Wiadomości » Wrocław »
Jak kierowcy nie jeżdżą, czyli korki we Wrocławiu
Jak kierowcy nie jeżdżą, czyli korki we Wrocławiu
Półtora tygodnia wystarczy, by spędzić fajne wakacje. Ale średnio tyle właśnie czasu wrocławianie marnują w korkach w ciągu roku. Dojazd do pracy najwięcej czasu zajmuje mieszkańcom Fabrycznej i Psiego PolaMetro, tramwaje wodne - pomysłów na rozładowanie korków we Wrocławiu jest kilka. Niektóre, jak inteligentny system sterowania ruchem, kolej aglomeracyjna czy tramwaj Plus, wkrótce mają być nawet zrealizowane. Jednak, jak wynika z badań przeprowadzonych wśród kierowców na 12 największych skrzyżowaniach w centrum, wrocławianie wątpią, czy to w jakikolwiek sposób rozwiąże problem.
W poprawę warunków drogowych we Wrocławiu wierzy tylko 15 proc. mieszkańców. Ponad 60 proc. jest przekonanych, że budowa obwodnic czy uruchomienie szybkiego tramwaju nic nie da i w mieście nadal trzeba będzie stać w korkach. Sondaż na ten temat zrobiła firma Gant Development.
Co do obwodnic kierowcy mogą mieć rację, bo jak wynika choćby z doświadczeń amerykańskich, inwestowanie w nowe drogi to ślepy zaułek. Ich budowa paradoksalnie zamiast zmniejszyć natężenie ruchu w mieście, powoduje, że liczba aut rośnie. Więcej osób przesiada się po prostu do samochodów. Dlatego większość metropolii inwestuje w rozwój komunikacji zbiorowej i robi wszystko, by była ona atrakcyjną alternatywą dla transportu indywidualnego. Temu celowi służy m.in. wydzielanie torowisk i buspasów. Chodzi o to, by zamiast stać w korkach razem z samochodami, tramwaje i autobusy były szybkie i punktualne. Tylko wtedy jest szansa, że ludzie chętniej zaczną z nich korzystać i więcej będzie w mieście pasażerów niż kierowców, a co za tym idzie - zmniejszą się korki na ulicach.
Wrocławski tramwaj Plus miał szansę stać się alternatywą dla zmotoryzowanych, dopóki władze miasta nie podjęły decyzji, by znacznie okroić ten projekt. Już teraz wiadomo, że tramwaj będzie miał krótsze trasy i nie będzie kursował po wydzielonych torowiskach. Może stąd takie wyniki sondażu?
Zresztą nie ma się co dziwić, że wrocławscy kierowcy są pesymistami. Trudno nie być przybitym, jeśli średnio 11 dób w roku spędza się w korkach. To aż 264 godziny rocznie, 11 miesięcznie i ponad pięć godzin tygodniowo. Średnio na dojazd do pracy tracimy ponad pół godziny. Podczas badania ankieterzy zebrali również dane na temat ekstremalnych czasów przejazdu. Rekordzistami okazali się mieszkańcy Krzyków z wynikiem 210 minut. Kierowcy ze Śródmieścia i Fabrycznej najdłużej jechali do pracy odpowiednio 110 i 120 minut, z Psiego Pola - półtorej godziny. Z badania wynika, że w ciągu życia zawodowego dojazdy do pracy zajmują nam średnio ponad rok.
Narzekamy na korki, tymczasem, jak ustalili ankieterzy, ponad 70 proc. wrocławskich kierowców jeździ samochodem w pojedynkę, czym przyczyniają się do tego, by te korki były jeszcze większe. - Wrocław jest jednym z najbardziej zakorkowanych miast w Polsce. Badanie, które przeprowadziliśmy wśród prawie 1200 kierowców, pokazuje, że większość z nich nie jest zadowolona z warunków na drodze i nie spodziewa się w najbliższym czasie poprawy - mówi Dariusz Wilk z Gant Development - Jednocześnie nie szukamy rozwiązań, które poprawiłyby jakość codziennych dojazdów do pracy. Większość kierowców nie zabiera ze sobą sąsiadów jadących w podobnym kierunku czy też kolegów z pracy mieszkających w tej samej dzielnicy.
W dniach, gdy przeprowadzane było badanie, tylko 24 proc. wrocławian jechało z pasażerem. Natomiast zaledwie 3 proc. wiozło trzy osoby.
W tym tygodniu Gant Development zorganizował wyścig, by wykazać, jaki środek transportu najbardziej sprawdza się we wrocławskich korkach. W eksperymencie wzięli udział Grzegorz Grzyb - trzykrotny mistrz Polski w wyścigach samochodowych, Konrad Kamiński - motocyklista rajdowy oraz dwukrotny olimpijczyk, kolarz Jacek Bodyk i Magdalena Janowska, pasażerka MPK. Wszyscy mieli do przebycia tę samą drogę z Ołtaszyna do centrum. Najszybciej trasę długości około 7 km pokonał motocyklista. Przejazd zajął mu prawie 13 minut. Kierowca i rowerzysta dotarli na pl. Solny po około 24 minutach. Pasażerka MPK jechała prawie pięć razy dłużej od zwycięzcy.
Ten wynik pokazuje, że nasze MPK ma przed sobą jeszcze długą drogę, nim stanie się konkurencją dla transportu indywidualnego. Tymczasem już ponad 10 lat temu w jednej z ustaw radni miejscy zapisali, że tramwaje i autobusy powinny być priorytetowym środkiem transportu we Wrocławiu. Tej zasadzie miała być podporządkowana organizacja ruchu w mieście, nawet kosztem wprowadzania utrudnień dla kierowców. Przez wiele lat idea pozostawała jednak utopią. Dopiero niedawno miasto zaczęło mniej lub bardziej skutecznie wydzielać torowiska i zamykać ulice, utrudniając kierowcom wjazd do centrum, by zachęcić ich do korzystania z tramwajów i autobusów. Trzeba nam wierzyć, że to początek, a nie koniec pozytywnych zmian. Biuro Rozwoju Wrocławia prognozuje, że jeśli nie postawimy na komunikację miejską, za 20 lat kierowcy jeździć będą po mieście dwukrotnie wolniej niż obecnie.
Komentuje Dla Gazety Adrian Furgalski - specjalista z dziedziny transportu, dyrektor Zespołu Doradców Gospodarczych "Tor"
Komisja Europejska obliczyła, ile kosztuje nas stanie w korkach. Z jej badań wynika, że ten koszt to 1 procent PKB. Tyle korki kosztują całą Unię. Dla statystycznego Polaka oznacza to roczne straty w wysokości 334 zł. Faktycznie jednak mieszkańcy dużych miast płacą znacznie więcej. Gdy odliczymy kierowców z małych miejscowości i wiosek, gdzie nie ma korków, oraz dzieci, które liczą się w statystykach, ale nie prowadzą aut, wyjdzie nam, że mieszkaniec Wrocławia czy Warszawy przez korki traci rocznie jakiś tysiąc złotych. Gdy stoimy w zatorze ulicznym, zamiast pracować, konkretne straty ponosi również budżet państwa.
Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9444689,Jak_kierowcy_nie_jezdza__czyli_korki_we_Wroclawiu.htmlDodano: 16-04-2011 11:00Odsłon: 278
Dodano: 16-04-2011 11:00
Odsłon: 278