Wiadomości » Wrocław »
Metro we Wrocławiu? Idee są ważniejsze niż pieniądze
Metro we Wrocławiu? Idee są ważniejsze niż pieniądze
Trzeba rozmawiać o metrze, bo jeśli nawet nie zbudujemy go teraz, to może w przyszłości. Metro jest koniecznością, to kwestia czasu. Dopiero z metrem Wrocław będzie prawdziwie europejski - uważa prof. Jerzy MalewskiMiasto zleciło naukowcom z wrocławskiego oddziału Polskiej Akademii Nauk przygotowanie studium, które ma pokazać, czy Wrocław może sobie pozwolić na budowę metra. Wyniki prac poznamy za około dwa lata. W 30-osobowym interdyscyplinarnym zespole jest m.in. prof. Jerzy Malewski.
Rozmowa z prof. Jerzym Malewskim
Aneta Augustyn: Co to jest metro?
Prof. Jerzy Malewski*: W powszechnej opinii przeważa XIX-wieczny pogląd, że metro schowane pod ziemią. Na świecie jest jednak bardzo różnie. Może być metro tylko podziemne, może być kombinowane. Warszawskie jest w całości pod ziemią, ale kiedy jechałem metrem w Paryżu, mogłem podziwiać wieżę Eiffela. Czasem metrem nazywa się system łączący również elementy szybkiego tramwaju i kolei miejskiej.
Nieprawdą jest, że metro znajdziemy tylko w wielkich metropoliach. W Austrii minimetro ma nawet Serfaus, narciarska wieś, która liczy sobie niespełna dwa tysiące mieszkańców. Moja prywatna definicja metra to szybki masowy bezkolizyjny transport miejski, podziemny lub mieszany. Niezależny od innych środków transportu. Najmniej kłopotliwy.
Potrzebujemy go?
- Wystarczy popatrzeć na ostatni raport, ze stycznia tego roku, przygotowany przez firmę doradczą Deloitte i największy serwis mapowy o ruchu drogowym Targeo. Jeśli zestawimy największe miasta Polski pod kątem uciążliwości komunikacyjnej, okazuje się, że Wrocław jest na sromotnym końcu. W tym raporcie o korkach w Warszawie, Łodzi, Wrocławiu, Krakowie, Katowicach, Poznaniu i Gdańsku brano pod uwagę to, jak długo stoimy w korkach, jakie koszty w związku z tym ponosimy i poziom satysfakcji. Najlepiej wypadły Katowice, najgorzej my, z wynikiem trzykrotnie gorszym. Permanentne zatory są w prawie całym ścisłym centrum miasta. Wąskie gardła to m.in. Hallera, Klecińska, Podwale, Grabiszyńska, Krakowska, Drobnera. Porównując czas przejazdu bez utrudnień oraz opóźnienia w szczycie porannym i popołudniowym, wyliczono, że wrocławianin, stojąc w korkach, traci miesięcznie 5,2 godziny na trasie 5 km i 12 godzin na trasie 15 km.
To chyba jest najlepsza odpowiedź na pytanie, czy metro jest nam potrzebne, czy jest tylko kaprysem.
Dlatego przed czterema laty zaczął pan we Wrocławiu rozmowy na ten temat?
- Tak, rzuciłem takie hasło wśród kolegów, bo uznałem, że tak interdyscyplinarny temat może znakomicie zintegrować środowisko naukowe, które jest bardzo podzielone. Jeszcze zanim prezydent Dutkiewcz włączył zielone światło dla myślenia o metrze, zrobiliśmy w Polskiej Akademii Nauk kilka sesji, żeby zobaczyć, czy metro jest możliwe. Nie zakładaliśmy, że ono kiedykolwiek powstanie, tylko w komisjach nauk górniczych, geologicznych, budowniczych analizowaliśmy je z punktu widzenia naukowego i technicznego. Wybraliśmy PAN, bo jest neutralną platformą, gdzie łatwo o współpracę. Byliśmy ciekawi, jakby to nasze metro mogło wyglądać.
Co udało wam się ustalić?
- Najważniejsza była dyskusja nad warunkami hydrogeologicznymi. Okazało się, że nie różnią się one znacząco od innych europejskich miast, które metro już mają.
A koronne zarzuty metrosceptyków, że Wrocław wodą stoi?
- Wciąż pokutuje błędne przekonanie, że mieszkamy na gąbce nasączonej wodą i nie da się drążyć tuneli. Chyba zaciążyło na takim myśleniu hasło głoszone jeszcze przez Niemców w latach 30., którzy twierdzili, że metro w Breslau jest nieopłacalne. Tylko, po pierwsze, wtedy były potrzebne pieniądze na wojnę, więc metro nie było priorytetem. Po drugie, technologie wtedy a dziś są nieporównywalne.
Czyli da się?
- Pewnie, że się da, i warto. Wrocław stoi na gruncie piaszczystym, gliniastym, łatwym do wiercenia. Nie trzeba robić odstrzałów jak w granitowych skałach w Sztokholmie. Mamy dziś nieprawdopodobne technologie. Np. szeroka na 50 m tarcza wiertnicza wgryza się w głąb ziemi, gdzie są dowożone kolejne segmenty; wszystko jest całkowicie zautomatyzowane, prace postępują szybko.
Technologicznie nie ma żadnych przeszkód. Nawet gdyby podczas prac pojawiłby się problem, to mamy nowe narzędzia, nowe możliwości, żeby go rozwiązać. Natomiast być może znajdzie się lobby, które będzie przeciwne metru. Jeśli wrocławianie przesiedliby się do metra, to mniejsza intensywność ruchu samochodowego sprawiłaby, że remonty dróg nie byłyby tak częste jak teraz. A to niektórym może nie odpowiadać. No i kwestia kosztów.
Ile kosztowałoby wrocławskie metro?
- Odpowiem tak - jakie koszty pani odpowiadają, takie znajdziemy. W Toronto i Los Angeles kilometr budowy metra kosztował 0,5 mld zł, w Warszawie 200 mln, Amsterdam buduje za 800 mln, choć uważam, że ten projekt nie musiał być taki drogi. Taki jednak przyjęto, widocznie Holendrów na to stać. Metro metru nierówne. Uważam, że koszty biorą się m.in. z niewiedzy, niedostatecznego przygotowania inwestorów i klimatu, jaki panuje wokół inwestycji. Bardzo pozytywny jest przykład Madrytu, gdzie metro postawiono sprawnie, w dobrej współpracy inwestora z zarządem miasta i tanio - za 130 mln zł, i to pod klucz, z wagonami, wyposażeniem stacji i całą infrastrukturą.
Zresztą za wcześnie, żeby mówić o kosztach we Wrocławiu. Musimy zrobić własne oszacowania i m.in. temu ma służyć studium, które opracujemy.
Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9957369,Metro_we_Wroclawiu__Idee_sa_wazniejsze_niz_pieniadze.htmlDodano: 16-07-2011 08:00Odsłon: 198
Dodano: 16-07-2011 08:00
Odsłon: 198