Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Wrocław »

Prof. Tadeusz Luty: Polscy uczeni boją się ryzyka

Prof. Tadeusz Luty: Polscy uczeni boją się ryzyka

Polacy są mało aktywni w projektach trudnych, wysokiego ryzyka i tych, które mają europejski i światowy prestiż. Chętniej skłaniamy się do standardowej pracy nad sprawami, którymi świat już się nie interesuje - mówi prof. Tadeusz Luty
Były rektor Politechniki Wrocławskiej był organizatorem międzynarodowej konferencji dotyczącej fotoindukcji, która w niedzielę zakończyła się we Wrocławiu.

Rozmowa z prof. Tadeuszem Lutym z Politechniki Wrocławskiej

Tomasz Wysocki: Czego dotyczyła konferencja współorganizowana przez Wydział Chemii Politechniki Wrocławskiej?

Prof. Tadeusz Luty: To konferencja poświęcona fotoindukowanym zjawiskom w materii. Celem zasadniczym tej specjalności jest precyzyjne zbadanie zjawisk strukturalnych, które zachodzą w dowolnej materii pod wpływem światła w bardzo krótkich czasach, ułamkach sekundy. Chodzi o poznanie tych zmian, aby światło mogło być używane jako narzędzie do manipulowania własnościami materiałów. Światło jest bardzo precyzyjnym narzędziem. Może być wykorzystywane absolutnie wszędzie: w informatyce, w naukach medycznych. Może być traktowane jak coś w rodzaju kamienia filozoficznego, który pozwalał na zamianę materiału mniej szlachetnego na bardziej szlachetny. To jest alchemia XXI wieku. Wśród naszych gości największą grupę stanowili Japończycy, ale byli też przedstawiciele ETH Zurych, Oxfordu, MIT ze Stanów Zjednoczonych oraz uczelni z Francji, Niemiec, Słowenii.

A Polacy?

- Niestety, niewielu polskich badaczy było zainteresowanych tym spotkaniem. Jest mała grupa wrocławska z mojego instytutu i grupa z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.

We Wrocławiu jest coraz więcej konferencji naukowych, ale nie przynoszą efektów, którymi wrocławscy naukowcy mogliby się pochwalić. Na przykład w ogólnoeuropejskim tzw. siódmym programie ramowym, w którym na naukę przeznaczone są olbrzymie pieniądze, udział wrocławian jest znikomy, a stypendystów jest może kilkunastu.

- Faktycznie, odbywa się dużo konferencji, ale trzeba się zastanowić, czy to spotkania na temat autentycznych wyzwań nauki, czy też konferencje, w czasie których omawia się przeprowadzenie 160. doświadczenia metodą znaną od lat. W takich przypadkach wiele zależy od organizatorów spotkania i ich intencji. Mam nadzieję, że nasze spotkanie przyniesie efekty.

Problem jest w czym innym. O tej sprawie się nie mówi w Polsce, bo jest wstydliwa. Polacy są mało aktywni w projektach trudnych, wysokiego ryzyka i w tych, które mają europejski i światowy prestiż. Najlepszym dowodem jest to, jak mało projektów z European Research Council, którego zadaniem jest stymulowanie nowoczesnej nauki, mają polscy badacze. Tymczasem na naszej konferencji każdy z autorów wystąpień posługiwał się referencjami z najbardziej prestiżowych pism typu "Nature" i "Science" i dziękował najbardziej prestiżowym agencjom badawczym. Tu są ludzie, którzy stale uczestniczą w tych programach lub recenzują projekty badawcze w nich składane.

Uczestnictwo w takich konferencjach to okazja nauczenia się czegoś, czego nie ma w podręcznikach. Ta wiedza nie jest spisana, dopiero się tworzy, dopiero powstają publikacje na tematy, o których tutaj się dyskutowało. Nie mówiąc o tym, że w środowisku bezcenne są kontakty osobiste, które pozwalają na przyjęcie wiedzy nieopisanej.

Dlaczego polscy naukowcy nie korzystają z takich okazji?

- W Polsce jesteśmy ofiarą systemu finansowania nauki, który był zły i nie został za bardzo poprawiony. Wszędzie na świecie jest silny nacisk, aby projekty wybrane do sfinansowania były silnie nowatorskie, a nawet aby były wysokiego ryzyka w tym sensie, że nie muszą przynieść wyniku, ale muszą być intensywnie badane, mają prowokować do ruszenia głową.

Tymczasem w Polsce stale rozliczamy projekty liczbą publikacji. Przy okazji recenzji projektów w Polsce jako jedno z kryteriów bierze się doświadczenie badaczy. Jak ktoś badał jakieś zjawisko 20 lat, to daje gwarancję, że szybko zrobi następnych parę publikacji. Nie ma nic gorszego niż taki sposób rozumowania. W innych krajach europejskich takie podejście jest tępione.

Brak osiągnięć ma też inne, mniej wymierne przyczyny?

- Nie mamy w Polsce atmosfery promującej odkrywczość, autentyczną kreatywność. Profesorowie nie zachęcają młodych ludzi do inwestowania w projekt ciężkiej pracy po to, żeby za dwa, trzy lata opublikować genialny artykuł. Chętniej skłaniamy się do standardowej pracy nad sprawami, którymi świat już się nie interesuje. A to, co nam jest naprawdę potrzebne, to rzeczy przełamujące jakiś dogmat, prawdziwie odkrywcze. Żeby to zrobić, trzeba mieć odwagę, ale przede wszystkim żyć w odpowiedniej atmosferze. Profesorowie muszą ośmielać młodych ludzi, mają przekonywać, że ich następcy mają być lepsi, mądrzejsi, a nie postępować wedle tych metod, które profesor opracował przed 30 laty. Mają uzyskiwać większą swobodę, swadę w walce o swoje projekty.

W Polsce jest mało pieniędzy na badania, ale te pieniądze są łatwe do zdobycia. Natomiast pieniądze i projekty np. ERC są duże, ale trudne do uzyskania. Tam trzeba wystartować w prawdziwej konkurencji, pokazać, że jestem dobry nie w skali Polski, bo to - szczerze mówiąc - nie jest trudne, ale wykazać się na tle Europy.



* Prof. Tadeusz Luty - pracownik naukowy Wydziału Chemii Politechniki Wrocławskiej, były rektor Politechniki Wrocławskiej i przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich


Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9886443,Prof__Tadeusz_Luty__Polscy_uczeni_boja_sie_ryzyka.html
Dodano: 04-07-2011 11:00
Odsłon: 189

Skomentuj: