Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Wrocław »

Powódź na sucho. Największym bohaterem jest rozsądek

Powódź na sucho. Największym bohaterem jest rozsądek

Gdyby na Kozanowie istniał wał, osiedle byłoby chronione przed powodzią. Ale do tej pory powstać nie mógł, bo zgodę na jego budowę blokowali działkowcy. Własny interes wziął górę nad bezpieczeństwem tysięcy ludzi. Najwyższa pora, by skończyć z tak błędnym myśleniem
Polacy, jak mało który naród na świecie, są mistrzami protestów. Opór wobec wszystkiego co narzucone z góry mamy głęboko zakorzeniony od wieków. I choć dzisiaj nie trzeba już opierać się obcym zaborcom, tradycja ta ma się nadal świetnie. Zmienił się jej charakter. Dzisiaj blokady drogowe, strajki, zadymy pod siedzibami spółek państwowych czy nawet blokady mównicy sejmowej z dobrem wspólnym nic wspólnego nie mają. Pokusa blokowania nie zna granic. Wystarczy wspomnieć historię dwóch wrocławskich nobliwych profesorów prawa (jeden z nich miał nawet zostać członkiem Trybunału Konstytucyjnego), którzy przez lata blokowali budowę autostradowej obwodnicy Wrocławia. Wykorzystali wszelkie dostępne przepisy prawa, by nie dopuścić do budowy drogi, która pozwoliłaby odetchnąć mieszkańcom miasta. No, ale przecież droga ta miała przebiegać wokół ich domów, więc trzeba było zrobić wszystko, by do tego nie dopuścić.

Działkowcy z Kozanowa od 2001 roku próbują zablokować budowę wału na Kozanowie. Janusz Moszkowski, ich prezes, już wtedy wprost wyłuszczył swoją myśl w liście do miasta, pisząc: "Okręgowy Zarząd Polskiego Związku Działkowców nigdy nie wyrazi zgody na likwidację ogródków działkowych". Bitwa została jednak przegrana definitywnie w ubiegłym roku, gdy weszła w życie ustawa pozwalająca na wywłaszczenie opornych mieszkańców. Ale wojna toczy się nadal. Tym razem o kasę. W tym konflikcie prezes Moszkowski jest gotów postawić na szali bezpieczeństwo tysięcy mieszkańców osiedla. Nie godzi się bowiem nawet na użyczenie terenu pod budowę wału tymczasowego, który ma chronić Kozanów. Zgodę uzależnia od wypłaty odszkodowania przez miasto za przejmowane tereny działkowców.

Trudno przy tym zrozumieć myślenie działkowców, z których zapewne wielu jest mieszkańcami Kozanowa. Teoretycznie w ich interesie powstanie takiego wału powinno być najwyższe. Poparcie dla działań prezesa może mieć tylko jedną przyczynę: górę nad bezpieczeństwem bierze wypłata sowitych odszkodowań. Ta zasada opiera się na założeniu, że powódź jest rzadko występującym żywiołem, który dzieje się gdzieś daleko od nas. Błąd. Powodzie zdarzają się coraz częściej i jest pewne, że trzeba będzie się z nimi liczyć w przyszłości. W dodatku w ich zasięgu znajduje się spora część mieszkańców Wrocławia. Od 1997 roku nie powstała ani jedna nowa inwestycja przeciwpowodziowa. A to oznacza jedno: cały czas grozi nam powtórka sprzed czternastu lat.

Mało kto wziął to sobie do serca w ciągu ostatnich lat. Kolejni politycy i urzędujący wojewodowie nie robili wiele, by nie tylko przyspieszyć, ale w ogóle realizować zgodnie z harmonogramami przeciwpowodziowy Program dla Odry. Potrzeba było dopiero ubiegłorocznej powodzi, by Sejm w błyskawicznym, jak na polskie realia, tempie przeforsował ustawę pozwalającą wywłaszczyć tych mieszkańców, którzy nie chcą przenieść się z terenów pod budowę inwestycji przeciwpowodziowych.

Ale i zmiana prawa nie daje gwarancji, że ci, których ono dotyczy, będą się do niego stosować. W tej chwili miejscy urzędnicy głowią się nad następującym problemem: co zrobić z innymi działkowcami na Kozanowie, którzy swoje ogródki uprawiają "na dziko". Ogródki, które zostały założone przy Odrze, muszą stamtąd zniknąć, bo ich obecność zagraża bezpieczeństwu osiedla. Rzeka, która wylewa na ten teren, spiętrza się, przez co fala jest niebezpieczniejsza. Teoretycznie miasto, które jest właścicielem tych gruntów, mogłoby z dnia na dzień wjechać buldożerami i zaorać ten teren. Ale urzędnicy wiedzą, jakie larum by się wtedy podniosło. Zapewne użytkownicy tych działek dowodziliby, że miasto robi zamach na ich prywatną własność.

W krajach głęboko zakorzenionej demokracji, gdzie obowiązuje szacunek wobec prawa, taki protest zostałby uznany za absurd. Ale nie u nas. Dlatego konieczne jest, by w sprawie powodzi wznieść się ponad własny interes i za taki uznać wspólne bezpieczeństwo. Skończmy z bezsensownymi protestami. Gdy powódź mija, rozpiera nas duma z heroicznej obrony wałów. Nie byłaby ona konieczna, gdyby wszyscy działali wspólnie. W tym wypadku prawdziwym bohaterstwem jest zdanie się na zdrowy rozsądek.


Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9918136,Powodz_na_sucho__Najwiekszym_bohaterem_jest_rozsadek.html
Dodano: 09-07-2011 10:00
Odsłon: 212

Skomentuj: