Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Wrocław »

Od kultury w wielkim mieście nie powinno być wakacji

Od kultury w wielkim mieście nie powinno być wakacji

Wrocławskie kulturalne lato spędzimy w rytmie niezmiennym od kilku lat - po intensywnym, pełnym wrażeń lipcu nadejdzie leniwy sierpień. Tę lukę mógłby zapełnić duży letni festiwal muzyczny, którego brakuje w naszym mieście. I otwarcie teatrów, które w większości latem zamykają się na widza.
Lato w mieście? Kilka intensywnych kulturalnych maratonów, parę plenerowych koncertów. Poza tym laba. W większości teatrów - sezon urlopowy. Nieco lepiej jest w galeriach, gdzie wernisaże odbywają się, chociaż rzadziej niż w pozostałych miesiącach. Tymczasem to właśnie lato powinno być okazją do intensywnej pracy dla kulturalnych instytucji. Bo wtedy możemy pochwalić się lokalną sztuką nie tylko przed mieszkańcami, ale też odwiedzającymi Wrocław turystami.

Czekając na festiwal

W koncertowych letnich kalendarzach Wrocław może rywalizować z innymi miastami, jeśli chodzi o nazwiska zapraszanych tutaj wykonawców - w tym sezonie będziemy gościć Bobby'ego McFerrina, Nicka Cave'a, AYO, Archive i Erykę Badu.

Ich koncerty firmują kilka projektów - artyści wystąpią w ramach Ethno Jazz Festivalu, WrocLove Fest i Nowych Horyzontów. Brakuje jednak muzycznego maratonu z prawdziwego zdarzenia, podobnego do tych, które przyciągają publiczność do innych polskich miast.

Tym bardziej że - jakkolwiek lipiec we Wrocławiu kipi od kulturalnych propozycji, najważniejsze z nich to Brave Festival i Nowe Horyzonty - w sierpniu czeka nas prawdziwa posucha. Poza koncertami Eryki Badu, festiwalem sztuki ulicznej Buskerbus i wROCK For Freedom w Zajezdni MPK, gdzie wystąpią T.Love, Budka Suflera i Ray Wilson, wrocławianie i przyjezdni nie będą mieli w czym przebierać. Spragnieni artystycznych atrakcji powinni więc zawczasu zaplanować sierpniową ewakuację z miasta - choćby do Katowic na OFF Festival albo do Krakowa, gdzie dwa kolejne weekendy (między 19 i 20 oraz 25 i 28 sierpnia) zaanektują Coke Live i Tauron Nowa Muzyka. Bo trudno będzie w tym terminie przekonać kogokolwiek, że to Wrocław kulturą stoi.

Wrocław pragnie igrzysk

Kraków takich letnich muzycznych festiwali ma w swojej ofercie aż trzy, Warszawa - pięć: Sonisphere, Warsaw Summer Jazz Days, Orange, Rock in Summer, Roxy. Swoje muzyczne wakacyjne święta mają też Oświęcim, Gdynia, Katowice, Płock, Białystok i Bydgoszcz, gdzie gwiazdą będzie brytyjska wokalistka Amy Winehouse. U nas - poza interesującą letnią odsłoną trwającego cały rok Ethno Jazz Festivalu - przed muzyczną posuchą po raz kolejny ratuje nas też filmowa Era Nowe Horyzonty. Tym razem organizatorzy mocno okroili program koncertowy na rzecz gwiazdy z naprawdę dużym nazwiskiem - 29 lipca na Wyspie Słodowej wystąpi Nick Cave z zespołem Grinderman.

Wrocławską specjalnością są od kilku lat letnie imprezy skierowane do bardziej wyrobionego odbiorcy. I jakkolwiek sale kinowe podczas Nowych Horyzontów puchną od nadmiaru widzów, nie oszukujmy się: nie każdy pokocha wyzwania, jakie stawiają przed publicznością filmy serwowane przez Romana Gutka. Podobnie jest z festiwalem Brave, Survival czy cyklem koncertów w Synagodze pod Białym Bocianem, czy tegoroczną inicjatywą - festiwalem literackim Miesiąc Spotkań Autorskich, organizowanym przez Miejską Bibliotekę Publiczną, w ramach którego zaplanowano rekordową liczbę 63 spotkań z pisarzami z Polski, Czech i Słowacji.

Ewidentnie brak tu propozycji skierowanej do masowej widowni. A koncerty muzycznych gwiazd - nawet tych dalekich od popu, serwujących ambitniejszą muzykę, jak zaproszony na Erę Nick Cave - zawsze skupią wokół siebie większe tłumy. Przez trwający cztery dni Open'er w Gdyni na imprezie pojawia się około 60 tysięcy osób dziennie.

Gwiazdy za miliony

Jarosław Broda, szef wydziału kultury Urzędu Miejskiego we Wrocławiu, przyznaje, że kulturalny sierpień we Wrocławiu wypada blado. I potwierdza, że także władze miasta widzą potrzebę dużego sierpniowego festiwalu muzycznego we Wrocławiu - z założeniem, że uda się utrzymać miejski kurs w stronę ambitnej kultury. Można się więc spodziewać, że jeśli projekt wypali, to zobaczymy i usłyszymy we Wrocławiu raczej Manu Chao niż Lady Gagę i bardziej Prodigy niż Britney Spears.

- Myślimy o tym poważnie, niestety, publiczność musi być cierpliwa - mówi Broda. - Jesteśmy w trakcie zaawansowanych rozmów z potencjalnym sponsorem, więc jest duża szansa, że w przyszłym roku już nikt nie będzie się w mieście nudził, także w sierpniu. Wrocław już ma atrakcyjną ofertę, jeśli chodzi o kulturę. Chcemy jednak, żeby była ona jeszcze bardziej różnorodna.

Problemem, jeśli chodzi o organizację tak dużej imprezy, są zawsze pieniądze. Żebyśmy mieli we Wrocławiu festiwal z prawdziwego zdarzenia, z zagranicznymi gwiazdami na miarę Winehouse czy Prince'a, który wystąpi w tym roku na Open'erze, potrzeba około miliona euro. Władze Wrocławia chciałyby finansować ten projekt w stopniu nie większym niż 50 procent. Sponsor musiałby dołożyć resztę.

Gdzie mogłoby odbywać się takie święto? Miasto bierze pod uwagę różne lokalizacje i niekoniecznie musi to być budowany na Maślicach stadion, który znakomicie sprawdzi się jako scena, ale niekoniecznie w roli festiwalowego miasteczka, jakie zwykle powstaje przy takich przedsięwzięciach. - To wszystko zależy od pomysłu na festiwal - mówi Jarosław Broda. - Wydaje mi się, że mógłby rozgrywać się na terenach wokół Hali Stulecia, przy Stadionie Olimpijskim albo na wrocławskich wyspach.

Wakacje od teatru

Kulturalne lato we Wrocławiu to jednak nie tylko problem braku dużego muzycznego festiwalu obliczonego na masowego widza. To także powszechne przekonanie, że od kultury można zrobić sobie wakacje. Większość teatrów w tym okresie zamyka się przed publicznością, inne proponują lżejszą ofertę, jak Teatr Lalek, który uruchamia scenę letnią w Ogrodzie Staromiejskim.

A to przekonanie, że kulturą w wakacje, zwłaszcza w sierpniu, zainteresują się nieliczni, jest oparte na mocno wątpliwych podstawach. Nie tylko dlatego, że to właśnie w lecie większość wrocławian mogłaby znaleźć czas na wizytę w teatrze czy filharmonii. I niekoniecznie będzie szukać tam wyłącznie propozycji lekkich i przyjemnych - 30 stopni Celsjusza bynajmniej nie powoduje uwiądu szarych komórek i nie sprawia, że podczas wakacji wyrobiony czytelnik nagle sięga po harlequina.

Ta hipoteza jest kompletnie nietrafiona także ze względu na turystów, którzy w lipcu i sierpniu przyjeżdżają do naszego miasta liczniej niż w pozostałych miesiącach roku. A my marnujemy szansę na prezentację wrocławskiego potencjału artystycznego. Właśnie lato powinno być czasem wzmożonej aktywności placówek kulturalnych. Gość, który zawita do nas w tym okresie, powinien - poza szansą obejrzenia filmów z całego świata i udziału w koncertach zagranicznych gwiazd - mieć możliwość skosztowania lokalnych kulturalnych produktów. A Wrocław jakby nie dowierzał, że mogą one być magnesem przyciągającym tu turystów, co - zwłaszcza w świetle starań o Europejską Stolicę Kultury - wydaje się podejściem dość schizofrenicznym.

Aktorzy na urlopach

Sprawdziliśmy: repertuar Teatru Muzycznego "Capitol" kończy się na 22 czerwca, Opery - 24, Filharmonii - 26. Polski gra do 7 lipca, Współczesny do końca czerwca. Jedynie "Lalki" po lipcowej przerwie wracają w sierpniu i to pełną parą, z przedstawieniami na scenie, koncertami w Parku Staromiejskim i Bajkobusem. Jeśli chodzi o muzykę poważną, sytuację ratują koncertowe cykle "Wieczory w Arsenale" czy "Wrocławskie Lato Organowe", jednak w przypadku teatru - pomijając Teatr Lalek - wypada ona blado.


Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9764444,Od_kultury_w_wielkim_miescie_nie_powinno_byc_wakacji.html
Dodano: 11-06-2011 10:00
Odsłon: 199

Skomentuj: