Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Wrocław »

Profesor Łukaszewski: Namiętność jest sposobem na nudę

Profesor Łukaszewski: Namiętność jest sposobem na nudę

Słyszę od studentów, że jeśli ktoś nie pójdzie do łóżka najpóźniej przy drugim widzeniu, to znaczy, że przegapił okazję na stworzenie związku partnerskiego.


Dorota Wodecka: Czyta pan poradniki o tym, jak mieć szczęśliwy związek, jak być kochanym albo jak odnieść w życiu sukces?

Prof. Wiesław Łukaszewski: A pani czyta? I co pani wyczytała?

Chociażby to, że partnerzy powinni zapewniać siebie o wzajemnej atrakcyjności. Prawić komplementy

- Ostrzegałbym. Z czasem komplementy zamienią się w trudny do zniesienia banał. Zapewniam, że kiedy partner po raz kolejny usłyszy od pani, że jest słodkim misiaczkiem, to będzie miał najzwyczajniej w świecie dosyć.

Nie lubimy być dowartościowywani?

- Tak, ale w długotrwałym związku wymaga to pewnego wyrafinowania. Pamiętać bowiem trzeba, że kiedy wielokrotnie otrzymujemy pozytywne sygnały od drugiego człowieka, na przykład od ukochanej osoby, to sygnały te tracą swoją moc. Każdy kolejny zachwyt jest mniej wartościowy. Po pierwsze dlatego, że już w punkcie wyjścia dajemy partnerom bardzo silne sygnały, po drugie dlatego, że następuje banalny proces adaptacji. O ile w przypadku hazardu wystarczy podbić stawkę i znów przeżywać silne emocje, to w przypadku namiętnego związku raczej nie ma takiej możliwości. Partner jest źródłem coraz mniej wartościowych nagród. Słowem, im dłużej z kimś jesteśmy i im lepiej mu robimy, tym mniej jest to dla niego warte. Ale jeśli coś miłego powie nam obcy człowiek, to będziemy podekscytowani, bo to jest nowa inicjatywa, nowe źródło nagród.

W świetle wiedzy o pozytywnych doświadczeniach, czy ogólniej o nagrodach, można powiedzieć, że najlepszym sposobem na podtrzymanie udanego związku jest nagradzanie nieregularne. Nie można w kółko powtarzać partnerowi czy partnerce, że są wspaniali. Czasem trzeba to przemilczeć, a od czasu do czasu zauważyć i skomentować ich słabe strony. To wzmocni wagę późniejszych komplementów.

Czyli powtarzanie "kocham cię" też na nic?

- Zastanawialiśmy się kiedyś w gronie uczonych kolegów, jakie kwestie wygłaszane w relacjach między ludźmi należą do najbardziej upiornych. Zgodziliśmy się co do dwóch. Pierwsza to: „powiedz, o czym myślisz?”. Człowiek zazwyczaj nie wie, o czym myśli, więc zmuszany jest w ten sposób do zmyślania. Ale ktoś oblatany w życiu natychmiast odpowie: „o tobie” (śmiech). I wtedy co najwyżej pojawi się pytanie: „ale co myślisz o mnie?”. Z tego już można jakoś wybrnąć.

A druga?

- "Powiedz, że mnie kochasz!".

Upiorna?!

- Tak, ponieważ jest mniej lub bardziej jawnym sposobem wywierania presji, a presja rodzi opór proporcjonalny do jej wielkości. To pytanie stawia i pytających, i odpowiadających w bardzo niekomfortowej sytuacji. Ktoś odpowie "nie" - i wtedy się zaczyna: "nie kochasz czy nie powiesz?". Ktoś odpowie "tak" - wtedy też się zaczyna: "kochasz czy tylko mówisz, że kochasz?". Resztę łatwo sobie wyobrazić.

Czym jest miłość?

- Kto z nas nie chciałby znać prostej odpowiedzi na to pytanie. Znakomity psychiatra Tadeusz Bilikiewicz mówił, że to forma psychozy. Niektórzy mówią, że to jedna z największych iluzji społecznych. Jeszcze inni, że to święto, choć od razu dodają, że święto ruchome. Wiele zależy od tego, czy na to pytanie odpowiada William Szekspir czy profesor Bogdan Wojciszke, autor dzieła "Psychologia miłości".

Psychologowie zazwyczaj wyróżniają dwa rodzaje miłości - miłość namiętną oraz miłość przyjacielską. Miłość namiętna ma tendencje do monopolizowania wszystkiego. Jest obsesyjnym dążeniem do zjednoczenia się z drugą osobą. Jeśli jest nieodwzajemniona, wywołuje frustrację, a niekiedy poczucie pustki i rozpacz. Ludzie w obliczu nieodwzajemnionej miłości zachowują się niekiedy nieracjonalnie, by nie powiedzieć szalenie, byle tylko zyskać uczucie kochanej osoby. John Hinkley, zakochany w amerykańskiej aktorce Jodie Foster, postanowił dokonać zamachu na prezydenta Reagana. Był przekonany, że w ten sposób uda mu się zwrócić na siebie uwagę, a w konsekwencji zdobyć miłość ukochanej.

Taka miłość namiętna jest charakterystyczna przede wszystkim dla kultury Zachodu. Jej spełnienie, czyli zdobycie uczucia ukochanej osoby, sprawia, że ludzie czują się szczęśliwi, a niekiedy nawet znajdują się w stanie ekstazy. Ten stan jest w naszej kulturze obiektem pragnień, ale bywa też alibi dla działań, które innym mogą sprawiać ból lub wyrządzać krzywdę. Ludzie zakochani mogą porzucać swoich dotychczasowych partnerów, rezygnować z kariery itp. Dla miłości ludzie gotowi są poświęcać różne dobra i nieraz traktują ją jako warunek sine qua non udanego związku. Natomiast w kolektywistycznych kulturach Wschodu, w których większy nacisk kładzie się na harmonię oraz dobro wspólne, miłość traktowana jest jako fenomen dość dwuznaczny. Obok jej jasnych stron dostrzega się zaślepienie emocjonalne czy też niebezpieczeństwo przeżywania rozpaczy w wypadku jej niespełnienia.

Może dlatego małżeństwa w tych kulturach są trwalsze niż na Zachodzie?

- Psycholog David Matsumoto w rozmowie z przedstawicielem kultury kolektywistycznej zastanawiał się nad przyczynami rosnącej liczby rozwodów w Stanach Zjednoczonych, która sięga już połowy zawartych związków. W Polsce podobna proporcja występuje w dużych miastach. Jego rozmówca uznał, że przyczyna jest całkiem oczywista. "Amerykanie biorą ślub z osobą, którą kochają, my kochamy osobę, którą poślubiliśmy". Jednak i w obrębie kultury Zachodu istnieją różnice w pojmowaniu miłości.


Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9511245,Profesor_Lukaszewski__Namietnosc_jest_sposobem_na.html
Dodano: 03-05-2011 06:00
Odsłon: 278

Skomentuj: