Wiadomości » Wrocław »
Tak polubili Krzyki, że zrobiło się tam już ciasno
Tak polubili Krzyki, że zrobiło się tam już ciasno
JAK ZBUDOWALIŚMY WROCŁAW - CZ. 2. Krzyki to obecnie najpopularniejsza lokalizacja mieszkaniowa we Wrocławiu. Za przywilej mieszkania na południu miasta trzeba jednak płacić. Nie odstrasza to chętnych i dzielnica powoli zaczyna się przeludniać, co widać rano i po południu na ulicach tej części miasta. Czy Krzyki staną się ofiarą własnej popularności?Wrocławskie Krzyki to pojemny worek, w którym znajdzie się miejsce dla osiedla Borek. Najdroższej lokalizacji w skali całego miasta, gdzie ceny mieszkań w willach na rynku wtórnym w latach boomu przekraczały 10 tys. za m kw., a w nowych inwestycjach nawet obecnie mogą osiągać poziom 12 tys. za m kw. Na Krzykach jest także miejsce na budynki wielorodzinne, jak przy ul. Powstańców Śląskich i Gaju. Jednak większości wrocławian Krzyki i całe południe miasta kojarzy się jako dobra dzielnica. Za najbardziej prestiżowe uchodzą Borek, Dworek i Krzyki-Krzyki. Charakteryzują się one luźną zabudową willową, okolica ma cichy i spokojny charakter, a na ulicach nie ma dużego ruchu samochodowego. Borek ma bezpośrednie połączenie z zielonym klinem ciągnącym się od parku Południowego na zachód aż do cmentarza i parku Grabiszyńskiego. Popularność dzielnicy Krzyki nie jest wymysłem ostatnich lat. Jeszcze przed wojną ta część Wrocławia uchodziła za bardzo zdrową, przez co i pożądaną lokalizację. Zawdzięczała to wyższemu położeniu niż pozostałe części miasta ulokowane bliżej Odry. Dzięki temu wiatry wiejące najczęściej z zachodu i południowego zachodu przyczyniają się do dobrej jakości powietrza. Ponadto na Krzykach występuje niski poziom wód gruntowych. W tej części Wrocławia nie lokowano też dużego i uciążliwego przemysłu. Jeszcze przed wojną Krzyki doceniano także za łatwy wyjazd z miasta w stronę gór oraz połączenia kolejowe z Berlinem.
Na fali popularności
Wrocławianie ponownie zainteresowali się Krzykami po 1997 r.
- Ta część miasta zawsze była popularna. Powódź była momentem przełomowym, gdy woda krążyła po mieście, zalewała Szczepin i zagrażała Wielkiej Wyspie. Na Krzykach nie wyrządziła większych zniszczeń - mówi Roman Rutkowski, architekt.
Zainteresowanie wrocławian szybko przełożyło się na popyt na rynku mieszkaniowym. Deweloperzy, jeżeli tylko mieli działki w tej części miasta, starali się je jak najszybciej zabudować. Jeżeli nie posiadali akurat gruntów na Krzykach, to prześcigali się w zakupach. Ceny gruntów na południu Wrocławia do dzisiaj są najwyższe w mieście. Jeżeli metr kwadratowy na Psim Polu można nabyć za cenę 500-600 zł, to na Krzykach cena ta waha się między 800 a 1000 zł.
- Koszt zakupu działki przez dewelopera jest skorelowany z późniejszymi cenami mieszkań oferowanych przez tego inwestora. Obecny poziom cen możemy jednak uznać za unormowany i odzwierciedlający rzeczywistą wartość gruntu - mówi Katarzyna Puterko, analityk z branży nieruchomości, zajmująca się też m.in. wycenami działek.
Początkowo Krzyki popularność zawdzięczały obawom związanym z powodzią. Potem działać zaczął marketing deweloperów oraz relacje powtarzane w kręgu znajomych i rodziny. Powstawała wizja przyjaznej i bezpiecznej dzielnicy. Z drugiej strony wielkość i różnorodność architektoniczna południa Wrocławia pozwoliła deweloperom na stworzenie bardzo szerokiej oferty dla swoich klientów. Jeszcze w ubiegłym roku na Krzykach powstawała niemal jedna trzecia wszystkich nowych inwestycji w budownictwie wielorodzinnym prowadzonych w mieście. Z danych Monitora Rynku Nieruchomości opublikowanych w styczniu br. wynika natomiast, że na 40 inwestycji apartamentowych prowadzonych we Wrocławiu aż 12 realizowanych jest na Krzykach.
- Zadziałał marketing szeptany, tworzenie wizji dzielnicy ekskluzywnej, bezpiecznej i nowoczesnej. Spirala się nakręcała. A powyższemu scenariuszowi sprzyjały dobrze rozwinięta infrastruktura socjalna, bliskość terenów zielonych i dobra infrastruktura drogowa - mówi Magdalena Konieczna z Profit Development, firmy specjalizującej się w inwestycjach apartamentowych, która na Krzykach zrealizowała już dwa takie przedsięwzięcia i planuje trzecie.
Wygodnie mieszkać
Niewątpliwie na Krzykach mieszka się po prostu wygodnie. Dzielnica charakteryzuje się bardzo dobrze rozwiniętą infrastrukturą drogową i transportową. Kursuje tutaj kilka linii tramwajowych i kilkanaście autobusowych. Główne arterie komunikacyjne umożliwiają proste dostanie się do centrum lub do obwodnicy śródmiejskiej, którą bez większych problemów można dojechać na zachód i północ miasta. Również stąd jest najbliżej do wyjazdu z Wrocławia w stronę gór, większości atrakcji turystycznych na Dolnym Śląsku oraz autostrady A4. Krzyki posiadają też bardzo dobrze rozwiniętą infrastrukturę usług miejskich, na którą składają się urzędy, banki, szpitale, a także centra handlowe, np. na Borku lub w Bielanach Wrocławskich, bądź miejsca rozrywki i rekreacji.
- W tej części miasta nie mamy większych problemów ze zrobieniem zakupów czy dostępem do szeregu usług. To, co stanowi o wyjątkowości Krzyków, to ich metropolitalność, na którą składa się zagęszczenie wielu funkcji na ich obszarze. To je wyróżnia od innej popularnej lokalizacji, jaką jest np. Wielka Wyspa, która uchodzi jednak za bardziej mieszkaniową - mówi Roman Rutkowski.
Ponadto jego zdaniem to, co jeszcze może charakteryzować południe miasta, to jego kompaktowość, którą Krzyki zawdzięczają rozciągnięciu Wrocławia wzdłuż linii Odry ze wschodu na zachód.
- Centrum jest stosunkowo blisko, a dzięki dobrej infrastrukturze drogowej można się tam dość szybko dostać autem lub transportem publicznym. To wszystko powoduje, że mieszka się tu wygodnie - mówi Rutkowski.
Architekci uważają także, że południe Wrocławia może cieszyć oko. Od XIX wieku realizowana była tutaj architektura posiadająca wysokie walory jakościowe i estetyczne. Po mniej lub bardziej udanych eksperymentach z wielką płytą w latach 70. obecnie deweloperzy starają się dbać o jakość budowanych tam obiektów. Przykładami mogą być chociażby Thespian stojący przy pl. Powstańców Śląskich bądź obiekty wygrywające w konkursie na najpiękniejsze budynki Wrocławia, np. Globis, Park Ołtaszyn II, Arkady Wrocławskie lub Dwór Oporów. Ta część miasta wybierana jest także ze względów sentymentalnych, np. mieszkania blisko rodziny lub ulubionych miejsc.
Krzyki dalsze
Boom inwestycyjny na południu Wrocławia spowodował wypełnienie większości działek leżących blisko centrum miasta. Deweloperzy coraz częściej zaczęli decydować się na budowę na peryferiach miasta. Klecina jeszcze 20 lat temu charakteryzowała się niemal wiejską zabudową. Nowe osiedla powstawały też na Oporowie, Ołtaszynie, Partynicach i Wojszycach. Były to jednak zupełnie inne formy niż wcześniej realizowane inwestycje na Krzykach. Przede wszystkim deweloperzy zyskali możliwość budowy całych osiedli. Dzięki temu można było zaplanować nie tylko kształt budynków, liczbę i wielkość mieszkań, ale także układ uliczek wewnętrznych i rozmieszczenie poszczególnych obiektów.
- Deweloperom zależy, aby maksymalnie zagęszczać zabudowę na swoich działkach. Nie można jednak tego zupełnie potępiać. Z jednej strony Biuro Rozwoju Miasta dba o to, aby zapędy inwestorów nie osiągały kuriozalnych kształtów. A z drugiej strony nie możemy dopuścić do zbytniego rozrzedzenia zabudowy, musimy pilnować, aby te osiedla miały miejski charakter - mówi Roman Rutkowski.
Jego zdaniem wśród tych nowych osiedli jest wiele bardzo udanych również pod względem architektonicznym. Jednak wystrzegać należy się odgradzania nowych inwestycji płotami. O atrakcyjności tych obszarów mimo większego oddalenia od centrum nadal decydowała bliskość do autostrady i centrów handlowych. Zyskały one także nowe walory, np. dostęp do terenów zielonych. Na Krzykach bliżej centrum też nie brakuje parków, ale trzeba do nich dojść lub dojechać, natomiast na Partynicach lub Klecinie nie ma z tym problemów.
ramka
Łyżka dziegciu
Coraz częściej można też usłyszeć od architektów i deweloperów, że Krzyki padły ofiarą własnej popularności. Duży popyt wymusił wysokie ceny mieszkań zarówno na rynku pierwotnym, jak i wtórnym. Spowodowało to spadek zainteresowania tą dzielnicą szczególnie wśród ludzi młodych, z niższymi zarobkami lub przyjezdnych, którzy nie cenią południa tak jak rodowici wrocławianie. Młodzi ludzie, którzy we Wrocławiu zostają na studia, dość często decydują się na mieszkania na tańszym zachodzie lub bliżej centrum - w Śródmieściu. Ponadto żywiołowe budownictwo doprowadziło do tego, że na Krzyki wdarł się trochę chaos i bałagan architektoniczny.
- Po 1997 r. we Wrocławiu nie było wielu planów miejscowych i architekturę można było kształtować o wiele swobodniej niż obecnie. Ponadto uzupełnianie większej całości małymi kawałkami jest bardzo trudne i często rodzi chaos. W takich sytuacjach trzeba myśleć nie tylko o liczbie mieszkań i wysokości budynku, ale także o skwerach, placach i ulicach. Zabrakło dokumentu pośredniego między ogólnym studium kierunków zagospodarowania miasta, a szczegółowymi miejscowymi planami zagospodarowania przestrzennego. Dodatkowo wzmocniła to presja konkurencyjna, na Krzykach w latach boomu inwestować chciał każdy deweloper - mówi Dorota Jarodzka-Śródka, prezes Archicomu.
Popularność lokalizacji doprowadziła też do wzrostu liczby ludności, a co za tym idzie - również aut na ulicach południowego Wrocławia. Jednak ulic nie przybyło i są one obecnie coraz bardziej zatłoczone. Co szczególnie widać w godzinach porannych i wieczornych wyjazdów i przyjazdów z pracy.
- Za 10-15 lat duże zagęszczenie będzie widoczne także poprzez zjawiska społeczne charakterystyczne dla dużych skupisk tzw. blokowisk - mówi Magdalena Konieczna.
Jednak dostrzega ona także duże, niezabudowane jeszcze obszary na południu Wrocławia, które w przyszłości mogą zająć zwarte kompleksy urbanistyczne.
Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9633988,Tak_polubili_Krzyki__ze_zrobilo_sie_tam_juz_ciasno.htmlDodano: 24-05-2011 00:00Odsłon: 227
Dodano: 24-05-2011 00:00
Odsłon: 227