Wiadomości » Białystok »
Widmo końca skateparku Garaż. Magistrat: pomożemy
Widmo końca skateparku Garaż. Magistrat: pomożemy
Pół roku zaległości z czynszem i niemal 15 tys. zł długu - to sytuacja jedynego w mieście krytego skateparku. Prezes stowarzyszenia Skatepark Garaż został sam z problemami, już założył zamknięcie obiektu i wyprzedaż czego się da, ale magistrat obiecuje znaleźć rozwiązanieskatepark, Węglowa, Tadeusz Arłukowicz
Skatepark w powojskowych halach na Węglowej w Białymstoku powstał cztery lata temu, zaraz po likwidacji pierwszego takiego miejsca w mieście - na terenie dawnej Pasmanty przy ul. Warszawskiej. Prowadziła je fundacja Bieda, które nie było w stanie udźwignąć na własnych barkach tej niekomercyjnej działalności, choć zainteresowanie młodzieży było ogromne.
Nowe lokum wskazane przez magistrat na początku koordynowało stowarzyszenie Rowerowy Białystok. Miłośnicy ewolucji na BMX-ach, deskach i rolkach zbudowali to miejsce od A do Z własnymi rękami, znaleźli sponsorów, którzy ufundowali materiały, tj. sklejki. Na starcie 50 tys. zł dotacji przeznaczyło na urządzenie miasto. Takich warunków - rampy rozmieszczone są na około 600 m kw. - zazdrościła naszym młodym i nagradzanym wyczynowcom cała Polska. Skatepark jest nawet większy od stołecznego. Od początku to tutaj odbywały się największe imprezy i Mistrzostwa Polski BMX. Ale w 2009 roku jak bumerang wrócił problem kosztownego utrzymania skateparku - wtedy Rowerowy Białystok przestał administrować plazą na Węglówce, zostawiając 24 tys. zł długu - głównie z tytułu niezapłaconego czynszu. Część zaległości umorzył Zarząd Mienia Komunalnego, a część pokryli z własnej kieszeni następcy - utworzone wówczas Stowarzyszenie Garaż. Jeszcze w maju tego roku odbyły się w Białymstoku kolejne mistrzostwa. A teraz historia zatoczyła koło i dalsze istnienie obiektu wisi na włosku.
Stowarzyszenie Skatepark Garaż jest właściwie w rozsypce, a jego wiceprezes Karol Jarząbek znalazł się w patowej sytuacji. Sami zaś użytkownicy narzekają, że na białostockim skateparku od początku nie zaszły większe zmiany, nie ma nowych przeszkód, nie ma też obiecywanych niegdyś przez miasto toalet.
- Każdy ze stowarzyszenia rozjechał się po innym mieście, więc cała odpowiedzialność spadła na mnie. Działalność skateparku jest całkowicie niedochodowa, a czynsz to 1700 zł miesięcznie, choć ZMK i tak obniżyła go maksymalnie z ponad 3 tys. zł. Od marca nikt go nie płacił, klucze od obiektu mieli chłopcy, którzy mieli tego codziennie doglądać i z niego korzystali, ale nie kontrolowali formalności - mówi wprost Karol Jarząbek. - To po części moja wina, że tego nie dopilnowałem i nie zrezygnowałem ze skateparku wcześniej. W ubiegłym roku straciliśmy częściowo przez magistrat sponsorów, ponieważ przeciągano podpisanie kolejnej umowy. Teraz pozostałem z długiem, a każdy kolejny miesiąc to i kolejne pieniądze. Nie widzę więc innego wyjścia jak zwolnienie lokalu. Byłem w biurze promocji miasta z prośbą o pomoc, ale mimo wcześniejszej współpracy, nie otrzymałem żadnego wsparcia. Mogę tylko próbować sprzedać przeszkody na opał. Nie mam innego wyjścia, aby w choć minimalny sposób spłacić dług.
Jarząbek dodaje, że żal byłoby zaprzepaścić to, co budowane było z takim zaangażowaniem, a jego zdaniem najlepszym rozwiązaniem byłoby przejście obiektu pod skrzydła Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.
- Tak dzieje się w innych miastach, ponieważ organizacjom pozarządowym trudno utrzymać takie miejsce. Z drugiej strony sąsiedni magazyn na Węglowej, przeznaczony na kulturalne inicjatywy, użyczany jest przez miasto bezczynszowo, więc nie wiem dlaczego i w tym przypadku nie można przyjąć podobnego rozwiązania - zastanawia się Jarząbek. - W Białymstoku jest skatepark na skwerze im. Dziekońskiej, ale raczej nie dla bmx-ów, do tego wystarczy zadać sobie pytanie, ile mamy słonecznych dni w roku, aby stwierdzić, że takie miejsce jest w mieście potrzebne.
Zadaliśmy więc pytanie, czy magistrat w jakiś sposób zamierza pomóc w ocaleniu skateparku na Węglowej.
- Ze smutkiem przyjąłem informację o sytuacji skateparku i na pewno będziemy szukali rozwiązania, aby to miejsce wciąż funkcjonowało - zapewnia Tadeusz Arłukowicz, zastępca prezydenta miasta odpowiedzialny za sport, kulturę i politykę społeczną. - Rozmawiałem już w tej sprawie z Piotrem Bubelą z MOSiR-u i w najbliższych dniach ma on się przyjrzeć rozwiązaniom zastosowanym chociażby we Wrocławiu czy Gdańsku, gdzie gmina prowadzi takie obiekty. Jestem jednak zwolennikiem, by to organizacje pozarządowe zajmowały się tego typu inicjatywami. Gdyby przejęło to miasto, generuje to duże koszty: trzeba powołać kierownika i zatrudnić przynajmniej dwóch pracowników, do tego wynająć ochronę. Roczne koszty osobowe mogłyby więc osiągnąć około 100 tys. zł. Skłaniałbym się raczej w stronę bezczynszowego udostępnienia powierzchni i porozumienia z organizacjami, które działają w sferze społecznej.
Co do istniejącego już długu, Arłukowicz zamierza rozmawiać z Zarządem Mienia Komunalnego.
- Muszę spotkać się z dyrektorem i dowiedzieć się czy jest możliwość umorzenia, czy jakiejś innej formy rozliczenia. Na razie nie chcę deklarować konkretów, dajemy sobie czas do końca sierpnia - mówi zastępca prezydenta.
Zapraszamy do dyskusji
Czy skatepark na Węglowej powinien przejść pod miejskie skrzydła? Czy w Białymstoku jest wciąż silne środowisko zainteresowane sportami ekstremalnymi, a może nie ma o co walczyć? Czekamy na opinie na forum "Gazety" oraz na adres mailowy: monika.kosz-koszewska@bialystok.agora.pl
Źródło: Gazeta Wyborcza Białystok
http://bialystok.gazeta.pl/bialystok/1,35235,10110319,Widmo_konca_skateparku_Garaz__Magistrat__pomozemy.htmlDodano: 13-08-2011 13:00Odsłon: 215
Dodano: 13-08-2011 13:00
Odsłon: 215