Wiadomości » Katowice »
Drogie kserowanie u wojewody śląskiego
Drogie kserowanie u wojewody śląskiego
Śląski Urząd Wojewódzki ogłosił przetarg na kopiowanie i drukowanie dokumentów. Miała go wygrać najkorzystniejsza ekonomicznie oferta. Tymczasem wygrała firma, która zaproponowała cenę o połowę wyższą od konkurencjiPrzetarg na "usługę kopiowania i drukowania dokumentów za pomocą sprzętu dostarczonego przez wykonawcę" ogłoszono w maju. ŚUW zamawiał 4,5 miliona kserokopii czarno-białych oraz 1,5 miliona kserokopii kolorowych. W dniu otwarcia ofert ogłoszono, że ŚUW na realizację zamówienia przeznaczył dokładnie 1,4 mln zł.
Zgłosiło się pięć firm. Trzy z nich zaproponowały zbliżone ceny: Ricoh Polska sp. z o.o. - niespełna 960 tys. zł brutto, spółka Magra Wilhelm & Wspólnicy z Rybnika - 1,033 mln, a Toshiba Poland - 1,053 mln zł.
Pozostałe dwie oferty były znacznie wyższe: Arso Serwis ze Szczecina chciał za kopie prawie 1,458 mln zł, a spółka Komputronik z Poznania aż 2,435 mln zł.
8 sierpnia ogłoszono wyniki. Oferta Toshiby nie była w ogóle brana pod uwagę. - Ponoć brakowało w niej jakichś dokumentów - mówi nam pracownik jednej z firm startujących w przetargu. Ku jego zaskoczeniu zamiast Ricoh przetarg wygrał Arso Serwis ze Szczecina, choć jego oferta o 58 tys. zł przewyższała wartość zamówienia, czyli wyznaczoną przez urząd wojewódzki kwotę1,4 mln zł.
Jak to możliwe? - Z uwagi na fakt, że liczba kopii czarno-białych wynosi 4,5 miliona, a liczba kopii kolorowych 1,5 miliona zamawiający ustalił wagę 75 proc. dla kryterium ceny za maksymalną liczbę kopii czarno-białych - odpowiada Katarzyna Wiencek, dyrektorka Biura Inwestycji, Zamówień Publicznych i Logistyki ŚUW.
To oznacza, że przetarg wygrać miał nie ten, kto zaproponuje najniższą cenę za całość zamówienia, ale ten, kto zaproponuje najniższą cenę za kopie czarno-białe. Cena za kolorowe, choćby astronomiczna, nie miała większego znaczenia.
- Zostało to dogłębnie przemyślane i przeanalizowane, aby nie dopuścić do sytuacji ponoszenia abstrakcyjnie wysokich kosztów za wykonane kopie czarno-białe, których będzie wykonywane najwięcej - wyjaśnia Wiencek i dodaje: - Zupełnie pozbawionym logiki jest twierdzenie, że najtańsza cena globalna jest najkorzystniejsza. Najkorzystniejsza jest ta, która pozwala na wykonanie maksymalnej liczby kopii czarno-białych przy jak najmniejszych kosztach.
- Co za bzdury! Nasze ceny nie były abstrakcyjne, a dowód na to jest taki, że trzy firmy przedstawiły bardzo zbliżone oferty, po 7-8 groszy za jedną czarną kopię. Abstrakcyjną cenę zaproponowała za to firma ze Szczecina. Chce tylko 3 grosze. Owszem, czarna kopia może tyle kosztować, ale tylko wtedy, jak się kupi kserokopiarkę, a przecież urząd wojewódzki chce je dzierżawić - mówi przedstawiciel jednej z przegranych firm. Prosi o anonimowość, bo przecież ŚUW będzie rozpisywał kolejne przetargi. - Myśleliśmy, że to błąd urzędników i że się z niego wycofają, unieważniając cały przetarg, choćby dlatego, że firma, która go wygrała, zażądała więcej pieniędzy, niż ŚUW chciał wydać. Tymczasem urząd wyrzuca w błoto pół miliona i jeszcze twierdzi, że robi wspaniale!
Dlaczego nie było unieważnienia przetargu? - Artykuł 93 ustawy Prawo zamówień publicznych wskazuje, że zamawiający może zwiększyć kwotę do ceny najkorzystniejszej oferty - wyjaśnia dyrektor Wiencek.
Okazuje się jednak, że w tym samym dniu, kiedy ogłoszono wyniki przetargu na kserokopie, ŚUW ogłosił też, że unieważnia przetarg na wyłonienie inspektorów, którzy czuwać będą nad wymianą jednej z wind. Powód: cena najkorzystniejszej oferty przewyższała kwotę, którą zamierzał na inspektorów wydać.
- Sytuacja wydaje się co najmniej niezrozumiała. Przy nadarzającej się okazji Najwyższa Izba Kontroli spróbuje wyjaśnić, czy Śląski Urząd Wojewódzki mógł postąpić inaczej i wybrać tańszą ofertę - mówi Zbigniew Matwiej z Biura Prasowego NIK.
Ostatnio rzecznik NIK ogłosił wyniki kontroli w ŚUW. Okazało się, że urząd niepotrzebnie wydał ponad 300 tys. zł na dwa służbowe samochody. Niepotrzebnie kupowano też drogie telewizory i garnitury.
Państwowe, czyli cudze - komentuje Judyta Watoła
W przetargu na kopiowanie i drukowanie dokumentów ogłoszonym przez Śląski Urząd Wojewódzki wygrała firma ze Szczecina, która zaoferowała usługi za kwotę niemal 1,5 mln zł. Stało się tak, choć inni proponowali kwoty niższe o 400-500 tys. zł.
Specyfikacja istotnych warunków zamówienia napisana została tak, że choć jedynym kryterium oceny ofert w tym przetargu była cena za usługę, właśnie droższa oferta okazała się "najkorzystniejsza ekonomicznie".
Gdyby urząd kupował tomograf albo rezonans magnetyczny, nie dziwiłabym się, że gotów jest wydać pół miliona więcej, by mieć lepszy, zdaniem specjalistów, aparat. W tym przetargu chodzi jednak tylko o drukowane w milionach egzemplarzy kopie dokumentów. Czy wolno więc hojną ręką wydawać na nie o pół miliona więcej, niż by można? Czy wypada to robić urzędnikom ŚUW, skoro ich koledzy w sanepidzie - też w końcu państwowej administracji - nie mają nawet na mydło?
To jasne, że o sprawie opowiedzieli mi ludzie z "przegranych" w tym przetargu firm. Żaden z moich rozmówców nie sugerował jednak ani przez chwilę, że w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim ktoś mógł postąpić nieuczciwie. Uznali to po prostu za błąd urzędników, do którego ci za żadną cenę nie chcą się teraz przyznać. Dlaczego? Bo wydadzą nie swoje pieniądze, lecz państwowe. A państwo, jak widać, wcale nie jest nasze, nawet dla państwowych urzędników.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019,10113500,Drogie_kserowanie_u_wojewody_slaskiego.htmlDodano: 14-08-2011 13:00Odsłon: 160
Dodano: 14-08-2011 13:00
Odsłon: 160