Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Wrocław »

Koń jaki jest - każdy widzi. Co dalej z Partynicami?

Koń jaki jest - każdy widzi. Co dalej z Partynicami?

- Partynice posiadają rezerwy, które są jeszcze niewykorzystane - uważa Waldemar Biskup, dyrektor Młodzieżowego Centrum Sportu, które połączy się z Wrocławskim Torem Wyścigów Konnych
Po fuzji obu miejskich instytucji ma powstać Wrocławskie Centrum Sportu i Rekreacji. Uchwała w sprawie jest już przygotowana. Rada miasta miała przegłosować ją na sesji w połowie kwietnia, ale decyzję odroczono. Radni poprosili o czas, bo chcą poznać więcej szczegółów projektu. Głosowanie przeprowadzone zostanie na jednym z najbliższych posiedzeń rady - w maju lub czerwcu.



Rozmowa z Waldemarem Biskupem

Aneta Augustyn: Grywa pan na Partynicach?

Waldemar Biskup, dyrektor Młodzieżowego Centrum Sportu : - Nie, jeszcze nie obstawiałem. Hazardu próbowałem na razie tylko w kasynie; na torze jeszcze nie, ale mnie korci. Rzadko bywam na Partynicach towarzysko; częściej organizacyjnie, gdy wspólnie przygotowujemy majówkę czy olimpiadę młodzieży. O koniu wiem tylko tyle, że jaki jest - każdy widzi. Jeździectwo i wyścigi są mi obce, choć na Partynicach mi się podoba: piękna zieleń, piękne zwierzęta, wielka przestrzeń.

Dla kogo powinno być to miejsce?

- Dla koniarzy, jak najbardziej, ale musi być jeszcze coś dla zwykłych rekreantów. Wokół na potęgę rozrastają się osiedla pełne młodych, aktywnych ludzi z dziećmi i potrzeba dla nich miejsca wypoczynku. Tor jest tak położony, że mogą tu przyjeżdżać nawet mieszkańcy sąsiadującej gminy Kobierzyce.

Ale po co?

- Na przykład na duże imprezy plenerowe, bo tutaj są ku temu warunki.

Robi pan je u siebie?

- Tak, organizujemy maraton i olimpiadę młodzieżową na kilka tysięcy osób. Powstaliśmy w 2007 po likwidacji MOSiR, z którego wydzielił się Spartan i MCS. Spartan zajmuje się rekreacją i utrzymuje się w całości m.in. z siłowni, kortów, hali Orbita. MCS odwrotnie - jest całkowicie finansowany przez miasto i zajmuje się sportem, głównie dzieci i młodzieży. Mamy 35 obiektów, m.in. Stadion Olimpijski, na Niskich Łąkach, kompleks boisk na Lotniczej, skatepark na Legnickiej. A także 65 trenerów, którzy zajmują się sportem od a do ż, od akrobatyki do żeglarstwa. Pracujemy przede wszystkim z klubami młodzieżowymi, które dostają od nas trenera i boisko za symboliczną kwotę. Jeśli od dorosłych bierzemy 150 zł za stadion, to od grupy nastoletniej - 10 zł.

Z połączenia toru i centrum powstanie nowy twór - Wrocławskie Centrum Sportu i Rekreacji. Będzie lepiej?

- Widzę wyraźne korzyści. Jedna jednostka będzie tańsza w utrzymaniu niż dwie. Redukcje na pewno nie będą dotyczyć trenerów i obsługi, tylko kadry kierowniczej. Wiem, że może mnie to kosztować utratę stanowiska, ale jestem zwolennikiem przekształceń.

Co jeszcze się zmieni?

- Większa jednostka to większe zamówienia, a więc niższe ceny, np. na paliwo czy nawozy. Posiadamy park maszynowy jak, nie przymierzając, PGR: traktory, kosiarki, aeratory. W połączeniu ze sprzętem partynickim całą tę bazę będzie można jeszcze racjonalniej wykorzystać. Część osób obsługujących nasze obiekty być może będzie przeniesionych na tor. Słowem - będzie taniej, z lepszym wykorzystaniem sprzętu i personelu.

Ale czy będzie lepiej dla wrocławian?

- Tak, bo dzięki oszczędnościom ich pieniądze będą lepiej wydane. Poza tym tor zapewne zostanie doinwestowany, pojawią się nowe urządzenia. Złotych zamków nie postawimy, ale skoro gród średniowieczny sprawdzał się, to warto go odbudować. Powinny tam powstać place zabaw, ścieżki dla biegaczy, otwarte siłownie. Tak jak choćby na boisku na Strachowskiego, gdzie codziennie ludzie spotykają się na terenowej siłowni i przy urządzeniach do gimnastyki. Na Olimpijskim tysiące dzieci gra tygodniowo w piłkę nożną, dorośli jeżdżą na rolkach, biegają, chodzą z kijami. Na Partynicach też może tak być, bo tu są rezerwy jeszcze niewykorzystane.

Będzie pan startował w konkursie na dyrektora nowej instytucji?

- Raczej nie. Jestem człowiekiem po AWF, prowadzę sekcję judo na Politechnice, współtworzyłem program "trener osiedlowy". Wolę być bliżej sportu, młodzieży niż zajmować się administracją. Zwłaszcza że na koniach zupełnie się nie znam. Nie znam się na specyfice torów, wyścigów, tylko na zarządzaniu kultura fizyczną młodzieży.

Dyrektor wydziału sportu uważa, że na Partynicach będzie mogła wykazać się kadra z MCS. Jak trener żeglarstwa sprawdzi się na torze wyścigowym?

- Mamy całe lato i jesień, żeby to poukładać. Szczegóły jeszcze nie są gotowe.

Nie będzie kolizji między dniami wyścigowymi a innymi imprezami?

- Takie rzeczy trzeba rozwiązywać delikatnie, ale z doświadczenia wiem, że różności da się łączyć. Sam muszę czasem godzić wodę i ogień, czyli biegaczy i żużlowców, dla których ten sport jest religią. Bywa, że rano na Olimpijskim biegają maratończycy, a po południu jest żużel. Albo żużel i futbol amerykański. O kilkutysięcznym zjeździe świadków Jehowy nie wspominając.


Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9491928,Kon_jaki_jest___kazdy_widzi__Co_dalej_z_Partynicami_.html
Dodano: 25-04-2011 13:40
Odsłon: 303

Skomentuj: