Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Wrocław »

"Cud na Gaju" - najpierw były wystąpienia i wiece

"Cud na Gaju" - najpierw były wystąpienia i wiece

Po bloku przy ul. Świeradowskiej łażą namalowane dzikie i udomowione zwierzęta. To właśnie pod nim L.U.C, muzyk i performer, rozpoczął krucjatę o poprawę estetyki polskich osiedli.
O "cudzie na Gaju" rozmawiamy z Józefem Śnieżkiem, prezesem Spółdzielni Mieszkaniowej Wrocław-Południe,

Agata Saraczyńska: Jak doszło do pomalowania bloków przy Świeradowskiej i Piławskiej w zwierzaki i las?

Józef Śnieżek: Są jeszcze trawy przy Działkowej. To efekt współpracy z odważnymi projektantami. Gdyby nie pomysł pracowni architektonicznej Pro Art Konopka, nie byłoby się czym chwalić.

Czy to architekci przyszli do pana z tak nietypową propozycją dekoracji bloku?

- Spotkaliśmy się z Maciejem Konopką na jakiejś konferencji. Spodobała mi się jego wizja architektury, sposób widzenia miasta, dlatego zaproponowałem, by przygotował dla naszej spółdzielni nietypowy projekt. Odjazdowy, niepowtarzalny. I dostałem pięć wersji pomalowania elewacji tych bloków.

Czyli to nie tylko wyobraźni autorów, ale pana odwadze, zawdzięczamy "cud na Gaju". To powód do chwały!

- Odczuwam satysfakcję, liczyłem, że efekt naszej współpracy z projektantami spodoba się, będzie robić wrażenie. Dziś staję przed blokiem ze zwierzakami i myślę - rewelacja. Otworzył nową perspektywę, dał nową jakość. Jest doskonałym tłem dla nowej ulicy, linii Tramwaju Plus.

Projektanci przynieśli pięć koncepcji. Proponowali zmianę bloku w tablicę informującą o systemie komunikacji miejskiej, chcieli namalować las albo nawet sprawić wrażenie wiatru rozwiewającego gałęzie drzew. No i przedstawili zwierzaki z różnych stref klimatycznych, ale kroczące po trawie sawanny. Kto ostatecznie zadecydował, że zrealizowany został ten wariant?

- Sukces zawsze ma wielu ojców, to dobrze. Tak, to ja podjąłem ryzyko i zdecydowałem o wyborze. Projektanci dali świeże spojrzenie, podzielili się swą wyobraźnią. Wszedłem w skórę młodego człowieka, który chciałby mieszkać w domu z charakterem, innym, ale nie dziwadle. Uwierzyłem w profesjonalizm, poczucie estetyki architektów. Widziałem entuzjazm tego zespołu - młodych dziewczyn, które broniły każdego z rozwiązań. Jestem nauczycielem akademickim i wiem, jak ważne jest zaangażowanie. Od razu widziałem, że każde z zaproponowanych rozwiązań nie jest byle czym. Że się obroni, że ma szansę spodobać się ludziom. Rzadko podejmuję tak arbitralne decyzje, jestem za wypracowywaniem konsensusu, dyskusją na argumenty. Tym razem poinformowałem naszą radę osiedla, że jestem pewien sukcesu tego rozwiązania. I powinni mi zaufać, że to będzie działać pozytywnie. Zaufali, a potem bronili

Projektanci też byli przekonani, że to najlepsza decyzja?

- Stwierdzili, że to nasz wybór, ale że zawsze można jeszcze powrócić do pozostałych.

A jak na ten pomysł zareagowali mieszkańcy?

- Nie od razu udało nam się ich przekonać. Były wystąpienia pisemne, wiece pod budynkiem. Niektórzy zarzekali się, że powstanie to po ich trupie, że prezesa trzeba wywieźć na taczce.

Nie podobały im się łoś czy stonowana kolorystyka? Czy w ogóle sam pomysł innego pomalowania?

- Bali się tej inności. Przekonywali, że inni mają tak normalnie, a im chce się krzywdę robić. Że jest to marnotrawstwo pieniędzy, a w tle na pewno jest układ prezesa z projektantami, którzy chcą na nich zarobić.

Czy oryginalne malowanie podniosło koszt remontu?

- To był znikomy procent wzrostu ceny za całą termomodernizację budynku. Tak jak ocieplenie było konieczne, tak niezbędne było otynkowanie bloku na nowo. No i trzeba było te ściany pomalować, a że pomalowaliśmy je w zwierzaki, to była wartość dodana, bezcenna.

Mieszkańcy interesowali się samym malowaniem, czy przebiegało ono bez zakłóceń?

- Mieliśmy stały dozór społeczny, stałą krytykę.


Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9880888,_Cud_na_Gaju____najpierw_byly_wystapienia_i_wiece.html
Dodano: 02-07-2011 13:00
Odsłon: 333

Skomentuj: