Wiadomości » Białystok »
Historie na sobotę. Tablica na cześć nieznanego żołnierza
Historie na sobotę. Tablica na cześć nieznanego żołnierza
Dziś tablicy nie ma na rynku, leży na cmentarzu wojskowym w Zwierzyńcu. Tam dla świętego spokoju nie ma nad nią wiecznej oliwnej lampki. Przypominałaby ona nam gorzką prawdę, że patriotami to czasem lubimy być wyłącznie od świętaByła sobota rano, 8 sierpnia 1925 roku. W białostockim magistracie nagle rozdzwonił się telefon. Nieprzedstawiająca się osoba powiadomiła telefonistkę, że minionej nocy, przy wejściu do Zwierzyńca została "złożona marmurowa tablica na cześć nieznanego żołnierza". Natychmiast o tym telefonie został powiadomiony prezydent Białegostoku Bolesław Szymański. On z kolei powiadomił swojego zastępcę Witolda Łuszczewskiego. Obaj postanowili, że wraz z pracownikiem wydziału technicznego, starszym technikiem budowlanym Franciszkiem Popielakiem i z komisarzem Okońskim z III komisariatu policji na Mickiewicza, pod jego jurysdykcję podlegał bowiem Zwierzyniec, udadzą się na miejsce tego niecodziennego zdarzenia. Po przybyciu stwierdzili, że anonimowy rozmówca nie kłamał. Obaj prezydenci z należną powagą krążyli wokół tablicy. Wreszcie postanowiono, że należy spisać stosowny protokół. Oto i on. "Białystok 8 sierpnia 1925 roku. Komisja z ramienia magistratu (tu wymieniono skład komisji) przybyła na miejsce o godzinie 12 i skonstatowała w środku projektowanego klombu jaki ma powstać - zgodnie z opracowywanym projektem parku Zwierzyniec - przy wjeździe do tego ostatniego od strony ul. Św. Jańskiej, na kamieniach udekorowanych zielenią została złożona w nocy z dn. 7-go na 8-go b.m. przez nieznaną osobę marmurowa płyta wymiarów 1x0,75 metr. Z napisem Nieznanemu Żołnierzowi Wolna Polska 1914-1920. Płyta otoczona żywemi kwiatami i wieńcami oraz ogrodzona drewnianymi płotkami z zawieszoną na nich girlandą z zieleni. Przy płycie posterunek policyjny, wystawiony przez III komisariat Policji Państwowej. Po skonstatowaniu powyższego prezydent miasta w imieniu magistratu oświadczył, iż miasto przejmuje płytę pod swoja opiekę i dziękując za wystawiony posterunek policyjny - prosił p. Komendanta o utrzymanie na stałe tego posterunku". I tu następują podpisy komisji. Sytuacja był niecodzienna. Wszystko dokładnie zaplanowane, tablica, płotek, girlandy, prezydencka formułka, że "za Magistrat przejmuje tablicę", tylko od kogo? Tego nie wiadomo do dziś. Fundatorzy tablicy pozostali anonimowi.
Tymczasem zbliżał się dzień 15 sierpnia, w którym od 1923 roku obchodzono Święto Żołnierza Polskiego. Prezydent Szymański zobligowany "znaleziskiem" w poniedziałek 10 sierpnia, na godzinę 17 zaprosił do magistratu przedstawicieli wszystkich urzędów cywilnych i wojskowych. Prosił też o przybycie władz wszelkich organizacji. Tematem spotkania było ustalenie "najodpowiedniejszego sposobu złożenia czci i hołdu Nieznanemu Żołnierzowi". W poniedziałkowe popołudnie w magistracie zjawili się wszyscy wezwani. Szymański witając przybyłych opowiedział sobotnie zdarzenie. Wywiązała się z tego ożywiona dyskusja. Panowała jednogłośna opinia, że tablica będzie "zawiązkiem przyszłego pomnika". Nie było też wątpliwości, że należy ją umieścić na Rynku Kościuszki. Postanowiono jednak, że na razie "będzie to miejsce prowizoryczne, jednakże najodpowiedniejsze". Co do szczegółowych rozwiązań wiążąca dla wszystkich miała być przyszła opinia Komisji Architektonicznej. W dalszym ciągu zebrania prezydent apelował do wszystkich, aby tegoroczne święto, w związku z tymi niecodziennymi wydarzeniami, obchodzone było z "całą okazałością". Czas było brać się do roboty. We wtorek była już gotowa odezwa do białostoczan. W mieście rozlepiono ją w czwartek 13 sierpnia. Pisano w niej: "Do Obywateli miasta Białegostoku. Dnia 15-go sierpnia 1925 roku przypada 5-ta rocznica zwycięstwa Armii Polskiej nad hordami bolszewickimi. Dzień ten radosny święci cały Naród Polski jako dzień Żołnierza Polskiego. Z uroczystością dnia Żołnierza Polskiego łączy się w roku bieżącym w Białymstoku druga wielka uroczystość, mianowicie złożenie płyty marmurowej pod przyszły pomnik Nieznanego Żołnierza". Dalej w odezwie następowała prezentacja bogatego programu samej uroczystości. Kończył ją apel do mieszkańców. "Samorząd miejski wzywa wszystkie organizacje, instytucje i obywateli miasta do udekorowania w dniu 15 b.m. domów oraz do jak najliczniejszego udziału w uroczystościach". Odezwa podpisana została przez prezydenta Bolesława Szymańskiego i wiceprzewodniczącego rady miejskiej mecenasa Władysława Olszyńskiego. Komitet organizacyjny święta pracował bez wytchnienia. Oprócz programu trzeba było zająć się ustawieniem pochodu, który eskortując tablicę miał przejść ze Zwierzyńca ulicami Świętojańską, Mickiewicza, Kilińskiego na Rynek Kościuszki. Proszono aby delegacje, które miały tworzyć tę kolumnę były "jak najskromniejsze liczebnie, maksimum do 11-tu osób ze względu na bardzo szczupłe miejsce do rozwinięcia". Dla tych wszystkich delegacji zostały przygotowane specjalne legitymacje. Wreszcie po tych gorączkowych przygotowaniach obchody święta rozpoczęły się. Zainaugurowano je w piątkowy wieczór 14 sierpnia. Na Rynku Kościuszki odbył się capstrzyk, po którym wszystkie wojskowe orkiestry prezentowały się w wybranym repertuarze. Kulminacją wieczoru było wspólne wykonanie jednego utworu przez wszystkie orkiestry. Tę wielką orkiestrę poprowadził kapelmistrz z 10 pułku ułanów. Białostoczanie nie zawiedli. "Tłumy publiczności otoczyły potężnym wieńcem orkiestry, żywo oklaskiwały ich koncertową grę". W sobotę 15 sierpnia o godzinie 10 rozpoczęła się msza polowa. Odprawiono ją na wojskowym placu ćwiczebnym na Pietraszach. Po mszy nastąpiła defilada, a następnie oddziały wojskowe przemaszerowały przez miasto na Rynek Kościuszki. Przez całą trasę przemarszu towarzyszyły im tłumy mieszkańców. Tymczasem w Zwierzyńcu obok płyty, na godzinę 12.30 zapowiedziano zbiórkę delegacji, z których uformowano kolumnę. Na jej początku stanęły dwa szwadrony ułanów i orkiestra wojskowa. Za nimi ustawiono delegacje Związku Strzeleckiego, harcerzy, związków młodzieżowych, Narodową Organizację Kobiet i członków Białego Krzyża oraz inne przedstawicielstwa z wieńcami. Za nimi stanęła laweta armatnia. Po obu jej stronach ustawiono asystę honorową złożoną z podoficerów oraz poczty sztandarowe. Za ustawili się w jednym szeregu prezydent miasta, wojewoda, dowódcy wojskowi i duchowieństwo. Za nimi postępowały delegacje rozmaitych związków, instytucji i cechów rzemieślniczych oraz oddział BOSO. Kolumnę zamykały kolejne dwa szwadrony ułanów. O godzinie 12.45 marmurową płytę umieszczono na lawecie armatniej i pochód ruszył w kierunku Rynku Kościuszki. I tu też, na całej trasie przemarszu, były tłumy białostoczan. Po godzinie kolumna wkroczyła na Rynek. Tu z wojskowymi honorami tablicę zdjęto z lawety i ułożono na wcześniej przygotowanej podmurówce. Rozpoczęła się polowa msza żałobna za dusze żołnierzy poległych za ojczyznę. Po jej zakończeniu do zebranych przemówił Prezydent Bolesław Szymański. Wśród napierającej zewsząd ciżby został tuz przy tablicy postawiony drewniany taboret, na którym ustawiono mówcę. Ten w patetycznych, doniosłych słowach zwrócił się do mieszkańców miasta. Przypominał tak przecież niedawne chwile odzyskiwania niepodległości i dni bolszewickiej napaści. Nagrodzony został gromkimi brawami. Gdy umilkły, to przy wtórze werbla kwiaty przy tablicy złożył wojewoda Marian Rembowski, zaraz za nim uczynił to Szymański, a później wiązanki składały pozostałe delegacje. Do postumentu płyty umocowany został specjalny statyw, na którym zawieszona została lampa oliwna. Zanim została zapalona to stosowną modlitwę odmówił ksiądz dziekan Aleksander Chodyko. Zakończył ją mówiąc, że "płomień tej lampki, jako znicz gorejący oświetlać będzie wyryte w białym marmurze daty zmagań orężnych 1914-1920". Dochodziła już czwarta po południu gdy uroczystość dobiegła końca. Wszyscy jej uczestnicy byli pod jej ogromnym wrażeniem. Podkreślano, że czuli się zjednoczeni i dumni z tego, że są białostoczanami. Rynek zaczął pustoszeć. Wokół tablicy obłożonej kwiatami zrobiło się pusto. Jeden z wieczornych przechodniów podchodząc do niej stwierdził, że wieczna lampka przestała się świecić. Ot po prostu wypaliła się w niej oliwa, nikt nie pomyślał o tym, że trzeba będzie ją dolewać. Przechodzień ze smutkiem pomyślał więc "że ludzie, którzy znicz wzniecili po wygłoszeniu tyrady, po oddaniu hołdu odeszli zapominając o opiece".
Dziś tablicy nie ma na rynku, leży na cmentarzu wojskowym w Zwierzyńcu. Tam dla świętego spokoju nie ma nad nią wiecznej oliwnej lampki. Przypominałaby ona nam gorzką prawdę, że patriotami to czasem lubimy być wyłącznie od święta.
Źródło: Gazeta Wyborcza Białystok
http://bialystok.gazeta.pl/bialystok/1,35235,10110316,Historie_na_sobote__Tablica_na_czesc_nieznanego_zolnierza.htmlDodano: 13-08-2011 13:00Odsłon: 199
Dodano: 13-08-2011 13:00
Odsłon: 199