Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Wrocław »

Dolnośląscy samorządowcy boją się reformy Rostowskiego

Dolnośląscy samorządowcy boją się reformy Rostowskiego

Minister finansów Jacek Rostowski chce zdusić deficyt finansów publicznych poniżej 3 proc PKB (teraz przekracza 7), ograniczając możliwości zadłużania się samorządów. Większość dolnośląskich gmin protestuje. Argumentują, że ograniczy to ich rozwój.
Minister Rostowski reformę finansów rozpoczął pod koniec roku rozporządzeniem, które zmieniło sposób naliczania długu samorządów. Od tego roku trzeba wliczać do niego także długi inwestycji realizowanych na zasadzie partnerstwa publiczno-prywatnego. Kolejne planowane zmiany to wprowadzenie tzw. "zasady 4, 3, 2,1". Zgodnie z nią deficyt samorządu w 2012 roku nie będzie mógł przekroczyć 4 proc., w 2013 - 3 proc.; w 2014 - 2 proc., w końcu w 2015 - 1 proc. Większość dolnośląskich samorządowców ocenia, że takie rozwiązania zduszą inwestycje w gminach i zaszkodzą lokalnej gospodarce. Ale w nie wszystkie reforma uderzy tak mocno, bo takie niektóre ich prawie nie odczują.

Wrocław na długu się rozwija

Gdyby przepisy, które weszły w życie pod koniec ubiegłego roku obowiązywały cztery lata wcześniej, Wrocław nie mógłby organizować piłkarskich mistrzostw Europy. Wartość wszystkich inwestycji związanych z tą imprezą zaplanowanych do 2012 roku to ok. 3 mld zł. Tyle wynosi roczny budżet miasta. Za te pieniądze powstaje stadion na Maślicach, terminal lotniczy, inwestycje drogowe. Większość z nich jest finansowana dzięki kredytom, ale w niektórych przypadkach miasto stosowało takie instrumenty finansowe, by zadłużenie nie rosło. W przypadku północnego odcinka obwodnicy śródmiejskiej, wartego 278 mln zł, miasto spłacało inwestycję na zasadzie cesji wierzytelności - formalnie wykonawca zlecił egzekucję należności za wykonane prace bankowi, co nie było wliczane w dług. Taka możliwość skończyła się wraz z wejściem w życie rozporządzenia Rostowskiego.

- Od tego roku jesteśmy zmuszeni inaczej naliczać dług publiczny. Te zmiany są chore - mówi Marcin Urban, skarbnik miasta. - Ministerstwo żąda od nas, by jako dług publiczny już w roku bieżącym uwzględniać również te inwestycje, których spłata jest rozłożona na kilka lat. Przecież my co roku uwzględniamy obsługę długu i mamy zaplanowane na to pieniądze. Taka regulacja spowoduje, że samorządy przestaną się rozwijać, bo nie będą mogły się zadłużać.

Wrocław bez mostu

Władze Wrocławia ostro protestują też przeciwko zmianom, które za cztery lata pozwolą na zaciągnięcie długu wysokości jedynie 1 proc. przychodów miasta. To oznacza, że Wrocław będzie mógł rocznie zadłużyć się tylko na 30 mln zł. - Na szczęście największy boom inwestycyjny mamy już za sobą, ale jeśli taki zapis pozostanie, miasto nie będzie mogło zadłużać się w przyszłości - mówi Paweł Czuma, rzecznik prezydenta Wrocławia.

Jaka zmiana w przepisach dotknie Wrocław najbardziej? Wliczanie do długu współpracy w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego. Dług Wrocławia w ubiegłym roku wyniósł 55 proc. rocznych dochodów, a po wprowadzeniu nowych przepisów będzie na granicy 60 proc. Urzędnicy twierdzą, że jeśli nowy przepis wejdzie w życie, to nie będzie można zbudować mostu Wschodniego, a także zrealizować wielu inwestycji oświatowych, które mają być realizowane w partnerstwie publiczno-prywatnym.

Stracą gminy, ale nie wszystkie to odczują

A jak jest w mniejszych gminach? Niewielka Rudna (7 tys. mieszkańców) w powiecie lubińskim zmian nie odczuje. Niemal połowa dochodów budżetu wynoszącego 31,9 mln zł to pieniądze z podatków płaconych przez KGHM.

Joanna Herbut, skarbnik: - Mamy nowy ośrodek zdrowia, dwie szkoły, w tym jedną z basenem. Dzięki podatkom z KGHM wyprzedziliśmy inne gminy. Plan redukcji zadłużenia będzie dla ich rozwoju poważnym kłopotem.

Dzięki KGHM dostatnio żyją także ponad 20-tysięczne Polkowice. W tegorocznym budżecie (205 mln zł) niemal 40 proc. dochodów to pieniądze od kombinatu (podatek CIT oraz opłata eksploatacyjna). Polkowice są zadłużone na 39 proc. Krystyna Kozłowska, skarbnik gminy: - Nasza sytuacja finansowa jest dobra. Nie planujemy rezygnacji z planów inwestycyjnych.

Lubin bez hali sportowej

Inaczej jest już w 75-tysięcznym Lubinie (budżet na poziomie 250 mln zł). Miasto przez kilka lat przygotowywało plan inwestycyjny i utrzymywało zadłużenie na niskim poziomie, w 2009 roku jedynie 17,7 proc. W tym roku wzrosło do 44,5 proc., bo Lubin rozpoczął budowę południowej obwodnicy miasta. Inwestycję wartą 70 mln zł finansuje częściowo z kredytu. Podobnie jest z zaplanowanym na ten rok projektem rewitalizacji ratusza, dwóch ulic i dwóch miejskich parków.

Prezydent Robert Raczyński tłumaczy, że miasto ma jeszcze spory zapas do 60-procentowej nieprzekraczalnej ustawowej granicy zadłużenia. W przyszłym roku Lubin miał na kredyt zbudować halę sportową. Ta inwestycja jest zagrożona. - Pomysł ministra jest zły, bo blokuje możliwości rozwoju miasta. Samorządowcy są odpowiedzialni, nie wyrzucają przecież pieniędzy z kredytów w błoto - mówi Raczyński.

Bolesławiec bez nowych mieszkań

Prezydent 50-tysięcznego Bolesławca Piotr Roman dodaje: - Nie jesteśmy traktowani po partnersku. Jednego dnia przychodzi ktoś z siekierą i mówi: nie możecie już pożyczać pieniędzy. Gdy pytamy od kiedy, słyszymy: od wczoraj - irytuje się Roman. W ciągu siedmiu lat Bolesławiec (roczny budżet około 150 mln zł) wydał na inwestycje 300 mln zł. Z tego 60 mln to kredyty. Tak zbudowano m.in. aquapark. - Ale jeśli zasada cięcia poziomu zadłużenia wejdzie w życie, to pod znakiem zapytania stanie projekt budowy w Bolesławcu 150 mieszkań - mówi prezydent Roman.

Świdnica bez szkoły

Porównywalny do Bolesławca budżet ma Świdnica (159 mln zł). W tym roku wydatki inwestycyjne to 60 mln zł, zadłużenie gminy wynosi 47 proc. Prezydent Świdnicy Wojciech Murdzek tłumaczy: - Na początku XXI wieku mieliśmy zadłużenie w wysokości 50 proc. Przez kilka lat ostro oszczędzaliśmy, żeby zejść do poziomu 20 proc. Wszystko po to, byśmy mogli inwestować, korzystając z kredytów. Wykorzystaliśmy już w części naszą szansę. Ale co mają powiedzieć te gminy, które dopiero teraz chciały budować? Dla nich pomysł ministerstwa to całkowita blokada rozwoju.

Prezydent Świdnicy przekonuje, że polskim miastom wciąż daleko do poziomu cywilizacyjnego miast europejskich. - Tych potrzeb jest bardzo dużo. Świdnica chciała budować nową szkołę, ale na razie będziemy musieli się chyba z tym wstrzymać. Jeśli praktycznie nie będzie można pożyczać pieniędzy, to budżet miasta takiego obciążenia nie udźwignie.


Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9526457,Dolnoslascy_samorzadowcy_boja_sie_reformy_Rostowskiego.html
Dodano: 02-05-2011 09:00
Odsłon: 241

Skomentuj: