Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Płock »

Ratujmy płockie drzewa. Usychają i straszą bezmyślnie przycinane

Ratujmy płockie drzewa. Usychają i straszą bezmyślnie przycinane

Kiedy ostatni raz byliście na spacerze z głową zadartą do góry? Warto to zrobić, choć to, co zobaczymy, przyprawia o smutek. Płockie drzewa umierają. Schną, są nieopielone albo zostały pozbawione koron jak skazańcy głów na szafocie. Czy ktokolwiek je ratuje?
Ile jest drzew w Płocku? Tego nie wie nikt. W Urzędzie Miasta dowiedzieliśmy się, że nikt nie prowadzi takiego rejestru. Można więc oprzeć się tylko na odczuciach. A te są różne. Jedni uważają, że Płock pozostaje "zielonym miastem", inni dowodzą, że jak na miasto, gdzie jest największy zakład petrochemiczny w Polsce, a samochodów zarejestrowano więcej niż mieszkańców - drzew jest stanowczo zbyt mało. Pozostaje pytanie, jak dbamy o te, które mamy.

Wystarczy jeden spacer po jakiejkolwiek ulicy, żeby stwierdzić, iż nasze drzewa są w katastroficznym stanie.

Mamy początek sierpnia, a drzewa straszą gołymi, uschłymi konarami. Zarówno te stare, starsze od najbardziej leciwych płocczan, jak i całkiem młodziutkie. Te w śródmieściu i te na najnowszych osiedlach, jak choćby Zielony Jar, Podolszyce. Nie brakuje drzew, które już umarły, a wciąż stoją przy ulicach.

Krótki spacer po Sienkiewicza, Kolegialnej, Kościuszki, w sumie może kilometr drogi, pozwolił naszemu fotografowi zrobić kilkadziesiąt zdjęć martwym lub kalekim roślinom.

Także tym, które zostały zamordowane przez wyspecjalizowane firmy, które za podstawową metodę pielęgnacji przyjęły ogławianie - czyli pozbawianie drzewa jego korony.

Podjeżdża podnośnik, wyspecjalizowany specjalista niczym kat podnosi piłę i tnie - pozbawia drzewo korony, czyli jego głowy. Ostatnio taki zabieg został wykonany w pasie zieleni przy Wyszogrodzkiej między Zakładem Energetycznym a rondem.

Kilka potężnych topoli zamieniło się w żałosne kikuty.

Wieloma pracami związanymi z pielęgnacją drzew zajmuje się w Płocku firma Arbor. - Widziałem te topole - mówi Mariusz Jasiński z Arboru. - Nie my to robiliśmy, ale ma pani rację, te drzewa są fatalnie przycięte! Nie mają szans, żeby się odrodzić. Co prawda zrobiono to zgodnie z ustawą, bo gałęzie zahaczały o linie napięcia, ale wykonawca poszedł po najmniejszej linii oporu.

Jasiński ma rację - drzewa w ten sposób "pielęgnowane" - umierają. Straszliwe kikuty sterczą na wszystkich płockich osiedlach. Jedne mozolnie próbują wypuszczać wątłe gałązki i listki, bardzo wiele nie daje rady. Te, które wciąż trwają, przestały przypominać swój gatunek. Dla sprawiedliwości odnotujmy, że tak właśnie dzieje się w całym kraju i w wielu miastach albo powstają ruchy oddolne, żeby drzewa ratować, albo, jak w Białymstoku, z problemem mierzą się urzędnicy.

Właśnie w Białymstoku powstała specjalna instrukcja bazująca na znowelizowanych zapisach Ustawy o ochronie przyrody, która precyzyjnie ustala, co wolno, a czego nie. Kiedy się ją czyta, to narzuca się od razu myśl: W Płocku postępuje się zupełnie odwrotnie!

- Nie mamy instrukcji dotyczącej cięcia drzew - przyznaje wiceprezydent ds. komunalnych Krzysztof Buczkowski. - Zobaczymy dokument z Białegostoku, przyjrzymy się, czy można go zastosować także w Płocku.

Prezydent Buczkowski mówi, że przecież żaden człowiek nie podważy znaczenia drzew, nie powie, że nie należy ich chronić. Zapowiada, że niebawem wszyscy zauważymy większą aktywność zespołu zajmującego się zielenią miejską w mieście. I niewykluczone, że zostanie wypracowana jedna, spójna linia postępowania w stosunku do drzew.

Nie tylko toporni drwale niszczą płocką zieleń. Jak twierdzi Mariusz Jasiński, drzewa zabija sól sypana na oblodzone ulice. Co roku po zimie w mieście umiera 200 drzew.

- Wiem, że drzewa to ważna sprawa i z całą pewnością zajmiemy się tymi problemami - deklaruje prezydent Andrzej Nowakowski. - I to zarówno w kwestii ich cięcia i pielęgnacji, jak i zabezpieczenia przed solą. Można wzorem Warszawy okrywać pnie specjalnymi osłonami. Jeszcze zanim zostałem prezydentem, interesowałem się stanem płockich drzew, teraz pora na konkretne decyzje i działania.

Jeśli widzicie okaleczone drzewa - zróbcie im zdjęcie, podpiszcie je i przyślijcie na adres: listy@plock.agora.pl. Wspólnie zrobimy galerię umierającej zieleni

Komentarz

Tylko głupiec mógłby stwierdzić, że zajmowanie się drzewami jest nieistotne dla miasta. Naukowcy udowodnili, że praca drzew, czyli absorpcja zanieczyszczeń i produkcja tlenu, daje znakomity wynik ekonomiczny dający się przeliczyć na konkretne pieniądze. Uciekamy od miejsc pozbawionych zieleni, bo naturalną, atawistyczną potrzebą człowieka jest obcowanie z naturą. Coraz więcej osób, fachowców dostrzegło, że pięknie odremontowane śródmiejskie ulice, jak choćby płocka Tumska, wyludniają się, także na skutek tego, że nie ma na nich drzew. Drzewa bez nas sobie poradzą, my bez nich nie. Pora więc najwyższa, żeby przestać udawać, że nie widzimy tych okaleczonych pni, usprawiedliwiać się, że w końcu "fachowcy" wiedzą, co robią, pora skończyć z tłumaczeniami, że jedne drzewa są miasta, inne spółdzielni mieszkaniowych i to nie my, a oni. Najprościej zaadaptować dla Płocka białostocką instrukcję i pierwszy krok jest zrobiony. Trzeba zrobić kolejne, bo możemy bardzo szybko stać się pustym, kamiennym miastem.


Źródło: Gazeta Wyborcza Płock
http://plock.gazeta.pl/plock/1,35710,10098326,Ratujmy_plockie_drzewa__Usychaja_i_strasza_bezmyslnie.html
Dodano: 11-08-2011 14:00
Odsłon: 320

Skomentuj: