Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Wrocław »

W Wałbrzychu zaczął się początek końca Napieralskiego

W Wałbrzychu zaczął się początek końca Napieralskiego

Władze krajowe SLD zdecydowały, że szef partii w Wałbrzychu Dariusz Lenda nie będzie kandydatem na prezydenta miasta. Ten, niezadowolony z takiego obrotu sprawy, wygarnął w telewizji Grzegorzowi Napieralskiemu: - Niech się pan zastanowi, co robi, bo to może być początkiem pana końca.
Wybory prezydenta odbędą się w Wałbrzychu 7 sierpnia, bo w wyniku afery z kupowaniem głosów do dymisji podał się Piotr Kruczkowski.

Na początku lipca lokalny SLD zdecydował, że jego kandydatem będzie Dariusz Lenda. To radny miejski i szef wałbrzyskich struktur partii. Tę decyzję musiał jeszcze zaakceptować zarząd krajowy Sojuszu. Na jego posiedzeniu kandydat Lenda postanowił zaprezentować się osobiście.

Uczestnik obrad zarządu: - Jego wystąpienie było tragiczne. Obserwowałem miny członków zarządu i po trzech minutach było już wiadomo, że nie zostanie zaakceptowany.

Lenda był rekomendowany przez SLD na prezydenta Wałbrzycha już jesienią ubiegłego roku. Dostał poparcie miejskich struktur, ale niemal w ostatniej chwili się wycofał. Powodów nie podał.

Znaleziony na gwałt jego następca wypadł w głosowaniu słabiutko - dostał niecałe 11 proc. poparcia. O tę sytuację na zarządzie krajowym partii Lendę zapytał Tadeusz Iwiński.

- Usłyszeliśmy od Lendy, że był to wypadek przy pracy. Że teraz przewartościował swoje życie i jest jak Robert Kubica. Po kontuzji wraca na tor i wszystkich zostawi w tyle. Roztoczył fantastyczną wizję, jak to wygra wybory w pierwszej turze i wszystkich zostawi w tyle - relacjonował jeden z działaczy.

Taką autoreklamą Lenda pogrążył się ostatecznie, bo dolnośląski SLD zamówił wcześniej w Wałbrzychu sondaż, z którego wynikało, że o Lendzie wie jedynie 2,4 proc. mieszkańców.

Na posiedzeniu zarządu krajowego ostatecznie podjęto decyzję, że SLD w Wałbrzychu poprze Mirosława Lubińskiego (kiedyś w Sojuszu, później w SdPl).

Lenda nie dał za wygraną. W jednej z lokalnych wałbrzyskich telewizji kablowych wygarnął przewodniczącemu Sojuszu: - Panie Grzegorzu Napieralski, pan się rozpędził. Rozumiem, że jest pan przewodniczącym partii SLD, mierzy w stanowisko wicepremiera, a może nawet premiera. Ale tak się nie załatwia sprawy. Nie jest pan mężem stanu. Nie jest pan politykiem godnym funkcji przewodniczącego partii. Niech się pan zastanowi, co pan robi, bo to może być początkiem pana końca.

Reakcja na te słowa była błyskawiczna - dolnośląski zarząd SLD Lendę zawiesił w prawach członka Sojuszu, a do partyjnego sądu wysłano wniosek o wyrzucenie go. - Jego wystąpienie telewizyjne było dyskwalifikujące. Nie tylko posunął się za daleko, ale zachował się po prostu nieodpowiedzialnie i niedojrzale - mówił poseł Janusz Krasoń, szef SLD w regionie.

Tymczasem Lenda broni nie składa. Też kieruje wnioski do sądu partyjnego - wobec Napieralskiego i związanego z Wałbrzychem Marka Dyducha. - Grzesiek się pogubił, więc zadowolę się upomnieniem. Ale Dyducha trzeba wyrzucić. To jego pomysł, by zamiast wystawić własnego kandydata, wesprzeć konkurenta. Na dodatek takiego, który był kiedyś z nami, ale potem zdradził.

Lenda już teraz zapowiedział, co zrobi, jeśli zostanie z partii wykreślony. - Na drugi dzień zapiszę się ponownie. To nie Napieralski będzie mnie wyrzucał, bo nie on mnie przyjmował. A poza tym też zaczynał od 4 proc. poparcia.


Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9918067,W_Walbrzychu_zaczal_sie_poczatek_konca_Napieralskiego.html
Dodano: 08-07-2011 21:00
Odsłon: 208

Skomentuj: