Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Wrocław »

Śląsk - Widzew 2:2. Wielka pogoń Śląska Wrocław

Śląsk - Widzew 2:2. Wielka pogoń Śląska Wrocław

To był najbardziej niezwykły mecz Śląska w tym sezonie. Wrocławianie po 85 minutach przegrywali z Widzewem 0:2, by wyrównać, a gola na wagę remisu strzelić w ostatniej sekundzie z rzutu karnego. Dzięki temu drużyna trenera Oresta Lenczyka niepokonana jest już od 14 spotkań.
Na Oporowskiej minęła już ostatnia z czterech minut doliczonego czasu gry, gdy Łukasz Madej w polu karnym Widzewa wbiegł przed Wojciecha Szymanka i padł na ziemię. Arbiter Szymon Marciniak podyktował "jedenastkę" dla Śląska, a łódzkiego obrońcę za faul wyrzucił z boiska. Chwilę później poza swoimi ławkami rezerwowych znaleźli się trenerzy obu drużyn, czyli Orest Lenczyk i Czesław Michniewicz. Lenczyk, bo na karnego swoich podopiecznych patrzeć nie chciał i schodził do szatni, a Michniewicz, bo za emocjonalną reakcję z ławki wyrzucił go sędzia Marciniak. Odwrócony szkoleniowiec Śląska patrzył na reakcję trybun, a że po golu Sebastiana Mili stadion niemal eksplodował, to trener wiedział, iż jego podopieczni wyrównali na 2:2. - Jak Mila strzela karne, to wiem, bo jestem na każdym treningu. Gola obejrzałem sobie potem w telewizorze. Podczas meczu nie chciałem patrzeć, bo myślałem o trzech wnukach, a im byłoby źle, gdyby już teraz Pan Bóg mnie zabrał - żartował po spotkaniu szkoleniowiec, dla którego był to 14. mecz bez porażki z rzędu. Trener Lenczyk nie ukrywał jednak, że jeden z najgorszych, odkąd prowadzi Śląsk. - Graliśmy dzisiaj brzydko, momentami źle. Kibice na pewno z poziomu nie byli zadowoleni, choć wynik jest pewną nagrodą dla nich za wytrwałość. Nie wiem, czy stał się cud, ale wiem, że wiele odmieniła zmiana Łukasza Madeja. To nie był jednak mój nos, tylko mój błąd, że nie zagrał od początku - zaznaczał Lenczyk. Madej na boisku pojawił się w 56. minucie, czyli zaraz po tym, jak wrocławianie stracili pierwszą bramkę. Chwilę wcześniej po dośrodkowaniu z lewej strony najwyżej w polu karnym wyskoczył Sebastian Madera, który głową pokonał Mariana Kelemena. Po utracie pierwszego gola wrocławianie pomysłu na odrobienie strat jednak nie mieli, a kwadrans później przegrywali już 0:2, bo gola dla Widzewa zdobył Nika Dzalamidze. Gruzin swobodnie wszedł między dwóch obrońców Śląska, strzelił bramkę i wydawało się, że jest po meczu.

Sygnał do ataku dał gospodarzom właśnie Madej, który najpierw zdobył gola kontaktowego, a potem wypracował karnego. - Jestem wychowankiem ŁKS-u, więc mecze z Widzewem zawsze są dla mnie szczególne. Od jakiegoś czasu brakowało mi szczęścia, ale jak widać los czasem zabiera, a czasem daje. Dla nas ten punkt z psychologicznego punktu widzenia jest bardzo ważny, bo dźwignęliśmy się w bardzo trudnej sytuacji i nadal nie tracimy kontaktu z czołówką - mówił wrocławski bohater spotkania. Śląsk z Widzewem nie przegrał, straty odrobił w ciągu ostatnich kilku minut, ale po remisie nie awansował też na ligowe podium. To po tej kolejce było jak najbardziej możliwe, gdyż swoje spotkanie przegrała Lechia Gdańsk, a remis zanotowała Legia Warszawa. Przy podziale punktów we własnym spotkaniu drużyna z Wrocławia pozostała jednak na szóstym miejscu w tabeli. - Odkąd tu jestem, obserwuję pompowanie balonu, a balon ma to do siebie, że w końcu pęka. Dobrze, że dziś nie stało się to przed naszymi kibicami, choć stać się mogło. Może jednak ten wynik spuści ze wszystkich trochę powietrza... My przede wszystkim musimy myśleć o tym, jak lepiej zagrać w następnym spotkaniu - zakończył trener Lenczyk.

Dla „Gazety" Czesław Michniewicz - trener Widzewa. Nie mogę być w dobrym nastroju. Do 85. minuty wydawało się, że to my zgarniemy w tym meczu trzy punkty i że to my przełamiemy dobrą passę Śląska. Nic nie wskazywało na to, że w ciągu ostatnich minut stracimy to wszystko, na co tak ciężko pracowaliśmy. Bramka dla Śląska padła już po doliczonym czasie gry, ale nie ma co sprowadzać tego do decyzji sędziego, bo przecież takie rzeczy w piłce się zdarzają. Trzy punkty są nam bardzo potrzebne i były w zasięgu naszej ręki. Zabrakło koncentracji w ostatnich minutach i może trochę doświadczenia. not.mikar



Śląsk Wrocław - Widzew Łódź 2:2 (0:0)

Bramki: 0:1 Sebastian Madera (55.) 0:2 Nika Dzalamidze (73.) 1:2 Łukasz Madej (85.) 2:2 Sebastian Mila (90. - rzut karny)

Śląsk: Kelemen, Gancarczyk, Fojut Ż, Celeban, Pawelec, Sobota, (56. Madej ), Mila, Kaźmierczak, Sztylka, Ćwielong Ż, (71. Szewczuk ) Jezierski, (46. Gikiewicz)

Widzew: Mielcarz, Broź, Madera, Szymanek CZ, Dudu, Budka, Pinheiro, (89. Bieniuk) Panka, Durić, (46. Dzalamidze Ż) Zigajevs Ż (63. Oziębała ),Sernas


Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9411549,Slask___Widzew_2_2__Wielka_pogon_Slaska_Wroclaw.html
Dodano: 10-04-2011 21:12
Odsłon: 259

Skomentuj: