniwersytet było stać tylko na takie głosy. To kolejny dowód na to, że nie bez powodu Dybczyński zdecydował się na ten swoisty coming out.

Debata o uniwersytecie poza uniwersytetem

Musi być na uniwersytecie specjalny klimat dla spisków, skoro nie tylko prof. Jerzy Juchnowski je dostrzega. Po uczelni krążyło kilkanaście niesamowitych teorii na temat tego, dlaczego Dybczyński zrobił, co zrobił. Najbardziej pyszna jest ta, która wydaje się najbardziej absurdalna: działanie Dybczyńskiego to starannie przemyślana prowokacja. Po publikacji tekstu stanie się on liderem reform, a inni ich zwolennicy przyłączą się do niego. W ten sposób się ujawnią. Układ trzymający władzę, mając ich wtedy jak na talerzu, po prostu wykończy. A sam Dybczyński jako przynęta prowokacji oczywiście pozostanie nietknięty.

Przytaczam jedną z wielu spiskowych teorii tylko dlatego, żeby pokazać, w którą stronę poszła energia uniwersyteckich dyskutantów. Jeśli więc tak jest, to czy rewolucyjny akt Dybczyńskiego się zmarnował? Jestem przekonany, że nie, że samotna akcja dr. Dybczyńskiego będzie skutkowała w przyszłości, bo pokazał on drogę, którą pójdzie bardzo wielu.

Tuż po opublikowaniu artykułu "Nie chcę żyć w średniowieczu" Dybczyński oddał się do dyspozycji władz uczelni. Nikt go nie zwolnił. Nadal jest zastępcą dyrektora Instytutu Politologii. Na ostatnim senacie nikt ani słowem nie zająknął się na temat jego krytyki uczelni. Stojąca jakiś czas na otwarciu uniwersyteckiego portalu quasi-dyskusja o jego publikacji, z tekstem rektora na czele, spadła do innej sekcji. Projekt zmian autorstwa Dybczyńskiego wylądował w senackiej komisji. Tam zapewne zostanie poddany długotrwałej analizie. Zaraz będzie wiosna, potem wakacje. Czym ciszej nad otwartą przez niesfornego doktora trumną, tym większy spokój na uniwersytecie. A właśnie o spokój chodzi władzom uczelni.

Dlatego na uniwersytecie nie będzie żadnej oficjalnej debaty. Zresztą, pewnie i tak nie miałaby ona większego sensu w tak ogromnym organizmie, przy tylu grupach interesów. Przebiegałaby i skończyła się tak jak wszystkie dyskusje akademickie. Niczym. Podzieliłaby los niby-dyskusji w uniwersyteckim portalu.


Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9168897,Cos_Ty_uczynil_Uniwersytetowi__doktorze_Dybczynski_.html
Dodano: 26-02-2011 10:00
Odsłon: 300

Skomentuj: