Wiadomości » Katowice »
Gliwice pytają rodziców o żłobki. Awantura trwa
Gliwice pytają rodziców o żłobki. Awantura trwa
Po protestach, wywołanych propozycją drastycznych podwyżek w żłobkach władze Gliwic dociekają, czy zamiast niskiego czesnego w tych placówkach rodzice nie woleliby dopłat do klubów dziecięcych i opiekunów dziennych. Sposób, w jaki zostały sformułowane pytania ankiety, nie wszystkim się spodobał.Awantura wokół gliwickich żłobków trwa, odkąd władze podjęły próbę podniesienia opłat za opiekę nad dziećmi do ponad tysiąca złotych miesięcznie. Rodziców oburzyły argumenty wiceprezydent Renaty Caban, że ma to rozładować kolejki do żłobków, które są mało przyjaznymi "przechowalniami" maluchów, i zachęcić do korzystania z pomocy babć, usług niań oraz otwierania prywatnych klubów dziecięcych. Po protestach i artykułach w "Gazecie" prezydent Zygmunt Frankiewicz wycofał projekt uchwały, ale zapowiedział, że z podwyżkowych planów nie zrezygnuje.
Aby uniknąć kolejnego konfliktu, opublikował na miejskiej stronie internetowej oraz w samorządowej gazecie ankietę. Odpowiadając na cztery pytania, rodzice mają wskazać, na co miasto powinno przeznaczać najwięcej pieniędzy: czy na finansowanie żłobków, czy też na dotowanie dziecięcych klubów i dziennych opiekunów. Urzędnicy pytają również, czy dopłaty dla rodzin powinny być jednakowe, czy też wyższe dla uboższych, a niższe dla zamożniejszych. Niesmak rodziców budzi jednak sposób, w jaki zostały sformułowane niektóre pytania. Autorzy ankiety dociekają m.in., czy nowy system powinien "zachowywać przywileje grupy korzystającej ze żłobków miejskich kosztem ograniczenia wsparcia innych form opieki", czy też "być możliwie równy dla wszystkich". - To manipulacja! Rodzice, którym udało się zdobyć miejsce w żłobku, są przedstawiani jako grupa uprzywilejowana, niemal elita. Na tak sformułowane pytanie osoby, których dzieci do żłobka się nie dostały, mogą odpowiedzieć tylko po myśli władz, opowiadając się za równością - oburza się pani Agnieszka, mama dwulatki.
Dodaje, że gdyby władze Gliwic faktycznie chciały równości, wystarałyby się o dotację na otwarcie nowych publicznych żłobków z rządowego programu "Maluch", zamiast mydlić rodzicom oczy dopłatami do opiekunów dziennych, których usługi będą droższe niż żłobki, albo klubami malucha, które działają po pięć godzin dziennie, więc nie rozwiążą problemów pracujących rodziców.
Pani Patrycji, mamie rocznego chłopca, nie podoba się z kolei pytanie, czy miejskie pieniądze powinny być podzielone tak, aby wsparcie było jak najwyższe (duże wsparcie dla niewielu dzieci), czy też dostępne dla większości chętnych (mniejsze wsparcie dla większej liczby dzieci). Uważa, że przy tak postawionym problemie większość osób zaznaczy drugi wariant, z pozoru sprawiedliwszy, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji wyboru. - W ankiecie nie wyjaśniono, co oznacza "mniejsze wsparcie dla większej liczby dzieci". Może się okazać, że będzie to wsparcie np. po 100 zł miesięcznie. Gdy żłobek, zgodnie z propozycjami urzędników, będzie kosztował 600-1100 zł, a opiekun jeszcze więcej, taka pomoc będzie bez znaczenia - obawia się pani Patrycja.
Prezydent Frankiewicz twierdzi jednak, że trzeba zmienić sytuację, w której grupa około 200 podopiecznych żłobków otrzymuje nawet 900 zł dofinansowania, a rodziny, których dzieci nie znalazły tam miejsca, nie mają żadnego wsparcia. Zapewnia, że wraz ze zwiększeniem liczby uprawnionych do pomocy wzrośnie pula pieniędzy przeznaczana na ten cel.
Marek Jarzębowski, rzecznik magistratu, zaznacza natomiast, że kolejka chętnych do gliwickich żłobków liczy ponad 600 nazwisk, a dzieci do lat trzech jest w mieście aż 5,5 tys. - Nie wiemy, ilu rodziców potrzebuje wsparcia. Może się okazać, że miasto będzie musiało zorganizować opiekę np. dla półtora tysiąca dzieci. Aby dopracować system, musimy poznać opinię jak największej grupy rodziców - mówi Jarzębowski.
Ankiety można wypełniać do 1 września na stronie www.gliwice.eu, a wycięte z " Miejskiego Serwisu Informacyjnego - Gliwice" składać w Biurze Obsługi Interesantów (naprzeciwko wejścia głównego urzędu miejskiego) lub przesłać pocztą do magistratu (ul. Zwycięstwa 21).
Niech matka walczy z matką - komentuje Magdalena Warchala
Rodzice, których dzieci dostały się do żłobka, to zdaniem urzędników "uprzywilejowana grupa". Inni rodzice, niekorzystający z podobnych luksusów, powinni wreszcie powiedzieć im: basta! To oni - nie urzędnicy - są przecież winni, że wiele gliwickich matek po urodzeniu potomka nie może wrócić do pracy. Wszak to oni blokują jedyne 200 żłobkowych miejsc w mieście, w którym maluchów uprawnionych do korzystania z tych placówek jest 25-krotnie więcej. Władze miasta już raz usiłowały rozwiązać ten problem - forsując podwyżki żłobkowego czesnego. A niech ci paskudni rodzice, którzy psują statystyki, generując kolejki, nie myślą, że żłobki istnieją po to, żeby ułatwiać im życie! Nie udało się siłą, więc teraz próbują po dobroci. "Liczymy się z waszym zdaniem i pytamy, czego oczekujecie" - mówią urzędnicy. Wydaje się jednak, że decyzja już zapadła, bo pytania ankiety sformułowano tak, że trudno odpowiedzieć na nie inaczej, niż chcieliby pytający. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że celem konsultacji nie jest poznanie prawdziwej opinii gliwiczan, lecz zebranie głosów poparcia dla istniejących planów, a dodatkowo skłócenie rodziców, którzy wcześniej murem stanęli w obronie tanich żłobków.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019,10121283,Gliwice_pytaja_rodzicow_o_zlobki__Awantura_trwa.htmlDodano: 16-08-2011 13:00Odsłon: 178
Dodano: 16-08-2011 13:00
Odsłon: 178