Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Kraków »

Z Prądnika na Monciak pojadą minibusy Via Vistula

Z Prądnika na Monciak pojadą minibusy Via Vistula

Tanie przejazdy w komfortowych warunkach przez całą Polskę. To sposób na biznes założycieli krakowskiej firmy Via Vistula. Jej minibusy mają przewozić pasażerów między Tatrami a wybranymi przez klientów punktami na wybrzeżu Bałtyku. W ten sposób VV chce konkurować z innymi przewoźnikami.
Przed wakacjami oferta komunikacyjna dla krakowian chcących wybrać się do któregoś z nadmorskich kurortów znacząco się poszerzyła. Eurolot uruchomił bezpośrednie połączenie lotnicze z Balic do Gdańska, którego cena przewyższa co prawda od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych koszt zakupu biletu na przejazd pociągiem, z pewnością za to bije każdy inny sposób dotarcia nad morze pod względem czasu. Z centrum Krakowa do centrum Gdańska można się dostać w trzy godziny.

Do samolotu można jednak zabrać ograniczoną ilość bagażu. W tym samym czasie co oferta Eurolotu na rynku pojawił się należący do Szkota Polskibus.com. Działający na zasadach tanich linii lotniczych (im wcześniej zaplanujesz podróż, tym mniej zapłacisz), Polskibus wozi nocami po całej Polsce.

Za tydzień - choć wakacje zbliżają się do końca - rusza jeszcze jedno przedsięwzięcie. Mała firma Via Vistula postanowiła stworzyć połączenie dla małych grup pasażerów; z Podhala przez Kraków chce wozić ludzi nad morze. Na czym polega interes i jak firma zamierza konkurować z pozostałymi przewoźnikami, pytamy Łukasza Franka, jednego z właścicieli Via Vistula.

Mateusz Żurawik: Kogo chcecie wozić swoim busem z Podhala do Trójmiasta?

Łukasz Franek: Każdego, kto chce podróżować w komfortowych warunkach. Zakładamy, że podstawową grupą będą turyści, lecz nie zamierzamy naszych działań marketingowych ograniczać jedynie do nich, bo z naszej oferty mogą korzystać przecież również ludzie, którzy wybierają się na konferencje biznesowe czy naukowe na jednym czy drugim końcu kraju.

Pomysł na interes wziął się z podróży do Argentyny. Tam od jakiegoś czasu nie istnieje kolej. Jest za to rozbudowana oferta bardzo wygodnych autokarów kursujących po całym kraju. Pomyśleliśmy z kolegami, że takie rozwiązanie może sprawdzić się i w Polsce.

Nie mamy wielkich zasobów finansowych, więc zaczynamy od jednego minibusa. Nasz pasażer otrzyma wygodne, rozkładane siedzenia, połączenie z internetem i gniazdko, do którego może podłączyć komputer.

Nie spóźniliście się trochę? Podobne rozwiązanie proponuje już działający od niedawna Polskibus.pl?

- Nie do końca. Brian Souter - właściciel firmy Polskibus.pl - reklamuje ją jako autokarowy odpowiednik tanich linii lotniczych. Coś w tym jest, bo dla pasażerów jest tam niewiele miejsca na nogi. Poza tym ich rozkładowe godziny odjazdów mogą zniechęcać.

Chcemy konkurować z nimi przede wszystkim komfortem. W przeciwieństwie do lokalnych sieci busów zabierzemy maksymalnie ośmiu pasażerów, dzięki czemu w środku dla każdego będzie naprawdę sporo miejsca. Jeśli Polskibus.pl chce być jak Ryanair, my chcemy być jak Lufthansa.

To znaczy, że za wasz wysoki standard naliczycie sobie też wysoką cenę?

- Za złotówkę nie będziemy jeździli, bo nie obsłużymy takiej masy klientów, by się to opłaciło. Jednak nasza cena z pewnością nie jest wygórowana. Przeprowadziliśmy dokładne analizy, z których wynika, że jesteśmy w stanie wozić pasażerów w podobnej cenie jak PKS czy kolej. Podróż do Trójmiasta z Zakopanego czy Krakowa ma kosztować u nas 130 zł od osoby.

Założyliśmy, że skoro Polacy kupują coraz lepsze ubrania i lepsze jedzenie w restauracjach, to zechcą także podróżować w przyzwoitych warunkach. Nie musi to jednak wcale oznaczać cen z najwyższej półki.

Chcecie, żeby było i tanio, i komfortowo. Na czym w takim razie zarobicie?

- Nie mamy autokaru, tylko minibus spalający o wiele mniej paliwa. Dzięki temu nie obejmuje nas też nowy system opłat za przejazdy drogami krajowymi, bo w świetle prawa nasz pojazd nie jest autobusem. Nie będziemy bowiem wykonywać regularnych przewozów. Zresztą, nie moglibyśmy tego robić, bo założyliśmy transport maksymalnie ośmiu pasażerów - to za mało, by starać się o uznanie w urzędach rozkładu jazdy. Tak naprawdę działamy jak większa taksówka.

To znaczy jak?

- Naszych pasażerów chcemy zabierać bezpośrednio spod domu, nie będą więc musieli specjalnie nosić bagaży. Zostaną dowiezieni również pod hotel czy inne miejsce, w którym zechcą się zatrzymać. Od drzwi do drzwi. Nie mamy przecież wyznaczonych przystanków.

Będziemy polecali kursy głównie w nocy, tak by pasażerowie wyjeżdżający na wakacje nie tracili dnia ze swojego wypoczynku. W naszych pojazdach nie będzie problemu ze snem. Jeśli ktoś wybierze inną porę, jesteśmy elastyczni. Przy takim trybie pracy jedno auto jest w stanie kursować co dwa dni.

W nasze przedsięwzięcie jest na razie zaangażowanych siedem osób. To w większości kierowcy. Jest też koordynator, który przyjmuje telefony i organizuje miejsca, w których odbieramy pasażerów.

Mimo wszystko będę się upierał, że startujecie za późno, bo wakacje powoli się kończą i raczej nie zdążycie się wypromować na tyle, by jeszcze zarobić na turystach.

- Ale autokary nad morze kursują cały czas. Poza tym liczymy także na pasażerów, którzy jadą w góry z północy kraju, a z naszych obserwacji wynika, że lipiec w Zakopanem to jeszcze nie sezon; dla turystów górskich najbardziej atrakcyjne są sierpień i wrzesień. Szansą jest też zima, kiedy wielu ludzi wyjeżdża w góry na narty. My oferujemy też na tyle pojemny bagażnik, by można było z nami zabrać też rower czy narty.

Jak zamierzacie się promować?

- Z promocją wystartowaliśmy w ubiegłym tygodniu. Co oczywiste, uruchamiamy już stronę internetową viavistula.pl. Poza tym rozdajemy ulotki pasażerom na dworcach, np. w Zakopanem. Liczymy też na tzw. marketing szeptany, a więc zadowolonych pasażerów, którzy będą do nas wracać i polecą nas znajomym.

Ile trzeba zainwestować na początek?

- Zwykle, kiedy firma ma mniej niż rok, banki nie chcą udzielać jej kredytu. Nasz biznesplan został jednak przyjęty bez większych zastrzeżeń. Kupiliśmy pojazd za 130 tys. zł. Mieliśmy 50 tys. wkładu własnego, reszta to pożyczka.

Zakładamy, że każdym kursem będziemy przewozili pięciu pasażerów, wtedy przejazd będzie rentowny. Po kilku miesiącach inwestycja powinna się zwrócić. Zysk chcemy inwestować w kolejne samochody, by w następnym sezonie zintensyfikować przewozy.

Zastanawiamy się też nad licencją na przewozy zagraniczne. Chcielibyśmy wozić pasażerów do Włoch i Chorwacji. Przy stanie tamtejszych dróg podróż mogłaby potrwać tyle samo co nad Bałtyk.


Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,89111,10118721,Z_Pradnika_na_Monciak_pojada_minibusy_Via_Vistula.html
Dodano: 17-08-2011 13:01
Odsłon: 215

Skomentuj: