Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Kraków »

Pacjentów z kleszczami nie przyjmujemy

Pacjentów z kleszczami nie przyjmujemy

W szczycie zachorowań na boreliozę lekarze rodzinni odsyłają pacjentów z kleszczem do szpitalnych oddziałów ratunkowych. W SOR-ach natomiast kierują do chirurgów. Tymczasem na wizytę w gabinecie chirurgicznym trzeba czekać nawet kilka tygodni, a kleszcza powinno się usunąć w ciągu doby od ugryzienia...
Katarzyna Klencza w niedzielę wieczorem odkryła, że z weekendowej wycieczki za miasto przywiozła kleszcza. W poniedziałek zgłosiła się do swojej przychodni (NZOZ "Familia" na placu Sikorskiego). - Usłyszałam jednak, że oni takimi problemami się nie zajmują, że potrzebna jest wizyta na szpitalnym oddziale ratunkowym. Wybrałam się więc do SOR-u na ul. Wrocławskiej. Po godzinie przyszedł lekarz, który oznajmił, że kleszcz to nie ich problem, i odesłał mnie z powrotem do lekarza rodzinnego. Straciłam pół dnia i pewnie skończę w prywatnym gabinecie chirurgicznym, płacąc za wizytę 100 zł, choć jestem ubezpieczona - opowiada.

Kilka tygodni temu na ogólnopolskich stronach "Gazety" opisywaliśmy perypetie łodzianki, która przez cały dzień próbowała znaleźć lekarza, który wyjmie kleszcza. Wszędzie ją odsyłano, tłumacząc, że: * z takimi sprawami jeździ się do specjalnego ambulatorium, bo w grę wchodzą choroby zakaźne; * młoda lekarka kiedyś już próbowała wyjąć kleszcza igłą, sama się ukłuła, a i pacjenta pokaleczyła; *"kleszcz z definicji jest traktowany jako ciało obce, a w niektórych przypadkach usunięcie ciała obcego może wymagać np. nacięcia powłok skórnych, a to może skutkować powikłaniami, np. ropniem"; * pacjentka mogłaby się zgłosić z pretensjami, że szpital przeprowadził zabieg, choć nie miał odpowiedniego zaplecza, sprawa mogłaby się skończyć przegranym procesem.

W elektronicznym archiwum "Gazety" znaleźliśmy mnóstwo tekstów, których scenariusz jest niemal identyczny: pacjent z kleszczem wędruje od lekarza do lekarza, by w końcu wyłożyć pieniądze na prywatną wizytę u chirurga. Najstarszy z tych tekstów pochodzi sprzed ośmiu lat. Dlaczego od tego czasu nic się nie zmieniło i lekarze wciąż nie chcą usuwać kleszczy? Nie umieją tego zrobić? Nie chcą zajmować się błahymi przypadkami? Przepisy nie precyzują, który z lekarzy ma się tym zająć?

Jolanta Pulchna, rzeczniczka małopolskiego oddziału NFZ, mówi: - Pacjentka miała prawo oczekiwać pomocy od lekarza pierwszego kontaktu i od niego powinna ją uzyskać. Przychodnia nie powinna była odsyłać ją do SOR-u, który z założenia zajmuje się urazami i przypadkami nagłego pogorszenia się stanu zdrowia.

Pulchna dodaje, że w każdym gabinecie lekarza rodzinnego znajduje się podstawowy zestaw narzędzi chirurgicznych. - Nie ma więc powodu, by lekarz nie mógł usunąć kleszcza, skoro ma odpowiednie narzędzia i kwalifikacje - twierdzi.

Adam Windak, wojewódzki konsultant do spraw medycyny rodzinnej, widzi problem inaczej: - Lekarze potrafią wyciągać kleszcze, ale jeśli pacjent wcześniej urwie odwłok, a w ciele zostanie główka, to taka sytuacja wymaga miejscowej interwencji chirurgicznej. Trzeba wyciąć niewielki fragment skóry, a tego już lekarz rodzinny nie zrobi.

Co na to NFZ? Rzeczniczka odpowiada, że jeśli lekarz rodzinny nie poradzi sobie z zabiegiem, powinien wystawić skierowanie do poradni chirurgicznej. - Musi jednak zaznaczyć, co zdiagnozował i wykonał. Powinien też określić, że stan pacjenta wymaga pilnej interwencji. Wówczas poradnia przyjmie chorego w tym samym dniu, zgodnie z ustawą o świadczeniach finansowanych ze środków publicznych - twierdzi Jolanta Pulchna.

Po interwencji "Gazety" Katarzyna Klencza znalazła lekarza, który zajął się kleszczem. Rzeczniczka NFZ radzi wszystkim tym, którzy mieli podobny problem jak nasza czytelniczka, by żądali pisemnego uzasadnienia odmowy. Jeśli to nie pomoże, można poskarżyć się NFZ. - Fakt, że przychodnia odmawia pomocy, jest niepokojący. Jeśli takie skargi do nas trafią, zajmiemy się nimi - zapowiada Jolanta Pulchna.

Przełom lipca i sierpnia to szczyt zachorowań na boreliozę przenoszoną przez kleszcze. Pasożyta trzeba usunąć jak najszybciej, bo w ciągu pierwszych 24 godzin ryzyko zarażenia się jest małe. W trzeciej dobie prawdopodobieństwo zachorowania wzrasta do 100 proc. Jak usunąć kleszcza? Trzeba go chwycić pęsetą lub paznokciami i odwrotnie do ruchu wskazówek zegara wykręcić z ciała. W aptekach można kupić specjalną pętlę do usuwania pasożyta. Nie wolno miejsca ugryzienia smarować tłuszczem ani innymi substancjami: kleszcza nie pozbędziemy się w ten sposób, za to zwiększymy ryzyko zakażania, bo pasożyt wymiotuje.

Nazwisko bohaterki tekstu zostało zmienione na jej prośbę.


Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,89111,10085888,Pacjentow_z_kleszczami_nie_przyjmujemy.html
Dodano: 10-08-2011 17:11
Odsłon: 251

Skomentuj: