Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Radom »

Na początku była książka... czyli co skrywa antykwariat

Na początku była książka... czyli co skrywa antykwariat

W słowie "antykwariat" mieszka "wariat" i nie jest tajemnicą, że bibliofile mają w sobie coś z szaleńców i poszukiwaczy. O satysfakcji z udanych poszukiwań, starych strychach i elastycznej branży opowiada Jerzy Lechowski, właściciel działającego od 20 lat antykwariatu przy ul. Kilińskiego 19
Katarzyna M. Wiśniewska: Półki uginają się od książek, na ścianach mapy, w zakamarkach pocztówki sprzed kilkudziesięciu lat. Jak długo powstaje taka kolekcja?

Jerzy Lechowski: Antykwariat powstał na początku lat 90., wcześniej mieścił się przy ul. Żeromskiego 69, po 10 latach został przeniesiony na Kilińskiego 19. Pomysł zrodził się z zainteresowania książkami, miłości do nich. To właśnie książka była elementem, od którego wszystko się zaczęło. Wtedy inne antykwariaty się pozamykały, stwierdziłem, że istnieje konieczność, by w ponaddwustutysięcznym mieście było takie miejsce.

Jak pan gromadzi zbiory?

- Pochodzenie książek jest różne. 90 proc. to zbiory mieszkańców Radomia, 10 proc. to realizacje zamówień klientów. Wyszukuję w zaprzyjaźnionych antykwariatach w Polsce książki, jestem zrzeszony w Stowarzyszeniu Antykwariuszy Polskich, więc mam kontakty z zagłębiami książkowymi, jakimi są np. Poznań czy Kraków. Często ktoś dzwoni z odległego zakątka kraju i pyta o daną pozycję, wymieniamy się wzajemnie z antykwariuszami informacjami, co i gdzie można dostać.

Radomianie kupują czy sprzedają? Co czytają?

- Radom jest dość ubogi, nie stoi książką. Nigdy nie było to miasto akademickie, więc wielkich zbiorów nie ma. Raz na jakiś czas kupujemy całe zbiory rodzinne. Jedziemy do domu klienta i zakupujemy cały księgozbiór, bo dostajemy informację, że ktoś ma do sprzedania domową biblioteczkę. Są również indywidualne zakupy, gdy ktoś potrzebuje pieniędzy, sprzedaje pięć-dziesięć książek. Kupujemy zupełnie wybiórczo. Trudno mówić o hitowych pozycjach, ale staramy się mieć książki dobrych wydawnictw. Zainteresowanie jest bardzo fachowe, muszą być to wydawnictwa naukowe, popularnonaukowe, z różnych dziedzin humanistyki, bo nie handlujemy książką politechniczną. Interesują nas zwłaszcza socjologia, filozofia, historia, historia sztuki. Popyt jest umiarkowany, ale nie narzekam. Często ściągam książki z krakowskich antykwariatów, bo klienci interesują się dziejami Radomia i jego dawnych mieszkańców, a tam mają te regionalia.

Antykwariusz jest po trosze poszukiwaczem skarbów. Często ma pan okazję natrafić na białego kruka?

- Białe kruki się zdarzają, szczególnym zainteresowaniem cieszą się książki XIX-wieczne, tzw. okładkowe, które posiadają ozdobne okładki, a dodatkowo są bogato ilustrowane. Wtedy nie było fotografii, więc książki ilustrowano grafikami i w związku z tym wartość tych pozycji tkwi przede wszystkim w przepięknych, misternie wykonanych grafikach. Ceny takich pozycji są różne, od 100 zł do 10 tys. zł w przypadku naprawdę rzadkich egzemplarzy. Miałem w antykwariacie okazy o wartości ok. 3-4 tys. zł, to było np. trzytomowe wydanie poświęcone Polsce i narodowi polskiemu.

Jak można natknąć się na taki okaz?

- Są to pozycje wyszperane na rynku staroci, w tej chwili nabyliśmy XIX-wieczny mszał, który można nazwać ewenementem do pochwalenia się. Bodaj najstarsza książka, jaką teraz mamy, to tom trzeci pochodzącego z 1597 r. dzieła starożytnego greckiego historyka, oratora i filozofa Plutarcha wydany w języku łacińskim.

A kolekcje map i pocztówek, które właśnie dzięki upływowi czasu nabierają sentymentalnej wartości?

- Mapy i pocztówki przynoszą mieszkańcy, zdarza się, że przy remoncie domu, strychu, piwnicy ktoś odkryje książki, które wiele lat tam przeleżały i nie będąc pewnym ich wartości, prosi nas o wycenę, sprzedaje.

Antykwariaty przetrwają?

- Antykwariaty są elastyczne, przestawiają się. Na rynek zaczynają wchodzić kolekcjonerskie książki z okresu socrealizmu. Te książki już są poszukiwane, sprzedawane i kolekcjonowane. Granica, wiek książek poszukiwanych się przesuwa. Dużym zainteresowaniem cieszą się też dawne bajki dla dzieci z ilustracjami Jana Szancera. Tych starszych jest coraz mniej na rynku, ci, którzy już mają białe kruki, trzymają je u siebie i się ich nie pozbywają, one nie są w obiegu. Z przyczyn więc naturalnych antykwariaty zaczynają handlować już inną półką.

Gdyby mógł pan zamknąć w skrzyni i ocalić od zapomnienia jakieś pozycje dla przyszłych antykwariuszy, co by to było?

- Książki wydawnictw podziemia solidarnościowego i paryskiej kultury dobrze rokują na znaczny wzrost ceny w przyszłości.

radom.gazeta.pl


Źródło: Gazeta Wyborcza Radom
http://radom.gazeta.pl/radom/1,90108,10005160,Na_poczatku_byla_ksiazka____czyli_co_skrywa_antykwariat.html
Dodano: 10-08-2011 17:14
Odsłon: 230

Skomentuj: