Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Wrocław »

Psycholog pomaga pacjentom OIOM-u szpitala wojskowego

Psycholog pomaga pacjentom OIOM-u szpitala wojskowego

Na oddziale intensywnej terapii w Wojskowym Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu codziennie jest psycholog. Szpital jako jedyny w mieście zatrudnił takiego specjalistę na stałe, żeby wspierał pacjentów oddziału intensywnej terapii i ich rodziny.
Na OIOM-ach w innych wrocławskich szpitalach psychologowie bywają, ale nie są zatrudnieni na etacie. Na przykład w Akademickim Szpitalu Klinicznym przy Borowskiej (największym w całym regionie) psycholog przychodzi na taki oddział tylko doraźnie, podobnie jak ksiądz. Na oddziale anestezjologii i intensywnej terapii w Dolnośląskim Szpitalu Specjalistycznym im. Marciniaka przy Traugutta psychologa nie ma w ogóle: - Tutaj leżą pacjenci, którym się podaje silne leki przeciwbólowe, są też najczęściej zaintubowani - powiedział nam jeden z lekarzy anestezjologów. - Nie wyobrażam sobie w tych warunkach pracy psychologa.

Joanna Mierzwińska, rzeczniczka NFZ we Wrocławiu: - Według wytycznych psycholog musi być na oddziałach onkologicznych i hematologicznych - wyjaśnia. - Dodatkowo szpital powinien zapewnić opiekę takiego specjalisty na niektórych oddziałach pediatrycznych, np. tam, gdzie leżą dzieci przewlekle chore. Psycholog na OIOM-ie to dobra wola szpitala. Oczywiście taka placówka dostanie w rankingu więcej punktów.

Rozmowa z Joanną Falkowską

Agnieszka Czajkowska: Na wasz oddział niedawno trafił strażak, który w wypadku wozu strażackiego stracił obie nogi. Czy właśnie takimi pacjentami opiekuje się psycholog na OIOM-ie?

Joanna Falkowska: Tak. Moim zadaniem jest wesprzeć pacjentów w trudnych chwilach po często traumatycznym dla nich zdarzeniu. To są np. sytuacje, kiedy osoba doświadczyła zagrożenia życia w wyniku nagłej sytuacji, takiej jak np. wypadek samochodowy, który może skutkować trwałym uszkodzeniem ciała. To jest właśnie przypadek pana Sławka. Nie wszyscy pacjenci od razu chcą pomocy psychologicznej, daję im czas i potem znowu próbuję z nimi rozmawiać. Nie zajmuję się psychoterapią (z tym się zwykle łączy pracę psychologa), raczej interwencją kryzysową.

Oddział intensywnej terapii większości kojarzy się z pacjentami, którzy są nieprzytomni, bez kontaktu.

- To prawda, w większości są to pacjenci nieprzytomni, w tzw. śpiączce farmakologicznej, pod wpływem silnych środków przeciwbólowych. Ale pamiętajmy, że część z nich odzyskuje przytomność i powoli wraca do zdrowia. Mamy też pacjentów przewlekle chorych, np. z niewydolnością wątroby. Opiekuję się nie tylko samymi pacjentami, ale zapewniam "serwis psychologiczny" także ich bliskim.

Jak pacjenci reagują, kiedy lekarz ich informuje, że prawdopodobnie już nigdy nie wrócą do pełni zdrowia?

- Ludzie mogą reagować na kryzys w trzy różne sposoby - w idealnych okolicznościach wiele osób potrafi samodzielnie poradzić sobie z kryzysem i czerpać siłę z tego doświadczenia. Inni wydają się przezwyciężać trudności, ale skutecznie wypierają raniące uczucia. Jeszcze inni załamują się psychicznie już na samym początku kryzysu i wyraźnie jest im ciężko poradzić sobie, jeśli nie dostaną natychmiastowej i intensywnej pomocy.

W tej pracy najczęściej stykamy się z ostatnim typem reagowania. Na początku jest szok, ból, płacz, stupor, potem złość, brak zgody i obwinianie siebie albo innych za to, co się stało. To wszystko jest bardzo naturalne, bardzo ludzkie. Nie pocieszam pacjentów, że "wszystko będzie dobrze", tego rodzaju interwencja wzbudza irytację i złość. Staram się stworzyć taką sytuację, aby w warunkach akceptacji i zrozumienia mogli odreagować nagromadzony stres i wyrazić ciężkie do uniesienia emocje.

Bliscy chorych chcą z panią rozmawiać?

- Różnie. Czasami jest tak, że ludzie nie chcą pomocy. Kiedy to jest nagłe nieszczęście, wypadek, to do ludzi taka informacja nie dociera, są jakby oddzieleni szybą od świata. Zwykle bardzo płaczą, czują niemoc, bezsilność. Daję im zawsze możliwość "wygadania" tego, wypłakania się. Nigdy się nie narzucam.

W naszym kraju wciąż pokutuje opinia, że psycholog czy psychiatra zajmuje się tylko ludźmi słabymi albo chorymi psychicznie, korzystanie z tego rodzaju pomocy jest oznaką słabości, a "normalni" sami powinni sobie radzić z emocjami. Podczas gdy właśnie rozpacz i poczucie bezsilności są jak najbardziej normalne i stanowią początki radzenia sobie z kryzysem. A korzystanie z pomocy psychologicznej może pomóc w przejściu przez ten najgorszy etap. Po jakimś czasie bliscy pacjentów zauważają moją obecność na oddziale i wyrażają chęć rozmowy. Czasami łatwiej jest zwierzyć się z problemów obcej osobie niż komuś z rodziny.

A sami pacjenci?

- Pracuję tu od półtora roku i z mojego doświadczenia wynika, że właściwie wszyscy pacjenci chcą takiego kontaktu z psychologiem. Niektórzy muszą do tej decyzji dojrzeć, potrzebują czasu, ale zwykle chętnie rozmawiają.

Pani rozmowy z pacjentami, z ich rodzinami muszą być niezwykle trudne.

- Zdarza się, że tracę dystans i mocniej dotyka mnie czyjś dramat. Szczególnie na tym oddziale, gdzie jest dużo niepewności i niepokoju, a często niektóre historie nie mają happy endu.

A najtrudniejszy moment w pani pracy?

- Są historie, które wracają. Nie wolno mi mówić o konkretach, obowiązuje mnie tajemnica zawodowa. Najtrudniej jest się pogodzić z tym, że umierają młode osoby. Sama jestem jeszcze dosyć młoda i może dlatego bardziej mnie to dotyka. Bywa, że czuję się podobnie jak rodziny pacjentów - zupełnie bezsilna wobec tego, co się dzieje. Oczywiście ja nie mogę sobie pozwolić na takie emocje. Przecież nie jestem tu po to, żeby płakać razem z nimi.

Jak pani sobie z tym radzi?

- Mam superwizora. To jest inny psycholog, z którym regularnie omawiam swoją pracę i trudności, których doświadczam. To jest również rodzaj odreagowania.

Czy psycholog jest potrzebny na takich oddziałach?

- To nic nowego, jeśli powiem, że istnieje mnóstwo dowodów empirycznych i historii życiowych, które świadczą o niebagatelnym wpływie psychiki na proces powrotu do zdrowia. Cieszy mnie, że w naszym szpitalu ktoś o tym pomyślał. Lekarze i pielęgniarki mają swoje zadania i zwykle nie mają czasu na psychiczne wspieranie pacjentów. Poza tym to nie należy do ich obowiązków. Z pacjentem pracuje u nas cały sztab ludzi - lekarze, pielęgniarki, rehabilitant i w końcu psycholog. Oni wszyscy mają wpływ na to, jak pacjent dochodzi do zdrowia. Praca psychologa to jedno z ogniw w łańcuchu pomocy udzielanej naszym pacjentom.


Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9588098,Psycholog_pomaga_pacjentom_OIOM_u_szpitala_wojskowego.html
Dodano: 15-05-2011 09:00
Odsłon: 462

Skomentuj: