Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Wrocław »

Jacek Świat: Chciałbym być sam przy jej grobie

Jacek Świat: Chciałbym być sam przy jej grobie

- Mit kolejnej polskiej ofiary na katyńskiej ziemi pozwala łatwiej pogodzić się z bólem - mówi Jacek Świat, wdowiec po Aleksandrze Natalli-Świat, wiceprzewodniczącej PiS, która rok temu zginęła w katastrofie pod Smoleńskiem
Dorota Wodecka: Dużo pan pali.

Jacek Świat: Od Smoleńska. Paczkę dziennie.

Pomaga?

- Zależy na co. Zaraz po katastrofie pomagało, ale teraz to jest już przymus fizyczny. Wtedy dwa dni siedziałem w fotelu, piłem herbatę i paliłem. W nocy też. O niczym nie myślałem. Tkwiłem w oszołomieniu. W nierzeczywistości. Nic nie pamiętam. W domu ludzie na okrągło przy mamie, przy mnie. Ale byli dla mnie nieobecni.

Nie było żadnej Casablanki

Sądziłam, że przyjdzie pan ubrany na czarno.

- Poza oficjalnymi spotkaniami nie nosiłem żałoby. Nie uważam za stosowne epatować ludzi i przypominać im o swoich sprawach. Dwa dni po pogrzebie Oli wróciłem do pracy. Nie chciałem wprawiać nikogo w zakłopotanie i zmuszać do współczucia. Chciałem żyć normalnie.

Udaje się normalnie?

- Patrząc z zewnątrz, niewiele się zmieniło. Żyję rytmem ostatnich pięciu lat, gdy Ola pracowała w Warszawie. Tylko na sobotnie zakupy chodzę już sam. I sam prasuję sobie koszule.

Lubię być sam, w przeciwieństwie do Oli, która nie mogła żyć bez ludzi, gadania, telefonów.

W czasie internowania najdotkliwiej odczuwałem ciągłe towarzystwo, to, że przez całą dobę ani przez chwilę nie mogłem być sam.

Ale samotność z wyboru i z konieczności to całkiem inne porządki. Pozornie mogę zrobić cokolwiek, by się znaleźć między ludźmi. Ale samotności egzystencjalnej nie wypełnię. Nie ma już jej. Nie przyjedzie. Nie przyjdzie.

Nie ma pan dzieci.

- Nikt mi nie został po Oli do kochania. Jak ktoś ma stado dzieci, to jest mu łatwiej. Bo są ci ludzie do kochania i będzie ich przybywać. Samotność bezdzietnych jest większa.

Najlepiej odejść razem?

- Miałem taką myśl. Nie tylko ja zresztą, bo rozmawialiśmy o tym w gronie niektórych rodzin. Że dobrze byłoby odejść tak, jak państwo Kaczyńscy, razem. Być w ostatecznej chwili razem. Nie wiemy, jaka ta chwila była i kto komu byłby wsparciem, ale razem może byłoby łatwiej. Ola była tam sama. Kiedyś, w przyszłości, ja będę sam.

Rozpamiętuje pan ostatnie rozmowy?

- Trudno je odtworzyć. To wręcz niemożliwe, by pamiętać kiedy, na jaki temat rozmawialiśmy w ostatnim tygodniu. Rutyna, która narosła przez pięć lat, nie pozwala za diabła odtworzyć szczegółów. Niestety, nie było jak w operze, gdzie bohater umiera i jeszcze śpiewa arię. Chciałbym pamiętać. Chciałbym mieć więcej wspomnień.

Zupełnie nic?

- Próbowałem odtworzyć sobie nasze ostatnie spotkanie. W poniedziałek odwiozłem ją na lotnisko. Musiało być po południu, bo w przeciwnym razie byłbym w pracy. Takich wyjazdów było z pięćdziesiąt. Rutyna, nic wyjątkowego. Nie pamiętam nawet, jak była ubrana. Wyjąłem jej walizkę z bagażnika. "Cześć, cześć", bez pocałunku na pożegnanie, bo za moim samochodem zrobił się tłok. Może tylko odruchowo złapaliśmy się na chwilę za ręce? Nie pamiętam. Nie było żadnej "Casablanki". Po prostu odwiozłem żonę do pracy.


Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9396144,Jacek_Swiat__Chcialbym_byc_sam_przy_jej_grobie.html
Dodano: 09-04-2011 10:00
Odsłon: 292

Skomentuj: