Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Wrocław »

Jeden da Vinci powinien przypadać na 1-1,5 mln ludzi

Jeden da Vinci powinien przypadać na 1-1,5 mln ludzi

Od chirurgii robotowej nie ma odwrotu - twierdzi prof. Peter Stadler, wiceprezes Światowego Towarzystwa Chirurgii Robotowej
Dzięki staraniom prof. Wojciecha Witkiewicza jedynego w Polsce robota chirurgicznego da Vinci od grudnia ma wrocławski Wojewódzki Szpital Specjalistyczny. Do operacji z chirurgii naczyniowej z jego pomocą zaproszono profesora Petra Stadlera ze szpitala Na Homolce w Pradze. Ma on u siebie do dyspozycji dwa roboty - w ciągu pięciu lat przeprowadził 200 zabiegów.

Beata Maciejewska: Był już w chirurgii przełom, który można by porównać do robotowej rewolucji?

Prof. Peter Stadler: Roboty to niewątpliwie duża zmiana, ale w ciągu ostatnich stu lat historii chirurgii mieliśmy ich wiele. Wprowadzenie znieczulenia, odkrycie grup krwi i zastosowanie transfuzji, aseptyka, zaprojektowanie płuco-serca i laparoskopu bardzo zmieniło medycynę. Robot to kolejny etap rozwoju chirurgii małoinwazyjnej, czyli metod laparoskopowych.

Czy chirurgia robotowa wyeliminuje klasyczne rodzaje operacji?

- Nie. Jest dobra do operacji planowych. W przypadku operacji nagłych wciąż konieczne są operacje otwarte.

Na świecie operuje 1700 robotów, ale tylko 300 w Europie. To na razie kosztowna nowinka techniczna, której wszyscy się przyglądają czy już uznana procedura?

- Wiele osób mówi wprawdzie o doświadczalnych operacjach z użyciem robotów, ale etap eksperymentów zdecydowanie mamy za sobą. To już uznana procedura.

Polska ma tylko jednego da Vinci. Ile powinniśmy mieć i czy od robotowej chirurgii rzeczywiście nie ma odwrotu?

- Nie ma odwrotu. Trzeba tworzyć specjalistyczne centra wyposażone w roboty da Vinci. Szacuje się, że jedno takie centrum powinno przypadać na 1-1,5 mln mieszkańców.

Możliwościami płynącymi z zatrudnienia da Vinci zachwycają się i lekarze i pacjenci. Ale urzędnicy odpowiedzialni za finansowanie operacji załamują ręce. Bo operacja prostaty z udziałem da Vinci kosztuje dwa razy tyle co klasyczny zabieg. Są jakieś szanse na obniżenie tych kosztów?

- To pytanie do firmy produkującej roboty. Życzyłbym sobie tego, bo niższe ceny, to szybszy rozwój chirurgii robotowej.

Ginekolog onkolog, który z pomocą robota zoperował już cztery kobiety, stwierdził: "Za pierwszym razem czułem się jak pilot myśliwca podczas treningu. Trzeba uważać, żeby się nie zapomnieć. Że to jednak nie zabawa z symulatorem, tylko żywy człowiek". Czy robot w roli pomocnika chirurga nie stępia trochę jego czujności?

- W żadnym przypadku. Robot nie operuje sam. Chirurg przystępujący do operacji z asystą robota musi doskonale znać anatomię.

Chirurdzy cieszą się, że nie muszą stać już po 12 godzin przy stole z wygiętym kręgosłupem, tylko wygodnie siedzą w fotelu. Nie muszą bać się drżenia ręki lub wykonania zbędnego ruchu. Bo Vinci skoryguje błąd za nich. Czy wprowadzenie robotów nie zmniejszy umiejętności chirurga?

- Nie. Uważam, że raczej je poszerzy w zakresie chirurgii laparoskopowej. Poza tym, jak już wspomniałem, chirurg operujący przy zastosowaniu da Vinci musi nie tylko doskonale znać anatomię, ale również mieć duże doświadczenie w wykonywaniu klasycznych operacji. Co prawda fizycznie nie męczymy się już tak bardzo jak przy technikach tradycyjnych i fakt ten wpływa korzystnie na precyzję naszych ruchów. Jednak obciążenie psychiczne, odpowiedzialność za powodzenie operacji, a co za tym często idzie - za życie pacjenta, pozostaje bez zmian.

Czy roboty w rodzaju da Vinci pozwolą przedłużyć życie zawodowe chirurgów, eliminując choćby znaczenie mniej pewnej ręki czy mniejszej sprawności fizycznej niepozwalającej na prowadzenie długich operacji?

- Nie sądzę. Robot to wspaniały instrument, ale tylko instrument. Najważniejsze jest samopoczucie chirurga, jego zaufanie do własnych umiejętności i wiedzy.

Da Vinci jest dobry przy zaplanowanych operacjach. A co z pacjentem po wypadku, z ciężkimi urazami? Czy to, co najtrudniejsze do operowania, nadal pozostawiamy człowiekowi?

- To prawda, że robot jest wykorzystywany do operacji planowych, ale to nie znaczy, że są one łatwiejsze. Wycięcie gruczołu krokowego czy operacja jelita z powodu raka należą do skomplikowanych operacji, wymagających ogromnej precyzji, jeśli chcemy, żeby pacjent nie tylko przeżył, ale żeby jakość jego życia nie pogorszyła się. Rzeczywiście, urazy wielonarządowe wymagają zastosowania operacji otwartych. Pamiętajmy jednak, że w obydwu przypadkach to człowiek operuje. Robot tylko to ułatwia.


Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9632175,Jeden_da_Vinci_powinien_przypadac_na_1_1_5_mln_ludzi.html
Dodano: 22-05-2011 07:00
Odsłon: 208

Skomentuj: