Wiadomości » Wrocław »
Skolmowski: Warto inwestować w turystykę kulturalną
Skolmowski: Warto inwestować w turystykę kulturalną
Roberto Skolmowski, dyrektor Wrocławskiego Teatru Lalek, obejmie 1 sierpnia stanowisko dyrektora Opery i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku. - Każdy teatr w Polsce może być wielki. Nie trzeba przeprowadzać się do Warszawy - mówi SkolmowskiRozmowa z Roberto Skolmowskim
Beata Maciejewska: - Czytałam wpisy na pana Facebooku i komentarze internautów, że to zsyłka na koniec świata. Bagna, żubry, małe miasto, a w środku ogromny obiekt, który trzeba zapełnić widzami. I że to się nie może udać. Opłaca się zamieniać Wrocław na Białystok?
Roberto Skolmowski: - Tego jeszcze nie wiem. Dopiero poznaję Białystok. Ale jeśli pani chce wiedzieć, czy w mniejszym ośrodku można prowadzić tak dużą scenę muzyczną i teatralną, odpowiedzieć brzmi: tak. Nie tylko można, ale nawet trzeba to robić. Bo kultura to dźwignia. która może podnieść miasto z zupełnej zapaści. Przyciąga turystów, stwarza miejsca pracy, promuje.
To słowa jak z przemówienia piarowca. Przejdźmy do konkretów. Widownia główna została zaprojektowana na 800 miejsc, ale jest też scena kameralna i amfiteatr przylegający do budynku. Jak to wszystko zapełnić widzami, skoro miasto liczy 300 tysięcy?
- W budowę tego obiektu włożono 200 mln zł i jeśli mają to być dobrze zainwestowane pieniądze, widownia musi być pełna. Nie uznaję sztuki dla sztuki, tylko dla ludzi. Gdy obejmowałem Teatr Lalek we Wrocławiu, odwiedzało go 44 tysięcy widzów, a teraz przychodzi 106 tysięcy, nie licząc dużej widowni na darmowych spektaklach Bajkobusu oraz koncertach i przedstawieniach w ogrodzie. Ale o widza trzeba zabiegać, bo on bardzo często nie wie, że coś interesującego dla niego przygotowaliśmy. Trzeba też go wychować i przywiązać. Na Podlasiu działa mnóstwo chórów i orkiestr amatorskich, są amatorskie grupy teatralne i ludzie organizujący rekonstrukcje wydarzeń historycznych. Moim zadaniem jest ich przekonać, że ta scena w Białymstoku jest dla nich. Małe strumyczki zlewają się w rzekę.
Chce pan stawiać na ruch amatorski?
- Nie. Zamierzam ściągać do Białegostoku artystów światowej klasy. Ale chcę też przywiązać do opery mieszkańców. Chcę, żeby angażowali się w przygotowanie spektakli. Dlaczego rycerzami w "Strasznym Dworze" nie mogą być członkowie bractw rycerskich? Oni, ich rodziny i znajomi będą potem chętniej przychodzić do opery. Proszę popatrzeć, ilu widzów mają plenerowe spektakle Opery Wrocławskiej. Ludzi naprawdę można przyciągnąć nie tylko głupawymi serialami.
Opowieści o śmierci kultury wysokiej są mocno przesadzone?
- Uważam, że mocno. Tak mówią ci artyści, którzy obrażają się na widza, bo dla nich najważniejsza jest ich sztuka. Dla mnie nie. Zamierzam stworzyć scenę dla całego Podlasia i krajów ościennych. Na interesujący spektakl widz przejedzie 100-150 km. Przez dziesięć lat mieszkałem w Goślinie Murowanej i razem z mieszkańcami zorganizowaliśmy festiwal Musica Sacra - Musica Profana, na który przyjeżdżali ludzie z całej Wielkopolski. Mieliśmy po 1000-1500 słuchaczy na koncertach we wsi!
Samorządy są często krytykowane za "nadmiar ambicji kulturalnych". Wrocław zresztą też wysłuchiwał uwag na temat sensowności, a raczej bezsensowności budowy ogromnego Narodowego Forum Muzyki.
- Bezsensowne to są takie oceny! Ta wspaniała sala na placu Wolności pozwoli grać każdy rodzaj muzyki, organizować wspaniałe koncerty, przyciągać melomanów z całej Europy.
Ale opera nie musi być przecież każdym mieście, a poza tym kto ją utrzyma! Czy wyobraża Pan sobie taką scenę w Jeleniej Górze albo w Wałbrzychu?
- Wyobrażam sobie, choć może nie tak dużą. Jelenia Góra ma ogromną szansę rozwoju właśnie poprzez kulturę. Bliskość Niemiec i Czech pozwala ściągać ludzi uprawiających turystykę kulturalną. Tylko trzeba im przygotować ofertę. Proszę popatrzeć na Awinion - ma 150 tysięcy mieszkańców i ściąga ludzi z całej Europy na festiwal teatralny.
Ma jeszcze wspaniałe zabytki i tradycję. Oraz dobre drogi, którymi można dojechać.
- Dolny Śląsk ma najwięcej i najwspanialszych zabytków w kraju. Zamki, pałace, dwory niszczeją, bo tej klęski urodzaju nikt nie jest w stanie udźwignąć. A niewiele osób próbuje zrobić z nich atrakcję dla ludzi preferujących turystykę kulturalną. Dróg rzeczywiście dobrych nie mamy, ale nie my jedni. Do miasta Sybit w środkowej Rumunii też nie jest łatwo dojechać, a jeden człowiek stworzył tam festiwal teatralny o światowym znaczeniu, przyciągający kilkaset tysięcy widzów, dyrektorów zagranicznych festiwali, krytyków, animatorów turystyki. To wydarzenie kulturalne na dużą skalę.
A jak już pan uczyni z Opery i Filharmonii Podlaskiej potęgę, to co dalej? Teatr Wielki?
- Nie cierpię na chorą ambicję. Teatr wielki będzie wszędzie tam, gdzie są wspaniali artyści i wspaniała widownia. Każdy z teatrów w Polsce może być wielki. Nie trzeba się przeprowadzać do Warszawy.
Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9679876,Skolmowski__Warto_inwestowac_w_turystyke_kulturalna.htmlDodano: 28-05-2011 08:00Odsłon: 170
Dodano: 28-05-2011 08:00
Odsłon: 170