Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Wrocław »

Czego może nauczyć nas Turyn? Pomysłowej rewitalizacji

Czego może nauczyć nas Turyn? Pomysłowej rewitalizacji

To włoskie miasto jest chwalone za dobrze przemyślaną i konsekwentną rewitalizację. Warto wykorzystać jego doświadczenia, gdy dzięki unijnym funduszom coraz więcej dolnośląskich miast zaczyna się rewitalizować
Amerykański tygodnik "Time" określił Turyn modelowym przykładem tego, jak miasto powinno przeobrażać się po upadku przemysłu, który przez lata decydował o jego kształcie. "New York Times" napisał o nim, że jest miastem, które może zadziwić świat. Amerykanie w zmianach, jakie zaszły w tym włoskim mieście, szukali wskazówek dla swojego Cleveland. Ale także polskie miejscowości wiele od Turynu mogą się nauczyć. O tym, jak zmieniał się Turyn, opowiadał niedawno w ramach debat Habeas Lounge na rewitalizowanym wrocławskim Nadodrzu Giancarlo Cotella, włoski architekt i planista z politechniki w Turynie.

- Dziś Turyn to prawie milion mieszkańców i szóste miasto w Europie pod względem organizacji imprez sportowych - mówił Cotella. - Ale w latach 80. nikt nie myślał o przyszłości miasta tak optymistycznie.

Spadek po Fiacie

Turyn był wówczas miastem jednej firmy. To tu Giovanni Agnelli w 1899 r. założył Fiata, a rok później otworzył jego pierwszą fabrykę. Z biegiem lat w Turynie mieściła się już nie tylko główna siedziba firmy, ale także jej najważniejsze zakłady produkcyjne, które zatrudniały prawie 160 tys. osób. W latach 70. ubiegłego wieku sytuacja finansowa Fiata zaczęła się pogarszać, a pracownicy coraz częściej strajkowali. W 1980 r. firma ogłosiła program restrukturyzacji, który oznaczał zwolnienie 23 tys. ludzi. Zamknięta została fabryka w Lingotto, prawdziwy symbol Fiata w Turynie, 5000 m kw. przestrzeni, na której samochody powstawały od najmniejszych elementów aż do efektu końcowego.

- Ludzie byli zdesperowani, zupełnie nie wiedzieli, co robić, to oznaczało dla nich koniec pewnego etapu nie tylko w ich życiu, ale także koniec dla miasta - opowiadał Cotella. - Turyn zaczął być postrzegany jako poprzemysłowe brzydkie miasto bez perspektyw na przyszłość.

Pierwszym impulsem do zmian stała się decyzja rodziny Agnellich, właścicieli Fiata, by zrobić coś z budynkami fabryki w Lingotto. Dwa lata po jej zamknięciu ogłoszono konkurs na pomysł zagospodarowania tej przestrzeni. Wygrał go włoski architekt Renzo Piano. Dzięki pieniądzom Agnellich i miasta według jego planów powstały tam galeria handlowa, kino, kawiarnie, hotel, budynki uniwersyteckie, studencki hostel i centrum konferencyjne z audytorium. Dawna fabryka ożyła na nowo i dała miejsca pracy.

Prawdziwe zmiany miały jednak dopiero nadejść. Najistotniejsze w przeobrażeniu Turynu z miasta poprzemysłowego w miejscowość atrakcyjną turystycznie było bardzo rozsądne planowanie, poprzedzone licznymi konsultacjami społecznymi, w których władze miasta ustalały z mieszkańcami wspólną wizję jego przyszłości. W 1995 r. Turyn uchwalił Piano Regolatore Generale, czyli ogólny plan zagospodarowania przestrzennego miasta. Dokument określił, w jaki sposób Turyn powinien poradzić sobie z poprzemysłowym dziedzictwem.

Tory na bulwary

Plan zadecydował m.in. o przekształceniu głównej linii kolejowej biegnącej przez miasto. Ponieważ Turyn był miastem silnie zindustrializowanym, wiele fabryk mieściło się w centrum miasta wzdłuż linii kolejowej, którą dostarczano i odbierano z nich towar. Ciągnące się przez 12 km tory rozcinały miasto na pół. Od lat 90. linia przenoszona jest pod ziemię, a na powierzchni powstają bulwary. Zagospodarowywane są także stojące przy dawnej linii fabryczne budynki. Połowa odzyskanego terenu została przeznaczona na mieszkania, reszta na tereny rekreacyjne i parki. W ten sposób powstała (i nadal powstaje, bo przekształcanie jeszcze trwa) Spina Centrale, co w wolnym tłumaczeniu oznacza główny kręgosłup miasta. Całość do tej pory kosztowała prawie 2,5 mld euro publicznych i prywatnych pieniędzy. Pochodziły z różnych źródeł, bo miasto szukało środków, gdzie tylko mogło.

Lokalne władze powołały także agencję Invest In Turin and Piedmont, której zadaniem jest ściąganie inwestorów do tego regionu, oraz Turismo Torino, która zachęca do odwiedzin miasta w celach turystycznych. Z czasem powstały inne dotowane agencje, które zajęły się organizacją różnego rodzaju imprez służących do promocji.

Dobrze zaplanowany rozwój

W tym samym czasie w Turynie zaczęły się też prace nad drugim ważnym dokumentem - planem strategicznym. O ile plan zagospodarowania przestrzennego jest obowiązkowy dla wszystkich gmin, o tyle żaden włoski samorząd nie jest zobowiązany do przygotowania strategii swojego rozwoju. Władze Turynu w 1998 r. zaczęły jednak cykl spotkań z przedstawicielami środowiska akademickiego, biznesu, organizacji pozarządowych i mieszkańcami, by wspólnie z nimi opracować plan strategiczny, który miał być dla Turynu pomocnym narzędziem w polityce miasta. Dokument zawierał m.in. dziesięcioletnią "mapę drogową" dla miasta, która określała kierunek jego rozwoju i kładła nacisk na te sfery, które mogą przynieść Turynowi największe zyski. Plan wyznaczał także długoterminowe cele dla miasta, co miało zapobiegać podejmowaniu oportunistycznych decyzji przez ewentualnie zmieniające się lokalne władze.

Jednocześnie miasto szukało pomysłów na to, jak stać się atrakcyjnym. Stąd m.in. organizacja festiwalu Luci d'Artista, podczas którego artyści podświetlają różnego rodzaju instalacje i budynki, tworząc barwne widowisko. Zresztą imprez i wystaw, także o znaczeniu międzynarodowym, przybywa, bo miasto aktywnie o nie zabiega, rozumiejąc je jako szansę na przyciągnięcie turystów. Przełomowym momentem dla miasta stała się jednak organizacja igrzysk olimpijskich, która oznaczała olbrzymie inwestycje i miliony ludzi, którzy zainteresują się Turynem.

O ile dolnośląskie miasta o organizacji igrzysk na razie nie mogą marzyć, o tyle powinny jednak skorzystać z innych doświadczeń włoskiego miasta, przede wszystkim stawiając na społeczny dialog i aktywną politykę w przyciąganiu do siebie inwestorów i imprez o znaczeniu ponadlokalnym.

Na co uważać

Rewitalizacja wiąże się też z negatywnymi aspektami. Jak w przypadku wielu innych miast, także Turyn doświadczył tzw. gentryfikacji. To gwałtowna zmiana charakteru pewnej części miasta, która do niedawna zamieszkiwana przez ludzi o różnym statusie społecznym nagle staje się dzielnicą luksusu. Na pierwszy rzut oka zmiana wydaje się pozytywna. W gruncie rzeczy jednak ta część miasta staje się bardzo droga, zmuszając dawnych mieszkańców, którzy niejednokrotnie żyli tam od pokoleń, do jej opuszczenia, bo nie stać ich na życie w odnowionej zamożnej dzielnicy z horrendalnymi cenami mieszkań i czynszów.

Turyn pokazuje też, że w planowaniu trzeba być bardzo ostrożnym. W ramach inwestycji związanych z organizacją igrzysk olimpijskich w górskich dolinach w pobliżu miasta powstały liczne hotele i ośrodki sportów zimowych. Problem w tym, że zbyt liczne. Dziś część z nich stoi niemal nieodwiedzana albo jest zamykana.

- To dla nas także nauka na przyszłość - podkreśla Cotella. - Przeszliśmy bardzo długą drogę, ale w gruncie rzeczy to była dobrze zaplanowana droga. Najważniejsze było to, że mieliśmy jasno określoną wizję miasta, która nie była tylko wizją jednej władzy, ale była wielokrotnie omawiana i poddawana pod publiczne debaty. Taki konkretny plan rozwoju jest mocnym punktem w rozmowach z inwestorami przychodzącymi do miasta, przyciąga ich.


Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9540572,Czego_moze_nauczyc_nas_Turyn__Pomyslowej_rewitalizacji.html
Dodano: 07-05-2011 13:00
Odsłon: 267

Skomentuj: