Wiadomości » Wrocław »
Squattersi będą musieli opuścić wrocławski Wagenburg
Squattersi będą musieli opuścić wrocławski Wagenburg
Kilkunastu stałych mieszkańców plus ponad tysiąc gości, a oprócz tego 10 psów, koty, pięć kur i czarny kogut - punkową osadę Wagenburg we Wrocławiu Na Grobli czeka przeprowadzka. Firma deweloperska Gant buduje na części tego terenu hotel. I odcina jedyną drogę dojazdową do osadyKiedy w poniedzialek o świcie na terenie wioski pojawili się budowlańcy, zastali w Wagenburgu nie więcej niż 10 osób. W ciągu kilku godzin teren stopniowo się zaludniał - na miejsce przybyli sympatycy osady, żeby pomóc w negocjacjach. Bo pierwsza propozycja kierownika budowy była nie do przyjęcia - squattersi mieli zniknąć do wieczora.
Mieszkańcy Wagenburga podkreślają, że to nie konieczność przeprowadzki ich zbulwersowała. Tym bardziej że zajmowali teren za wiedzą i zgodą jego właścicieli. - O tym, że Gant ma plany co do tej nieruchomości, wiedzieliśmy już od pół roku - mówią. - Do tej pory jednak nie dostaliśmy wyraźnego sygnału, że rozbiórka się rozpocznie, a jej kolejne terminy były przesuwane. Pojawienie się budowlańców Na Grobli zaskoczyło nas. A jeszcze bardziej informacja, że mamy się stąd wynieść do wieczora. Nawet gdybyśmy bardzo się postarali, nie zdążymy. Bo jak wywieźć stąd w kilka godzin cały dobytek, kilkanaście przyczep i wagonów?
Wagenburg działa na zasadach squattu - jego mieszkańcy zajęli nieużytki nad Odrą. To artystyczna wioska, z wydzieloną strefą mieszkalną, w której stoją przyczepy i wozy przerobione na domki, z kurnikiem i warzywniakiem; z miejscem spotkań, dwoma barami, sceną koncertową pod gołym niebem. Do wczoraj działały też sala koncertowa pod dachem i kino, ale zostały zamknięte - rozpoczęła się rozbiórka budynków, w których się znajdują. Na co dzień w Wagenburgu mieszka kilkanaście osób. Latem ich liczba rośnie do kilkudziesięciu, a kiedy rusza czerwcowy Punk Piknik, na terenie pojawia się nawet ponad tysiąc osób.
Idea wagonowej wioski we Wrocławiu ma 10 lat - Wagenburg miał w swojej historii kilka przystanków, osiedlając się m.in. na Biskupinie, obok tamy prowadzącej na Wyspę Opatowicką i przy ul. Paczkowskiej, gdzie zamieszkał na terenach należących do PKP. Od czterech lat ma siedzibę Na Grobli i - jak podkreślają mieszkańcy - to najlepsza miejscówka w jego dziejach. Oprócz punkowego festiwalu odbywają się tu Środkowoeuropejskie Spotkania Cyrkowe, wystawy, a także seanse w ramach Kina Podskórnych Rozdroży ANARK, na których prezentuje się filmy artystyczne z całego świata - te, których próżno szukać w multipleksach.
Julia mieszka w Wagenburgu od roku: - Przeprowadziłam się tutaj prosto z rodzinnego domu. Na początku mieszkałam w jednym z domków letniskowych, które pozostały po dawnym campingu, od niedawna mam swoją przyczepę. To miejsce uwodzi - wiele osób przyjeżdża tu np. na festiwal, a potem zostaje. Moim zdaniem Wagenburg jest bardzo potrzebny Wrocławiowi, bo urozmaica miejski krajobraz kulturalny.
Dla Izy, która w jednym z wagonów mieszka z suczką Rakietą, jest to trzeci rok w Wagenburgu. - Trudno będzie znaleźć równie dobre miejsce, choć nieużytków we Wrocławiu jest mnóstwo. Ale tu jest tak, jakby cały rok było się na wakacjach u babci. W zimie bywa ciężko, trzeba szukać opału, rąbać drewno, ale za to latem jest bajecznie - mówi.
Kiedy wczoraj na miejscu pojawił się kierownik budowy, rozpoczęły się negocjacje. Stanęło na tym, że squattersi mogą pozostać na miejscu jeszcze przez dwa tygodnie - przez taki czas będzie przejezdna droga prowadząca na teren osady, dla mieszkańców czynna po godzinach pracy budowlańców. Sam Wagenburg leży bowiem tylko częściowo na ziemi należącej do Ganta, w większości są to tereny MPWiK i Dolnośląskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych. Ponieważ teren osady jest otoczony z trzech stron Odrą, jedyna droga dojazdowa prowadzi przez teren Ganta.
Mieszkańcy osady podkreślają, że choć w grę wchodzi kilka nowych lokalizacji, chcieliby znaleźć miejsce na stałe. Tak jak w Berlinie, gdzie squattersi wywalczyli dla siebie podobny teren w centrum miasta. - Przygotujemy projekt, który chcemy złożyć w urzędzie miasta. Będziemy wnioskować w nim o teren, na którym moglibyśmy się osiedlić - mówią. - Związki między mieszkańcami są bardzo silne i na pewno nasza grupa się nie rozpadnie. Ale chcielibyśmy prowadzić tę naszą działalność w odrobinę bardziej legalny sposób.
Jarosław Broda, dyrektor wydziału kultury urzędu miejskiego, pytany, czy miasto może jakoś wspomóc Wagenburg, odpowiada: - Cała trudność polega na tym, że takie inicjatywy swój sens i urok w znacznej mierze zawdzięczają temu, że istnieją poza prawem i urzędowymi strukturami. Trzeba więc pomagać tak, żeby nie zamienić osady w punkowy skansen. Ale z pewnością jej mieszkańcy mogą liczyć na moją życzliwość.
Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9853448,Squattersi_beda_musieli_opuscic_wroclawski_Wagenburg.htmlDodano: 27-06-2011 19:28Odsłon: 326
Dodano: 27-06-2011 19:28
Odsłon: 326