Wiadomości » Wrocław »
Łączniczki z Wrocławia pomogą podczas prezydencji
Łączniczki z Wrocławia pomogą podczas prezydencji
Wśród 80 oficerów łącznikowych, którzy będą się opiekowali zagranicznymi delegacjami w czasie polskiej prezydencji w Unii Europejskiej, są dwie wrocławianki. - To nadzwyczajna okazja do wzięcia udziału w spotkaniach dyplomatów z całej Europy, poznania ludzi i pochwalenie się tym, co mamy w Polsce najciekawsze - mówią.- Swojego oficera łącznikowego będzie miała każda delegacja, która w czasie półrocznej prezydencji Polski w Unii Europejskiej przyjedzie do Polski. To nie jest tłumacz, ale opiekun, przewodnik. Musimy być przy dyplomatach, gdy wysiądą z samolotu, aż po pożegnanie na lotnisku - mówi Karina Hubsch.
Anna Michalczuk: - Mamy panować nad harmonogramem spotkań, w których nasza delegacja ma wziąć udział. Wiedzieć, co zaproponować gościom w wolnym czasie.
Hubsch kończy studia na filologii klasycznej i kulturze śródziemnomorskiej. Michalczuk jest absolwentką polonistyki o specjalności dziennikarskiej na Uniwersytecie Wrocławskim.
Rekrutację oficerów łącznikowych Ministerstwo Spraw Zagranicznych rozpoczęło w styczniu. Szukano osób mówiących po angielsku oraz w języku jednego z krajów unijnych. Powinny one brać pod uwagę, że spotkania w ramach prezydencji zaplanowano w kilku miastach (Sopocie, Krakowie, Wrocławiu, Warszawie), co wiąże się z częstymi wyjazdami. W zamian proponowano umowę na pół roku z zarobkami w wysokości do trzech tysięcy złotych miesięcznie oraz serię szkoleń.
Zgłosiło się blisko trzy tysiące chętnych. Wybrano 80 oficerów, 73 kobiety i siedmiu mężczyzn. - Kobiety są lepiej zorganizowane. Poza tym oficer łącznikowy to funkcja opiekuńcza, a to kobietom chyba łatwiej przychodzi - twierdzą wrocławianki.
Selekcja kandydatów miała kilka etapów. Najpierw sprawdzano znajomość angielskiego, potem były rozmowy w językach narodowych. Badano ich motywację, reakcje na sytuacje stresowe. - Miałam odegrać w improwizowanej scence rolę agentki gwiazdy operowej, która awanturuje się z powodu nieodpowiednich kwiatów w pokoju hotelowym - opowiada Karina. - Musiałam opanować sytuację, przekonać gwiazdę, że przecież możemy zmienić hotel. Ale też nakłonić, aby przeprosiła obsługę hotelu.
Potem była seria szkoleń, m.in. z zasad protokołu dyplomatycznego, zachowania przy stole, kolejności przy powitaniu, a nawet tego, jak podać rękę przy powitaniu i że do ministra, przynajmniej przy pierwszym spotkaniu, wypada zwrócić się "Ekscelencjo".
Opiekunowie zagranicznych delegacji mieli także spotkania z funkcjonariuszami policji i Biura Ochrony Rządu. - Możemy nie zgodzić się na nocne, samotne spacery po mieście. A jeśli się będą przy tym upierali, musimy zawiadomić BOR lub policję.
Dużo dało spotkanie z Adrianem Chrobotem, który był oficerem łącznikowym polskich delegacji w czasie prezydencji Hiszpanii i Portugalii. - Opowiadał, że jeden z polskich gości zażądał śmigłowca. Musiał mu to grzecznie wyperswadować - opowiada Anna. - Co ważne, nie wolno nam się spoufalać z gośćmi, na przykład wykluczone jest wspólne wyjście na drinka.
Karina: - Nie zdawałam sobie początkowo sprawy, że oficerowie będą tak ważni przy organizacji spotkań w ramach prezydencji. Mamy wiedzieć, co ciekawego jest do zobaczenia w wolnej chwili w poszczególnych miastach, kiedy nas o to delegaci zapytają.
We Wrocławiu poleciłyby: Ostrów Tumski, wycieczkę statkiem po Odrze i Dzielnicę Czterech Wyznań.
Wrocławianki podkreślają, że bycie oficerem łącznikowym to duże wyzwanie. - Przez nas ci delegaci poznają Polskę. Od nas w jakimś stopniu zależy, z jakim wrażeniem stąd wyjadą - mówią. - Czeka nas pół roku intensywnej pracy. Podpowiadano nam, że lepiej mieć w torebce batonik na przekąskę, bo nie zawsze będziemy mieli czas na zjedzenie obiadu.
Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9853740,Laczniczki_z_Wroclawia_pomoga_podczas_prezydencji.htmlDodano: 28-06-2011 07:00Odsłon: 247
Dodano: 28-06-2011 07:00
Odsłon: 247