Wiadomości » Białystok »
Jagiellonia krytykuje akcję policji na trybunach
Jagiellonia krytykuje akcję policji na trybunach
Zdaniem zarządu klubu, zachowanie funkcjonariuszy policji było nieproporcjonalne do sytuacji i mogło spowodować realne zagrożenie bezpieczeństwa, doprowadzając do aktów przemocy i agresji. Zastanawiające jest również, dlaczego o planowanej akcji nie poinformowano organizatora imprezy
Podczas sobotniego meczu piłkarskiego na białostockim stadionie (Jagiellonia - Lechia Gdańsk 2:1) policjanci interweniowali na trybunie, gdzie zasiadają najbardziej zagorzali fani zespołu. Tłumaczyli później, że chcieli wylegitymować "gniazdowego", czyli osobę dyrygującą dopingiem, bo kibice wznosili okrzyki z wulgaryzmami. Wywołało to spore zamieszanie, istniało ryzyko wzniecenia poważnych zamieszek. Policjanci "gniazdowego" nie wylegitymowali, ale zatrzymały jedną osobę za napaść na policjanta. Szalikowcy w formie protestu wyszli ze stadionu.
Kamil Sorko z zespołu prasowego podlaskiej policji zarzucił klubowi, że mimo wcześniejszych ustaleń, osoby odpowiadające za bezpieczeństwo z ramienia klubu nie były ustawione stały tam, gdzie powinny; no i nie zareagowały na wulgaryzmy, dlatego musieli interweniować policjanci.
- Organizator tłumaczył się później policjantom, że bał się wpuścić służby na łuk - mówił "Gazecie" w niedzielę Adam Petelski, zastępca komendanta wojewódzkiej policji. - Nie robili nic. Skoro oni nie reagowali, my musieliśmy to zrobić.
Jagiellonia potrzebowała kilku dni na odniesienie się do zarzutów i wydarzeń. Jeszcze we wtorek przed ogłoszeniem oświadczenia władze klubu dyskutowały z policją, która już w maju próbowała zamknąć białostocki stadion dla kibiców.
W oświadczeniu Jagiellonii czytamy m.in.:
„Zarząd Klubu podczas meczu nie wystąpił do Policji o udzielenie pomocy, ponieważ uważał, iż działania służby porządkowej zapewniały porządek i bezpieczeństwo uczestników.
Na ostatnim meczu liczebność służby porządkowej wynosiła 130 funkcjonariuszy ochrony i 30 członków służby informacyjnej. Wymogi ustawowe nakładały na organizatora obowiązek zapewnienia służb w liczebności zaledwie 61 funkcjonariuszy. Dodatkowo zapewniono pełną identyfikację wszystkich osób uczestniczących w imprezie, zgodnie z wymogami ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych.
Zdaniem zarządu, interwencja funkcjonariuszy policji była nieuzasadniona. Używanie wulgaryzmów nie stanowi realnego zagrożenia bezpieczeństwa uczestników meczu. Klub ze swojej strony dokłada wszelkich starań w celu wyeliminowania wulgaryzmów ze stadionu, jednak jest to proces długofalowy.
Kolejnym niezrozumiałym dla zarządu działaniem była próba wylegitymowania jednego z kibiców, który został zidentyfikowany tak jak wszyscy pozostali uczestnicy imprezy. Zdaniem zarządu, zachowanie funkcjonariuszy policji było nieproporcjonalne do sytuacji i mogło spowodować realne zagrożenie bezpieczeństwa, doprowadzając do aktów przemocy i agresji. Zastanawiające jest również, dlaczego o planowanej akcji nie poinformowano organizatora imprezy.
Ponadto, w opinii zarządu, do podobnych naruszeń dochodziło na sektorze kibiców gości, którzy to już przed meczem podczas prezentacji zawodników Jagiellonii wykrzykiwali niecenzuralne słowa pod ich adresem. Pomimo tego, ich zachowanie nie spotkało się z taką reakcją policji, jak w przypadku fanów Jagiellonii.”
Policja obstaje jednak przy swoim.
- Wszystkich na naszych trybunach mamy zidentyfikowanych. Nie po to kupujemy sprzęt za kilkaset tysięcy złotych, by z niego nie korzystać - tłumaczył Mariusz Jurczewski z zarządu klubu. - Niepotrzebna była próba legitymowania gniazdowego. Tym bardziej, że nasz dyrektor bezpieczeństwa w centrum dowodzenia zapewniał, że wie, kto to jest. A zarzuty policji dotyczące wulgaryzmów potwierdzają tylko, że na stadionie jest bezpiecznie.
- Aczkolwiek odcinamy się od wulgaryzmów i staramy to zmienić, ale na to potrzeba czasu - dodawał Krzysztof Mieszków, dyrektor ds. administracji i bezpieczeństwa Jagiellonii. - Wszyscy chcielibyśmy, by nie tylko na stadionie, ale wszędzie wokół rozmawiano kwieciście.
Jaka byłaby więc interwencja klubu, gdyby policjanci nakazali zwrócić uwagę kibicom?
- Przecież spiker zawodów cały czas prosił o inny doping, czyli nie można powiedzieć, że jako organizator lekceważyliśmy wulgaryzmy - odpowiadał Mieszków. - Na poszczególnych sektorach mamy ludzi, którzy niejednokrotnie podchodzili już do kibiców, którzy zachowywali się niewłaściwie.
Jagiellonia znalazła się w potrzasku, bo negatywna opinia policjantów może spowodować zamknięcie stadionu. Zresztą w piątek na spotkaniu z przedstawicielami klubu i kibiców funkcjonariusze stwierdzili, że po trzech meczach wyciągną pierwsze wnioski.
- Wszystko się może wydarzyć, ale wymogi odnośnie zapewnienia bezpieczeństwa podczas imprezy masowej są przez nas spełnione - mówi Mieszków. - Na piątkowym spotkaniu słyszeliśmy, że jeżeli mecze odbędą się bez incydentów, jest szansa, by służby policji były na stadionie w mniejszym stopniu. Dziś dowiedziałem się, że sobotni mecz ma nie być argumentem przeciw.
Źródło: Gazeta Wyborcza Białystok
http://bialystok.gazeta.pl/bialystok/1,35235,10090792,Jagiellonia_krytykuje_akcje_policji_na_trybunach.htmlDodano: 10-08-2011 17:11Odsłon: 279
Dodano: 10-08-2011 17:11
Odsłon: 279