Wiadomości » Wrocław »
Niech się pan minister zajmie swoimi finansami
Niech się pan minister zajmie swoimi finansami
Rozwiązania, które proponuje minister finansów Jacek Rostowski, będą miały złe konsekwencje dla rozwoju Polski. Zamiast wielkiego impulsu cywilizacyjnego, który mamy dziś głównie dzięki samorządom, znajdziemy się na peryferiach EuropyDominika Wielowieyska, Piotr Skwirowski: Rząd chce ograniczyć zadłużanie się samorządów. Dlaczego samorządy tak się buntują, skoro wiadomo, że Polska się boryka z olbrzymim długiem publicznym?
Rafał Dutkiewicz: To nieporozumienie. To nie samorządy są sprawcami polskiego długu publicznego, tylko rząd. Dane nie zostawiają wątpliwości - 94 proc. tego długu generuje rząd, tylko niespełna 6 proc. stanowią długi samorządów. I jeszcze jedno, my pieniędzy z kredytów nie przejadamy, my inwestujemy. Średnio ponad 23 proc. przeznaczamy na inwestycje, podczas gdy rząd niespełna 5.
Rozwiązania, które proponuje minister finansów Jacek Rostowski, będą miały złe konsekwencje dla rozwoju Polski. Większość inwestycji publicznych to inwestycje realizowane przez samorządy. Jeżeli pozbawi się miasta i wsie możliwości finansowania, to nie powstaną nowe drogi, mosty, szkoły, szpitale. Polska stanie w miejscu. Zamiast wielkiego impulsu cywilizacyjnego, który mamy dziś głównie dzięki samorządom, znajdziemy się na peryferiach Europy.
Inwestycje to tysiące miejsc pracy i podatki, które w większości trafiają do budżetu państwa. Minister Rostowski, blokując samorządom możliwości inwestowania, schłodzi całą gospodarkę. To oznacza, że nie tylko zatrzymamy się w rozwoju, ale także zwiększy się bezrobocie, a do budżetu państwa trafi mniej pieniędzy z podatków. Mniejsze wpływy do budżetu spowodują, że minister znów będzie musiał zadłużać Polskę. I koło się zamyka.
Dług publiczny balansuje w okolicach progu ostrożnościowego. Rząd nigdy więc nie może być pewien, czy przypadkiem za sprawą samorządów także ten próg nie zostanie przekroczony.
- Minister Rostowski nie zdaje sobie sprawy z tego, pod jak silną kontrolą znajdują się finanse samorządów. Czuwają nad nimi nie tylko radni, ale też regionalne izby obrachunkowe i inne organy kontrolne. Jest to znacznie lepsza kontrola niż ta, którą posłowie sprawują nad wydatkami budżetu państwa.
Rozumiem, że minister finansów nigdy się tym nie zajmował, ale finanse samorządów są strukturalnie dużo zdrowsze i są planowane w dużo dłuższej perspektywie niż pozostała część finansów publicznych, którymi bezpośrednio zarządza pan Rostowski.
Nie może pan ręczyć za wszystkie samorządy. Może są takie, które stosują kreatywną księgowość?
- Samorządy są karne, nie faulują. Zresztą każde przekroczenie granicy zadłużenia grozi wprowadzeniem zarządu komisarycznego. Może minister Rostowski sam stosuje kreatywną księgowość i sądzi, że inni robią to samo?
Jaki wpływ mają długi samorządów na ogólne zadłużenie państwa?
- Nawet gdyby samorządy dotarły do przewidzianej przez prawo granicy zadłużeń, to i tak będzie to niewiele w porównaniu z długiem rządowym. Dane mówią wyraźnie, kto jest odpowiedzialny za zadłużenie publiczne. Dlatego to minister Rostowski powinien robić cięcia i ograniczać zaciąganie zobowiązań u siebie, a nie udawać, że problem jest po stronie samorządów. Co więcej, nawet gdyby miasta i wsie zbliżyły się do obowiązujących je limitów - co jest mało prawdopodobne - to i tak ich zadłużenie stanowiłoby niewiele ponad 10 proc. zadłużenia publicznego.
Ale ostatnio zadłużenie samorządów szybko rośnie. Nic dziwnego, że to niepokoi ministra finansów.
- Co do tego nie ma sporu. Ale zadłużenie to wzrosło w granicach określonych dotychczasowymi przepisami. Bardzo niewiele samorządów przekroczyło granicę zadłużenia.
Samorządy wiedzą, co robią. Wrocław, kiedy zostałem prezydentem, był zadłużony na 60 proc. Zeszliśmy do poziomu 20 proc., by potem wejść w kolejny cykl inwestycyjny i podjechać w tej chwili na ponad 50 proc. w stosunku do dochodów. To były świadome decyzje, potrzebne do wykorzystywania dotacji unijnych i przygotowane pod zaplanowane wcześniej inwestycje. Dodajmy na marginesie, że część nieporozumień wynika z tego, iż podając dane dotyczące zadłużenia samorządów, mówimy o procencie ich rocznego budżetu, w wypadku budżetu państwa odnosimy się do PKB. W skali samorządowej rząd zadłuża się niemal na 300 proc.
Czy jest możliwy kompromis w sprawie ograniczenia deficytu samorządów przez ministra finansów?
- Kompromis został już zawarty dwa lata temu. W 2014 r. wejdą w życie przepisy, które przewidują, że samorząd będzie mógł wziąć kredyt wtedy, gdy jego dochody przekraczają bieżące wydatki. Może taka zasada powinna obowiązywać już od roku 2012?
A czy to nie zahamuje samorządowych inwestycji?
- Jeśli chodzi o mnie, to ta ustawa mogłaby wejść w życie natychmiast. My mamy dochody wyższe niż wydatki bieżące. To by nie zagroziło inwestycjom w toku. To dobra zasada, bo dzięki niej samorządy będą się zadłużały tylko na tyle, na ile je stać.
Podoba się panu pomysł, żeby samorządy mniej zadłużone mogły wspomagać te bardziej zadłużone, sprzedając im swój niewykorzystany limit?
- Zadłużenie czy deficyt powinny być raczej związane z konkretnym samorządem. Wolałbym, żeby Wrocław odpowiadał za swoje długi, Szczecin za swoje.
Źródło: Gazeta Wyborcza
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9525819,Niech_sie_pan_minister_zajmie_swoimi_finansami.htmlDodano: 02-05-2011 17:00Odsłon: 229
Dodano: 02-05-2011 17:00
Odsłon: 229