Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Wrocław »

Jak fiskus ostrzygł JTT na śmierć

Jak fiskus ostrzygł JTT na śmierć

Do podatków nie wystarczy umysł matematyka, tutaj potrzebny jest filozof


Sentencją z Einsteina swoje usługi doradztwa podatkowego reklamuje w internecie Janusz Huzarski - były inspektor wrocławskiego urzędu kontroli skarbowej, teraz jest po "drugiej stronie mocy". W 1999 r. Huzarski wydał decyzję, że spółka komputerowa JTT ma zwrócić 10,5 mln zł podatku VAT. Po jedenastu latach sąd orzekł, że tamta decyzja będzie kosztowała skarb państwa co najmniej 30 mln zł. Plus odsetki.

Inspektor potwierdza tok myślenia

Paweł Ciesielski, w 1999 r. prezes JTT Computer SA: - Spółka była jedną z dwóch największych w kraju firm produkujących sprzęt komputerowy, głównie komputery pod własną marką Adax. Zatrudnialiśmy blisko 500 pracowników. W lipcu 1999 r. zjawili się u nas dwaj panowie z UKS: inspektor Janusz Huzarski i komisarz Władysław Świesiulski. Kontrola nas nie dziwiła, bo wtedy różne instytucje kontrolowały nas na okrągło. Widać było, że dowodzi pan Huzarski. Drugi urzędnik prawie się nie odzywał. Lepiej pamiętam go już z sądu. Zeznawał, jakby nie bardzo wiedział, o co chodziło.

Huzarski: - Kontrola w JTT była przeprowadzana na zlecenie prokuratury. Tyle wiedziałem. Nie dostaliśmy od niej żadnych materiałów. Sam wszystko sprawdziłem. Wyciągnąłem wnioski. Wydałem decyzję.

Podczas kontroli ustalił, że JTT dostarczało komputery firmom, które wygrały przetarg w MEN na dostawy do szkół. Zanim komputery trafiały do tych firm, JTT sprzedawało je swoim kontrahentom z Czech i Austrii. Sprzęt przejeżdżał przez granicę i wracał do Polski, na skład celny. To stamtąd był odbierany i przekazywany do szkół. Sprzedaż w składzie była traktowana jako dokonywana za granicą (bez uiszczania podatku). Jako importowane pomoce szkolne komputery były zwolnione z cła i 22-procentowego VAT-u. To zwolnienie było jedynym ekonomicznym uzasadnieniem procedury zastosowanej prze JTT.

Podobne ustalenia w tym samym czasie poczyniła prokuratura. Dodatkowo kierowcy tirów przewożących sprzęt za granicę zeznali, że komputery nie były tam nawet rozładowywane. Wnioski wyciągnięte przez prokuraturę i Huzarskiego były podobne: eksport i import był fikcyjny, tylko po to aby nie płacić VAT-u.

W grudniu 1999 roku w świetle fleszy prokuratura postawiła zarzuty oszustwa podatkowego i wyłudzenia podatku VAT prezesowi Ciesielskiemu, głównej księgowej i jednemu z dyrektorów. Z kolei inspektor Janusz Huzarski wydał decyzję, że JTT ma oddać 10,5 mln zł z tytułu nienależnego zwrotu VAT-u.

- To była moja decyzja, nikt na mnie nie naciskał - podkreśla dziś inspektor. Przeciwnie. Miał wrażenie, że z problemem został sam. Przyznaje jednak, że zanim podjął decyzję, rozmawiał o JTT z pracownikami izby skarbowej.

- Chciałem tylko potwierdzić, czy według nich mój tok myślenia jest prawidłowy, nie konsultowałem się z nimi - zaznacza.

To ważne, bo w sądzie prawnicy akcjonariusza, który wniósł o odszkodowanie za upadek JTT, jako jeden z najpoważniejszych zarzutów stawiali fikcyjną dwuinstancyjność fiskusa. - Co to za instancja odwoławcza - mówili o izbie skarbowej - skoro jej przedstawiciele brali udział w podejmowaniu decyzji pierwszej instancji?

Podważali w ten sposób fakt, że gdy JTT odwołało się od decyzji Huzarskiego do izby skarbowej, ta w kwietniu 2000 roku ją podtrzymała.

Na eksporcie - imporcie zyskiwały tylko szkoły

"Afera JTT", "Złodzieje w białych kołnierzykach", "Robili milionowe przekręty" - m.in. tak na przełomie 1999 i 2000 roku media przedstawiały biznesmenów z JTT. Sprawę prowadził prokurator wydziału ds. przestępczości zorganizowanej Jacek Franus.

Ciesielski: - Tłumaczyliśmy, że robimy wszystko zgodnie z prawem. Mieliśmy nawet wydaną kilka lat wcześniej opinię urzędu skarbowego, że takie postępowanie jest prawidłowe (izba skarbowa stwierdziła, że dla niej ta opinia nie ma znaczenia). Nie mieliśmy z tego żadnych zysków. Zyskiwały tylko szkoły, które kupowały o 20 proc. tańsze komputery.

Huzarski: - To prawda, że nie łamali prawa, ale je obchodzili.

Ciesielski: - Inspektor Huzarski zgodził się na wstrzymanie wykonania decyzji, ale izba skarbowa jego postanowienie o wstrzymaniu uchyliła. I wyegzekwowali od nas te 10,5 mln zł z konta w trybie natychmiastowym, choć przecież spółka odwołała się od decyzji izby do Naczelnego Sądu Administracyjnego i sprawa była w toku. Ale firma wciąż działała. Przez kilka tygodni jeździliśmy od kontrahenta do kontrahenta. Tłumaczyliśmy, żeby nie zrywali współpracy. Jednak dobre imię firmy zostało już nadszarpnięte.

Sam Ciesielski z powodu zarzutów musiał zrezygnować z umówionego już przejścia do jednej z dużych polskich grup finansowych.

30 czerwca 2003 roku wrocławski NSA uchylił decyzję izby nakazującą JTT zwrócić VAT. Sędziowie uznali jednak, że eksport komputerów przez spółkę był działaniem pozornym, bez uzasadnienia ekonomicznego. I stwierdzili, że JTT powinno zapłacić VAT, ale inaczej naliczony.

Ówczesna naczelniczka wydziału podatków pośrednich w izbie skarbowej, dziś jej wicedyrektorka Ewa Kontek wspomina: - Zaczęliśmy spotykać się z panem Ciesielskim, aby naliczyć spółce podatek we wskazany przez sąd sposób, tak aby było to dla JTT jak najmniej bolesne.


Źródło: Gazeta Wyborcza
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9560549,Jak_fiskus_ostrzygl_JTT_na_smierc.html
Dodano: 10-05-2011 11:00
Odsłon: 305

Skomentuj: